Mówi się o smaku zwycięstwa i goryczy porażki, a ja właśnie poznałam zapach sukcesu! Towarzyszą mu specyficzne dźwięki i melodie. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy iloma zmysłami można "doświadczyć" sukcesu...?
Jedni powiedzą, że na sukces trzeba ciężko zapracować, ale ja wiem, że czasami wystarczy po prostu cierpliwie poczekać...
Mela zapanowała nad nocnikiem!
W piątek po południu nagle usłyszałam z pokoju taką okropną melodyjkę, wydobywającą się z naszego grającego nocnika Looney Tunes... W niesamowitym pośpiechu wyjęłam czekoladki-nagrody, pobiegłam gratulować, a po drodze poślizgnęłam się na "nieudanej próbie", czyli "podłogowych" siuśkach, które nie trafiły tam, gdzie powinny ... :)
To jest dopiero sukces! Przez ostatnie trzy miesiące zupełnie odpuściłam sobie nocnik, pisałam już wcześniej, dlaczego... Stał sobie niewinnie na regale i czekał na ten wspaniały moment, który nastąpił w piątek: z niewyjaśnionych dotąd przyczyn Mela sama go sobie zdjęła i postanowiła tam nasiusiać :)
Za ostatnie dni należą się honory mojej pralce, która jest nastawiana kilkanaście razy dziennie i przerabia na okrągło kilkanaście par obsiusianych majtulek i spodenek, a raz nawet z nieco bardziej "stałą" zawartością.
Od innych rodziców wiem, że przez najbliższe dwa tygodnie muszę pilnie patrzeć pod nogi, a także kupić chyba jakiś hermetyczny pojemnik na mokre ubranka, bo niestety tempo ich gromadzenia jest nieco szybsze niż najkrótszy cykl mojej pralki. Stąd właśnie wiem, jaki jest zapach naszego ogromnego rodzinnego sukcesu... :)
Od jutra obiecuję jakieś "mądrzejsze" treści na blogu - dziś po prostu musiałam się pochwalić!
Na zakończenie napiszę tylko jak to dzieci potrafią absolutnie bezbłędnie skomentować pewne wydarzenia:
"Babcia! Chodź zobaczyć Meli kupe! Jest po prostu odlotowa!!!"
(autor: synek mojej siostry, lat 7)
Propozycja dzisiejszego dania to "wyczaruj coś z niczego",
czyli
Pasta pomidorowa z gotowych półproduktów
W niektóre dni bardzo się spieszę z obiadem, na dodatek nie mam czasu, by zrobić jakieś zakupy, bo albo bardzo pada i nie chcę wyciągać dzieci, albo po prostu mam gorszy dzień. Z pomocą przychodzą zgromadzone zapasy, a także gotowa - obrana marchewka z supermarketu, która nie jest doskonała, ale może długo leżeć w lodówce i w sam raz nadaje się do zupy i sosów.
Makarony to prawie zawsze błyskawiczne posiłki, a do tego jedne z najsmaczniejszych. Do mojej pasty potrzebne będą:
paczka makaronu, ja lubię penne lub fusilli, mogą być każde inne
czosnek, ile lubicie
cebulka, korzystam z ciągle trwającego sezonu na czerwoną
marchew, ja zużyłam trzy
puszka tuńczyka, może być w sosie własnym, a jeżeli z olejem to raczej go odsączam
czarne oliwki w solance, od razu posiekane w krążki, to jest na prawdę błyskawiczne danie
puszka pomidorów zwykłych (polpa) i jedno opakowanie przyprawionych, np. z bazylią i oregano (ja mam taki kartonik firmy Podravka)
odrobina oliwy
sól, pieprz
świeża bazylia (niekoniecznie, mogą być suszone zioła)
czosnek, cebulkę drobno siekam, marchewkę kroję w kostkę i podsmażam na oliwie, nie za długo. Potem dodaję polpę pomidorową i przyprawy, oliwki i połowę listków bazylii i gotuję przez kilkanaście minut. Uważajcie z marchewką, musi być twardawa! Jeśli się za bardzo rozgotuje sos będzie słodszy, co niektórym może wcale nie przeszkadzać, jednak ja wolę taką marchewkę do pogryzienia. Nie dodawajcie od razu tuńczyka. Dopiero gdy sos zgęstnieje i przestaniecie go gotować, na samym końcu dodajcie resztę bazylii i tuńczyka. Ja lubię od razu mieszać sos z makaronem, jeszcze w garnku, ale niektórzy lubią nałożyć najpierw makaron na talerz, a dopiero potem podać sos. Smacznego!
gratulacje dla Meli :)
OdpowiedzUsuńSuper Mela!! :-)
OdpowiedzUsuńJa wciąż walczę ze sobą - zlikwidować pieluchę i mieć kupę roboty, czy jeszcze poczekać? Ale chyba inaczej się nie da :-)
KUPĘ ROBOTY! dosłownie :)
OdpowiedzUsuń:-)))
OdpowiedzUsuń:-) Dzielna Mela!
OdpowiedzUsuńWłaśnie mój mąż przeczytał dzisiejszy wpis i się oburzył, że z wpisu wynika, że Mela ciągle siusia w majteczki, a to nie prawda! Oczywiście, że nie prawda! Ciągle chce siusiać do nocniczka, 90% sukcesu, ale czasem po prostu nie zdąży... stąd takie obciążenie naszej pralki...
OdpowiedzUsuńsuper MELA!!! Maks ma prawie 2 lata...i wlasnie kombinuje...kiedy i jak to zrobic...ech..potrzebuje porady mamy!!!!!
OdpowiedzUsuńa wlasnie...moj e-mail..moze mi ktos pomoze???? monika_hes@wp.pl.... z gory dzieki:)))
OdpowiedzUsuńBrawo Mela!
OdpowiedzUsuń