Wczesna edukacja dziewczynki na małą damę ma skrajnie niskie szanse powodzenia. Dziecko ciągle pyta: a co to? A co ja zrobiłam? A co Wojtuś zrobił? I na te pytania należy odpowiadać zgodnie z prawdą, choćby wielce dla nas niewygodną. Chodzi o czynności fizjologiczne. Gdy córka pyta mnie gdzie idę, odpowiadam, że do łazienki siusiu lub dwójkę (ale tak to piszę tylko na blogu, bo na prawdę to mówię, że kupkę! Aj co za wsytd :))) ). Gdy Mela pyta "Co Mela zrobiła?" mówię jej, że puściła bączka. I taka to właśnie jest przewrotność, że coś co nie powinno robić wrażenia, jest dla dziecka fascynujące! Mela puściła bączka! Ale czad!
Ooo Mama, Wojtuś puścił bączka! A ty co zrobiłaś? Też puściłaś? No i co?! Oczywiście, że tak! Każdemu się zdarza! Gorzej jest tylko w gościach, np. u mojej mamy, która jest na tym punkcie niesamowicie przewrażliwiona - reprezentuje ten typ, według którego kobiety a fizjologia to nie jest coś wspólnego :) niestety moja córeczka właśnie babci Joasi najbardziej lubi się pochwalić... "Dabcia Mela beka", "Mela puściła bączka" lub jeszcze lepiej "Mela strzela"!!! Czasem też staje się donosicielem: Tata puścił bączka, mama zrobiła kupkę, itd...
Czemu, czemu żyjemy w społeczeństwie, które uważa za coś wstydliwego normalne czynności fizjologiczne? Pamiętam jakie ogromne wrażenie zrobiło na mnie "Przeminęło z wiatrem" (to dopiero nazwa na dziesiejszy temat hihi), gdzie damy stwierdziły, że nie ma nic gorszego niż publicznie dostać czkawki!!!
Nie wiem jak to będzie, gdy Mela dorośnie i będę musiała jej wytłumaczyć, że nie wolno puszczać bączków w towarzystwie, bo ludzie są głupi i uważają, że lepiej jest, gdy cię rozboli brzuch :) żartuję, na pewno ją jakoś przekonam, skoro mojej mamie się udało z dwoma córkami, to może jest jakaś szansa na sukces :) wiem natomiast z góry, że z Wojtuniem nie będzie tak łatwo. Facet to musi sobie zdrowo pierdnąć, a jeszcze w większości przypadków odczuwa przy tym dumę, nie wstyd! To wszystko jeszcze przede mną :) szkoda, że nic nie ma na ten temat w poradnikach, które przeczytałam :) Pozdrawiam, niech towarzyszy wam nie-fart! :)
Sałatka z rukoli
To taki najprostszy z możliwych dodatków do obiadu, żeby było "coś zielonego"
paczka rukoli
pestki słonecznika (nie zobaczycie ich na zdjęciu, bo zapomniałam je dodać!)
suszone pomidorki
czarne oliwki
zielone oliwki
oliwa
ocet balsamiczny
sól
pieprz
Wszystko razem mieszam i gotowe!
Bleeee ;-)
OdpowiedzUsuńA ja bym poprosiła o pare przepisów dla cukrzyków - jakies porady, jak uniknąć tych cholernych zakazanych produktów a smacznie jeść...:-)
Myslalam, ze padne ze smiechu jak czytalam ten post ;) Racja, swieta racja. Potrzeby fizjologiczne maja wszyscy, ale robienie tego publicznie. No cos kazdy ma do tego indywidualne podejscie. Ostatnio mi sie przytrafila taka historia. Bylam z corka na poczcie i gdy juz z niej wychodzilam minela mnie starsza pani i okropnie glosno puscila baka. Cale szczescie moja corka miala buzie pelna bulki, bo napewno by to skomentowala :D a ja poprostu spalilabym sie ze wstydu. Coz za glupota, prawda? Dlaczego ja mam sie wstydzic? Dzieki za poprawieni humoru. Na salatke sie nie skusze, bo nie lubie rukoli... fuj! :)
OdpowiedzUsuńMoja corcia a 14 miesiecy wiec jeszcze nie mam z nia problemu. takim maluchom to jeszcze wszystko wolno :)
OdpowiedzUsuńsalatka pyszna. uwielbiam rukole. a najbardziej to przykryta bresaola, kawalkami parmezanu i polana oliwa z oliwek. mieszkam we wloszech i rukola rosnie tutaj jako zwykly chwast pod zywoplotem :) mozna najesc sie do woli. pozdrawiam
OOO super, że we Włoszech - bardzo zazdroszczę! Tam na pewno jest wspaniałe jedzenie, byłam latem i oczy mi wychodziły - nie wiedziałam co jeść najpierw :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW grudniowym Twoim Stylu jest artykuł "Małe książki o dużych sprawach". Polecają książki, które poruszają tematy trudne, tematy tabu, pomagają znaleźć rozwiązanie konkretnych problemów. Wspominają także o MAŁEJ KSIĄŻCE O KUPIE...Można podobno kupić w EMPIK-u...:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, chętnie przejrzę, jak się następnym razem wybiorę do empiku. Parę miesięcy temu kupiłam "Nocnik nad nocnikami" gdzie też wszystko jest nazwane jak należy i pomaga wyjaśnić dziecku do czego służą pewne części ciała i gdzie powinno trafić to co z nich "wychodzi" heh :)
OdpowiedzUsuńSą kobiety, które nigdy nie wyuczyły się dyskrecji w sprawach wydalania...a może to sytuacja zawodowa zmusiła je, aby potraktować ten temat w sposób naturalny. Od razu przypomina mi się mój ostatni pobyt w szpitalu, gdzie raz dziennie pielęgniarka nie zwracając uwagi na tajemnicę danych osobowych krzyczała przez pół korytarza: PANI KOWALSKA! KAŁ BYŁ?!?
OdpowiedzUsuń