środa, 10 listopada 2010

Od święta do święta...

Zawsze byłam przekonana, że gdy urodzę własne dzieci, już nigdy nie usłyszę wykładu od "dorosłych". Bardzo się myliłam, teraz zaś rozumiem, że przecież dla moich rodziców wciąż jestem dzieckiem. Dlatego dwa tygodnie temu poczułam znane każdemu z nas rozbawienie pomieszane z irytacją, gdy mój tata pozwolił sobie wygłosić wykład na temat... dyni! Tak, ponieważ jestem niepoprawnym łakomczuchem i uwielbiam zupki z dyni (z imbirem, lub na słono), to kupowałam ich jesienią wiele, przy okazji, żeby zrobić Meli frajdę - wycięłam otwory i zrobiłam lampion. Przyszedł mój tata. To są neopogańskie zwyczaje, dziś nikt już nie mówi Wszystkich Świętych, lecz Dzień Zmarłych, ludzie w Polsce obchodzą Halloween, potem gwiazdkę, zamiast Bożego Narodzenia, itd...

Ma rację. To prawda, że mówią Dzień Zmarłych, to prawda, że mówią Gwiazdka. Ale ja nie obchodzę Halloween. Po prostu wycięłam dynię. Obchodzę Boże Narodzenie. Ale nie mam nic przeciw temu, że bezwyznaniowcy mają Gwiazdkę. Nie prowadzę jakiejś narodowo-religijnej krucjaty przeciw "zapożyczonym" zwyczajom. Większość krajów to obecnie multietniczne kotły, święta i obyczaje, tak jak jedzenie i inne elementy kultury przekraczają granice od wieków. Nic z tym się zrobić nie da. Już starożytny Rzym to pewnie był większy miks narodowości i religii niż współczesny Londyn czy Paryż. A pogaństwo? Czy wiele świąt chrześcijańskich to nie "dostosowane" do nawróconych święta pogańskie? Noc świętojańska, dzień zaduszny, przesilenie zimowe - gdzieś już o tym czytałam.

W mojej rodzinie połowa to katolicy, a druga połowa to bezwyznaniowcy. Dzięki temu, mimo że ja należę do pierwszego "odłamu", mam zdrowe podejście do świąt. Religijny charakter świąt jest niepodważalny. Ale moje rodzinne rytuały, przygotowania i świeckie zwyczaje, które przypadają na te pory roku - to zupełnie inna sprawa.

Prezenty, choinka, światełka, karnawał - to wszystko przesłania prawdziwe znaczenie świąt... niektórym. Tym wszystki radzę pójść do kościoła w okresie świątecznym - to tam jest ten niepowtarzalny klimat, to tam się czuje Narodziny Zbawiciela. Ale dla mnie to nie wszystko. Dla mnie te święta to wydarzenie rodzinne. To jest czas, kiedy najbardziej intensywnie w całym roku czuję bliskość rodziny, potrzebę kontaktów i wspólnej radości. Dlatego moje pogańskie przygotowania do świąt zaczynają się bardzo wcześnie i nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.

Kto chce poczuć pogańską magię świąt (Panie, wybacz mi!) - niech kupi książkę "Nigella świątecznie". To skarb. Przepięknie wydana, ilustrowana księga radości. Pełno pomysłów, jak uczcić święta w gronie przyjaciół i rodziny w najlepszy z możliwych sposobów: jedząc! Podpowiedzi jak obdarować najbliższych. Coś co jest prawdziwą zagwostką dla wielu z nas: jak kupić coś fajnego ale przydatnego - Nigella rozwiązuje z ogromnym rozsądkiem: wszyscy jedzą, więc czemu nie obdarować bliskich smakołykami?

U mnie już od dwóch tygodni suszą się papryczki chilli. Na początku grudnia kupię w Ikei małe buteleczki, posiekam papryczki i zaleję je oliwą. Moi przyjaciele otrzymają taki "drobiazg z sercem", coś co przygotowałam sama z myślą o nich: oliwę chilli. Od kilku lat od mojego szwagra dostajemy kawał świeżego parmezanu - czy to nie wspaniały prezent? We wrześniu, przy okazji przepisu na ciasteczka owsiane pokazywałam piękne blaszane pudełko, które można podarować komuś właśnie z ciasteczkami w środku. Można kupić laskę wanilii, zasypać ją w ładnym słoiku cukrem i podarować komuś, kto lubi piec ciasta. Własnoręcznie wykonane lukrowane pierniczki do zawieszena na choince to mój zeszłoroczny hit - chociaż byłam "początkującym lukrującym", co widać na zdjęciu, to nie to się liczy!

Już wkrótce zamieszczę tu szczegółowe przepisy na rozmaite świąteczne smakołyki i jadalne prezenty. Mam nadzieję, że wielu z Was skusi się na takie wspólne - razem ze mną - przygotowania do Świąt. Jeśli macie pomysły na jakieś ręcznie wykonane ozdoby, które mogłabym zrobić z Melą - piszcie na mój mail! Spróbujemy, a potem dodam zdjęcia.




Wczoraj przygotowałam wspaniałą austriacką zupę gulaszową, która jest chyba w tamtym kraju "dobrem narodowym :))

Zupa gulaszowa

Potrzebny będzie rosół, a komu się nie chce gotować - dostaje przyzwolenie na bulion w proszku :) ale bez glutaminianu sodu!!!

pręga wołowa lub wołowe extra, ugotowane (u mnie właśnie z rosołu ok. 600g)
cebulka (2 lub 3 małe)
ząbek czosnku
kilka obranych ziemniaków, pokrojonych w kostkę
suszona słodka papryka (chyba że wolicie ostrą)
kminek
łyżka octu winnego białego
1,5l rosołu lub wody z bulionem w proszku
mały słoiczek koncentratu pomidorowego
natka pietruszki
sól, pieprz, oliwa

Czosnek i cebulkę podsmażam na odrobinie oliwy, dodaję rosół, koncentrat, suszoną paprykę, ocet i kminek. Potem mięso pokrojone w kostkę i ziemniaki. Całość gotuję ok. pół godziny, jeśli jest zbyt rzadka zagęszczam łyżką mąki. Po przelaniu do miseczek można posypać natką, której nie kupiłam - zawsze zapominam :)
Nie wiem jak to się dzieje, że przy każdej potrawie brudzę połowę kuchennych naczyń...





5 komentarzy:

  1. Pierniczki śliczne! Czekam na przepisy na świąteczne smakołyki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie to wszystko ujęłaś!Mam bardzo podobne zdanie na temat przeżywania Świąt BOŻEGO NARODZENIA! ... czekam z niecierpiliwością na Twoje pomysły na jadalne prezenty!Zamierzam WSZYSTKO papugować! :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, wspaniala zupa! Uwielbiam:)Podsylam na maila pomysly na ciasteczka swiateczne, przy ktorych Mela bedzie sie swietnie bawic!

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...