... czyli o tym jak mój mąż wyleczył się z przeziębienia
Ostatnio wszyscy nie czujemy się najlepiej, od znajomych też wiem, że "glut" wisi w powietrzu. Mój mąż dopiero co, kilkanaście dni temu był na L4, teraz nie może sobie pozwolić na kolejne... Więc w niedzielę wieczorem, na urodzinach mojego siostrzeńca cała rodzinka rozgrzewała się alkoholem. A mój szwagier, wziąwszy Kacpra na stronę, podzielił się z nim przepisem na wspaniałą kurację - szkocki specjał przeciw przeziębieniu, otrzymanym od kolegi Irlandczyka.
Ostatnio wszyscy nie czujemy się najlepiej, od znajomych też wiem, że "glut" wisi w powietrzu. Mój mąż dopiero co, kilkanaście dni temu był na L4, teraz nie może sobie pozwolić na kolejne... Więc w niedzielę wieczorem, na urodzinach mojego siostrzeńca cała rodzinka rozgrzewała się alkoholem. A mój szwagier, wziąwszy Kacpra na stronę, podzielił się z nim przepisem na wspaniałą kurację - szkocki specjał przeciw przeziębieniu, otrzymanym od kolegi Irlandczyka.
Mój mąż uwielbia wszystko, co szkockie i irlandzkie, najchętniej zamieszkałby na stałe w tawernie rybackiej, jak z reklamy Tullamore Dew. A przepis, którego nazwa brzmi Hot Todd, brzmi jak następuje:
pół szklanki whiskey
pół szklanki wrzątku
kilka łyżeczek cukru trzcinowego
sok z cytryny
- podoba mi się ta receptura!- podsumował
Na mój gust najbardziej szkocki w tym wszystkim jest cukier trzcinowy, prawda?? :) i oczywiście cytryna...
Mężczyźni - każdy powód dobry, żeby się napić - nawet przeziębienie.
Mąż spożył miksturę, pierwszego dnia pojedynczą porcję, nazajutrz zaś w pracy dzielił się ze wszystkimi recepturą na "doskonałe staroszkockie remedium!". Jeszcze parę dni, a opowieść nabrałaby więcej barw, np. to stary przepis, przekazywany z dziada na ojca i na syna, którym podzielił się ze mną pewien rybak :))) Wczoraj zaś wypił już dwie takie szklaneczki, no a chyba każdy wie, że gorący alkohol nieźle trzepie. Spędziłam więc wieczór z głupkowato śmiejącym się wesołkiem... :))) Podchodził do lustra, otwierał paszczę i oglądał swoje gardło. To działa! - cieszył się.
Najcenniejsze jest w tym jednak to, że Kacper tak bardzo uwierzył w skuteczność tego drinka, że naprawdę ozdrowiał :) rano cały czas zachwalał to doskonałe remedium, fantastyczny skład i przeciwbakteryjne działanie.
Na szczęście skoro mąż jest zdrowy, to znaczy, że dziś po południu ja biorę L4 :)))
Dziś ciągle zajadamy zupkę z dyni, ale w zeszłym tygodniu jedliśmy całkiem niezłą zupkę pomidorową, we włoskim stylu, również doskonałą na jesienne przeziębienia. Jest tak prosta, że aż wstyd mówić, że to w ogóle jakiś przepis, ale za to pyszna!
KREM Z POMIDORÓW NA SPOSÓB WŁOSKI
- 2 puszki pomidorów (polpa di pomodoro)
- kilkanaście listków bazylii
- kilka ząbków czosnku
- oliwa
- bulion w proszku
- słodka papryka w proszku
- sól i pieprz
- woda
Czosnek przeciśnięty przez praskę podsmażam na oliwie, następnie dodaje pomidory, puszki wypłukuję do garnka wodą z kranu, wrzucam część bazylii, łyżkę proszku bulionowego i gotuję kilkanaście minut. Potem wszystko miksuję i doprawiam solą i pieprzem.
Własnie sprzedałam mężu memu przepis...
OdpowiedzUsuńCoś czuję że szybko się rozchoruje ;)
no a mój to nic dla mnie nie zostawił tej "łychy"... też by mi się teraz przydało heh.
OdpowiedzUsuńA czy ten specyfik można sobie serwować profilaktycznie? Bo bym może dziś spróbowała... :) Gonia, wpadnę do Was w przyszłym tygodniu jak będziecie zdrowi żeby Wam jakiegoś syfa nie przywlec... A zupka będzie dziś u mnie grana, trzymaj kciuki :)
OdpowiedzUsuńBuziaki,
M.B.
Myślę, że ten "znakomity szkocki specjał" można pić zawsze :) swoją drogą czy pamiętacie z dzieciństwa, że w chorobie najbardziej stawia na nogi obietnica dana przez rodziców, ze coś kupią, gdzieś z nami pójdą? Wtedy dzieci zdrowieją błyskawicznie :)
OdpowiedzUsuńHehehe ciekawe od kogo Kacper ma ten przepis...? Zadziwiające, jaki świat mały, bo już też slyszałam o tym "świetnym remedium" :)))
OdpowiedzUsuńO ja np mogłabym wyzdrowieć w 5 minut za obietnice nowych butków...
OdpowiedzUsuńA teraz nie mam wyboru bo dostałam od meża piekne kaloszki :/ ale nic mu za to nie obiecałam... to może jeszcze pochoruję :D