poniedziałek, 4 października 2010

New York, New York!!!

Nigdy nie byłam w Nowym Jorku. Już sama, obowiązująca u nas polska pisownia przez J jest jakaś dziwna :) Z drugiej strony, gdybym napisala, że nie byłam w New York City, to by zabrzmiało jak obywatel Chicagowskiej Polonii. Pozostanę więc przy Nowym Jorku. Nigdy specjalnie mnie tam "nie ciągnęło". Gdybym dostała teraz pieniądze na podróż, Nowy Jork byłby pewnie pod koniec listy miejsc, które chciałabym zwiedzić.
A jednak ostatnio coraz częściej myślę o tym mieście. Gdybym porządnie się zastanowiła, okazałoby się, że rzeczywiście akcja ponad połowy moich ukochanych książek, filmów i musicali, właśnie tam się rozgrywa. Jeśli przyszedł wam do głowy stary Woody - to pudło, to zupelnie nie mój typ humoru i wręcz irytuje mnie jego dziwna młodzieńczo-starcza buźka. Miałam na myśli "Wiek niewinności" i Madame Olenska, "Wielki Gatsby", którego czytałam w okresie nastoletnim, a ostatnio nabyłam własny egzemplarz w składzie taniej książki za całe 5pln, i  przeczytałam ponownie. Alicia Keys, jej twórczość, koncerty live i słynny teledysk z Jay'em Z. Seks w Wielkim Mieście. A dosłownie kilka dni temu "Julie and Julia" - znakomita zabawa, bo literacko żadne tam arcydzieło.
Właśnie z "Julie and Julia" dowiedziałam się newsów o Nowym Jorku, które z jednej strony utwierdzają mnie w przekonaniu, że to miejsce nie dla mnie, a z drugiej strony, jakaś potworna przewrotność, że zaczęłam myśleć, że tak, kiedyś chcę tam pojechać. Julie Powell pisze, że jest kilka rzeczy kompletnie obciachowych dla mieszkańca Nowego Jorku: wyjść za mąż przed 30-stką, w dodatku za partnera jeszcze z czasów licealnych, na dodatek jedynego lub jednego z dwóch partnerów seksualnych w życiu. To już mnie dyskredytuje, a paradoksem jest to, że to właśnie wyzwolona Samantha Jones jest moją ulubioną bohaterką Seksu w Wielkim Mieście :))) !!!!!
Pozostaje jeszcze Martha Stewart. Bogini ogniska domowego przeniosla swój show do drapacza, nieodwracalnie związała się z Nowym Jorkiem, nie ma już nic wspólnego z kurą domową, a i tak te kury z przedmieść najbardziej ją właśnie kochają. Ja wolę te starsze programy, gdzie Martha wyplatała sobie koszyczki w ogrodzie lub sadzila fasolkę, a teraz zaprasza jakieś gwiazdy, co to nigdy nawet wody nie zagotowały, i uczy ich jak zrobić "monokl cynamonowy"!!!
No, jest jeszcze kwestia dzieci. W filmach akcji brawurowe pościgi zawsze zawierają ten element, że oto gangster lub wóz policyjny z trudem unikają najechania na matkę z wózkiem. I to przeważnie jedyny dowód na istnienie dzieci w Nowym Jorku, przynajmniej tak to wygląda w filmach. Więc jak ja do cholery miałabym się tam odnaleźć?!!
Praktycznie nie ma na to szans... :)
Jedyna możliwość jest taka: pojadę tam po czterdziestce :) moje dzieci będą sobie już gdzieś studiowały, i na pocieszenie po "opustoszeniu gniazda" będziemy sobie z Kacprem zwiedzali takie "niedzieciowe" miasta...

dziś znowu proponuję dynię, ale bajecznie prostą i bardzo smaczną zupkę, którą spróbowałam u mojej przyjaciółki Zuzi.

Zupa krem z dyni

surowa dynia (ja miałam połówkę, o wadze ok. 4kg!)
2 ząbki czosnku
2 gniazda makaronu jajecznego
kawałek masła
oliwa
sól
pieprz
bulion w proszku

Dynię obrałam, opłukałam, pokroiłam w kostkę i wrzuciłam do garnka, dolalam szklankę wody - nie dodawajcie zbyt dużo, zawsze można dolać, a dynia i tak jest bardzo wodnista. Wrzucam ząbek czoasnku i przyprawy, na razie trochę, resztę jak się ugotuje. Osobno gotuję makaron, ale dużo krócej niż w zaleceniach na opakowaniu. Kiedy dynia bardzo zmięknie przerzucam ją do blendera i miksuje razem z makaronem, żeby powstały z niego małe kwadraciki, które zagęszczą zupkę. Doprawiam do smaku i gotowe :)










2 komentarze:

  1. jeśli myślisz, że NY to takie niedzieciate miasto, to poprostu oglądasz nie te filmy;) poleacam "Masz wiadowomość"- trochę już stara, ale nadal urocza komedia romatyczna z Hanksem i Meg Ryan. poprawia humor i pokazuje bardzo rodzinną stronę tego miasta:) a zresztą w realu to jedno z najbardziej pro-dzieciak miast, jakie widziałam!raj- podjazdy, udogodnienia, masa kafejek, restauracji dla rodziców, wydarzenia kulturalne, darmowe zajęcia dla maluchów...eh, daaaleko nam do nich...a zupa z dyni zawsze jest na miejscu:) pozdrawiam i gratuluję dzieciaków, bloga i odwagi:) cocoLuna

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...