poniedziałek, 16 maja 2011

MOC MUZEÓW. Faszerowane ziemniaki doskonałe...

Jaki jest stan polskich muzeów? Od lat podśmiewamy się trochę z żalem, trochę z sympatią i opowiadamy o swojej wizycie w warszawskim muzeum ziemi. Gdy weszliśmy, to kobiety sprawujące nadzór nad eksponatami mało nie zemdlały ze szczęścia, że oto przyszli zwiedzający, którzy nie są tu obowiązkowo na jakiejś szkolnej wycieczce. Że przyszliśmy sobie z własnej woli w środku dnia, w środku tygodnia, w środku roku. Oprócz nas nie było żadnych zwiedzających. Prawie za rękę, a mojego męża to na pewno za rąbek bluzy, kobiety prowadziły nas do sali meteorów i z ogromnym podnieceniem pokazały nowe eksponaty. Mój mąż, który w dzieciństwie często bywał w muzeum ziemi, tłumaczył mi następnie, ze ten entuzjazm jest chyba spowodowany tym, że ta nowa część wystawy to pierwsza rzecz jaka się zmieniła w tym muzeum od 20 lat... smutne!

Jak przyciągnąć zwiedzającego? Morskie akwarium w Gdyni słono kosztuje, jednak moja trzylatka była zachwycona zarówno częścią "żywą", jak i tablicami edukacyjnymi, planszami i modelami. A pod koniec zwiedzania na dzieci czeka największa atrakcja: nisko zamontowane, bardzo płytkie akwarium z flądrami, jesiotrami i babką byczą, gdzie można "pogłaskać" rybę!

W sobotnią warszawską noc muzeów oddaliśmy dzieci "na przechowanie" do mojej mamy i umówiliśmy się na zwiedzanie muzeów z zamierzeniem takim, że między jednym a drugim punktem na trasie, będzie pit stop na piwo! Kolejki były potworne i przyznam, że jedyne co skłoni mnie do wyjścia w następną noc muzeów, to atmosfera miasta tętniącego życiem do późnej nocy, czego na co dzień nie ma - a szkoda! Udało nam się w nie najgorszym tłoku i wcale bez kolejki zajrzeć do muzeum techniki w Pałacu Kultury i aż żałuję, że nie miałam ze sobą aparatu fotograficznego, bo stare pralki ręczne i pierwsze automatyczne, kuchenki i inne "gadżety" ówczesnych gospodyń uświadomiły mi, że nie mam prawa narzekać na prace domowe!

Po pierwszej przerwie na piwo większość naszej grupy nalegała na niedawno otwarte muzeum erotyki. Tym byłam wyjątkowo rozczarowana. Podśmiewaliśmy się, że może zobaczymy jakiś pierwszy XIX wieczny wibrator, ale eksponaty to w większości stare ryciny i regulaminy prostytucji, czy wycinki z ostrzeżeniami przed chorobą weneryczną ze starych gazet. Ciekawa obserwacja jest taka, że na rycinach przedstawiono każdy rodzaj seksu: kobiet z mężczyznami i z kobietami, mężczyzn z kobietami i z mężczyznami, obu płci ze zwierzętami, seks młodzieży pod okiem i instrukcją dorosłych... Nie było nigdzie seksu z ciężarnymi, czyli ten ze zwierzętami to nie była perwersja ani dewiacja w porównaniu ze stosunkiem z brzuchatą? nieźle... pod koniec trafiłam na jakąś gablotkę i uradowana zawołałam Kacpra, że oto znaleźliśmy "pradawne" wibratory, ale okazało się, że to amulety płodności!!! :)))))

Na tym zakończyliśmy. Moja mama się podśmiewa, że muzeum seksu i techniki to dziwne połączenie jak na jedną noc...

******************************

FASZEROWANE ZIEMNIAKI II
  • 1,5kg ogromnych ziemniaków grilowych
  • 0,25kg żółtego sera*
  • pół paczki mrożonego groszku
  • 2-3 łodygi selera naciowego
  • 2-3 marchwie
  • sól, pieprz, oliwa


* dobrze, by ser był słony i ostry, ale może być zwykła gouda lub jakiś inny.

SOS JOGURTOWY
  • opakowanie jogurtu greckiego
  • ząbek czosnku
  • ogórek
  • łyżka oliwy
  • sól, pieprz


Niedawno, w czasie pobytu w Gdańsku, upatrzyłam na ryneczku te gigantyczne ziemniaki, których koło siebie dawno nie widziałam. Uwielbiam faszerowane ziemniaki! Pokazywałam już przepis z cebulką, serem i boczkiem, zajrzyjcie tutaj. Wiem, że to danie niektórych przeraża, ale naprawdę robi się je szybko. Najdłużej trwa pieczenie całych ziemniaków (posmarowane odrobiną oliwy, posypane solą i pieprzem, około 1,5h w 180-190C), ale podobno można je włożyć na 10 minut do mikrofali na dużą moc i efekt będzie taki sam jak po upieczeniu - nie wiem, nie próbowałam. Po upieczeniu (piec można nawet 2 dni przed faszerowaniem) trzeba schłodzić ziemniaki, przekroić na pół i wyjmować miąższ dużą łyżką - przy dobrze upieczonych jest to bardzo proste i szybkie. Do miąższu dolewam łyżkę oliwy i dodaję startą na dużym oczku marchew, posiekany seler naciowy, pół paczki mrożonego groszku i część startego sera. Farsz dokładnie mieszam i nakładam do pustych łupinek ziemniaczanych. Na koniec posypuję jeszcze warstwą sera żółtego i jeszcze raz do piekarnika, na jakieś pół godziny, 180-190C. Podczas pieczenia robię szybki sos jogurtowy, czyli mój ulubiony "jogórek". Ziemniaczki są wegetariańskie, zdrowe i przepyszne. Najlepsze na gorąco, ale ciekawe tez na zimno! Polecam, wypróbujcie, aha pierwszy raz zobaczyłam ten przepis u Rachel Ray w "30 minute meals".











9 komentarzy:

  1. Właśnie wydrukowałam przepis do spróbowania. Wygląda przepysznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. poprzednia wersja Twoich faszerowanych ziemniaków gości na naszym stole bardzo często, te też zamierzam wypróbować, choćby dzisiaj, na pewno będą pyszne ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałości ziemniaczane! Ekstra!

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam faszerowane pieczone pomidory a w takiej wersji jeszcze nie jadłam :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Ziemniaki uwielbiam w każdej postaci, a te wyglądają strasznie apetycznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale bym takie ziemniaczki zjadla:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam o tym Muzeum Erotyki - ale chyba nic ciekawego co?

    OdpowiedzUsuń
  8. Te ziemniaczki muszą być nieprzyzwoicie pyszne!!! Rozmarzyłam się nad ich smakiem...

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...