poniedziałek, 29 listopada 2010

Ja też robię katastrofy kuchenne :)))

Popołudnia w moim domu mijają według powtarzalnego schematu: dzieci śpią, ja w tym czasie mam chwilę dla siebie, którą muszę niestety wykorzystać na ogarnięcie mieszkania i szafy dzieci, stanu lodówki, naszykowanie obiadu etc. Ewentualnie chwila przy komputerze (bo skończyła się psia karma i trzeba zamówić!). Potem dzieci się budzą i czekamy na Kacpra, a ja pędem przebieram się ze stroju "roboczego" w taki, na którego widok on nie zechce wrócić do pracy, staram się uczesać, minimalnie podmalować - po prostu doprowadzić się do stanu niemal porządnego (a bardzo pożądanego).

Zawsze jednak na pierwszym miejscu jest ten cholerny obiad - bo w końcu przez żołądek się dociera tam, gdzie tak trudno dotrzeć!

Niestety zbyt często zdarzają mi się wpadki obiadowe, a to niegotowe na czas, a to przypalone, a to nie zdążyłam z sałatką. Ostatnio jednak przeszłam samą siebie, gdy za radą Nigelli policzyłam czas pieczenia kurczaka na 20 minut na każde 500g masy plus dodatkowe 20 minut. Sielska scenka, wszyscy siadamy przy stole, nawet Wojtas w swoim krzesełku już biesiaduje z nami, stawiam pięknie przypieczoną kurkę w brytfance na stole, och kochanie jak pachnie, jakie pyszne na pewno, daj ja pokroję. Widzę jak nóż wślizguje się w mięsko i nagle napotyka na delikatny opór. Kacper z rezygnacją przesuwa nożem trochę w bok, by odciąć płat mięsa, który odsłania piękne, surowe wnętrze! Surowe, tak surowe moi drodzy! Jeśli można zrobić coś gorszego niż zaserwować rodzince surowego kurczaka, to na pewno to również wkrótce mi się przytrafi, tymczasem jednak wracamy do mojego stołu i widzimy bliską wymiotów minę mojego męża. Chyba jeszcze musimy go trochę podpiec myniu! Daj kuczaka, woła Mela, chce kuczaka! Mamuniu, NO DAJ KUCZAKA. Nie wiem jak tam kurczaczki Nigelli, ale nasz musiał spędzić jeszcze półtorej godzinki w piekarniku, zanim Kacper go ostatecznie zatwierdził. Siedzieliśmy przy szybce piecyka i widzieliśmy jak z wnętrza tuszki wypływa makabryczna strużka krwi. Ohyda. Potem zasiedliśmy do tego późnego obiadu, który w międzyczasie zamienił się w kolację i jedliśmy - ja z musu, by pokazać, że jest ok, a Kacper, by pokazać, że trzyma moją stronę i nie chce mi zrobić przykrości. Każde przełknięcie było torturą. Myślę, że nieprędko drób wróci na nasz stół, coraz bardziej jednak nachodzi mnie ochota na zamówienie w sklepie gęsi - święta są ku temu wspaniałą okazją, a do tego dysponuję dwoma rewelacyjnymi przepisami: Nigelli oraz mojej teściowej.

Mimo wyjątkowo zniechęcającego opisu mojego kurczaka, podam Wam przepis, bo jest ciut nadziei, że jeśli macie sprawne piekarniki i więcej tolerancji dla surowizny, powiedzie się Wam!

Pieczony kurczak

cały kurczak
kilka marchwi, ziemniaków, czerwona cebulka, czosnek (cała główka)
suszony tymianek, rozmaryn, suszona słodka papryka
sól, pieprz, oliwa, kawałek masła
cytryna

W kubku mieszam oliwę z suszonymi przyprawami. Warzywa myję i obieram, kroję w kawałki. Nacinam skórę na piersiach kurczaka i wkładam głęboko do środka po małym kawałku masła. Całego kurczaka mieszam papką powstałą z przypraw i oliwy. Wkładam kurczaka do brytfanki i obkładam warzywami, dorzucam główkę czosnku, a do wnętrza kurczaka przekrojoną na pół cytrynę. Przykrywam i do piekarnika, po moich doświadczeniach już wiem, że 2 godziny w 200C to minimum, ale pod koniec nawet lepiej zwiększyć do 220C. Jeśli będzie od razu upieczony i nie narazicie nikogo na widok surowizny, to będzie to wspaniałe danie!









5 komentarzy:

  1. Mnie o wiele częśniej nie wychodzi :-)) A więc spoko :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też zawsze mam ten sam problem - jak długo piec, aby nie było surowe. A gdzieś słyszałam, że na każdy kg trzeba liczyć 1 godz. pieczenia ale nie wiem, czy to się sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to mam najczęściej problem z synchronizacją wszystkich elementów posiłku:) Zawsze coś jest za szybko, a coś za późno...Masakra...Najgorzej jak mi BARDZO zależy, bo rodzice, bo przyjaciele dawno nie widziani...Grr

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlatego ja nigdy nie porywam się na całego kuraka. Zawsze piekę udka, 1 godz. pod przykryciem, 15 min. plus opiekam i wychodzą upieczone. Największą wpadkę kulinarną zaliczyłam w liceum. Obiecałam, że na szkolną Wigilię upiekę ciasto...proste z owocami i bardzo dziwiłam się, że koledzy zachwycają się moim ciastem z...budyniem?!? Jakim budyniem do cholery - myślałam. Okazało się, że ciasto opiekłam a nie upiekłam! W środku było totalnie surowe!!!

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...