Teraz, gdy już wielu członków rodziny i kilkoro przyjaciół tu zagląda, to okazało się, że przyczepili się do kilku spraw, wymagających sprostowania :)))
1) moja siostra twierdzi, że robię z siebie matronę, co to siedzi w domu w dresie, i na spacer chodzi jak lump i bez makijażu...
Maluję się, a jakże - przynajmniej bronzer heh :) żartuje, ale niestety tusz do rzęs to rzadki luksus - nie sprawdza się na spacerach, wolę mieć mniej "podkreślone oko", niż po długim spacerze wyglądać z rozmazanym tuszem i rozwianą fryzurą, jak matka, co to przedawkowała coś.... (nie bardzo wiem co, ale generalnie chodzi o to, że nie chcę wyglądać źle!)
Zdjęcie ze spaceru - szczyt elegancji to nie jest, ale bez dramatu :)))
2) kwestia butów - no cóż, ciężko mnie posądzić o nadążanie za trendami, ale to wynika z tego, że nie zarabiam zupełnie własnych pieniędzy, więc chwilowo, gdy idę na shoe shopping - praktyka i wygoda przeważa. Stąd latem japonki, na zimę emu, ale UWAGA! na jesień kalosze oficerki - to chyba ostatnio bardzo modne??? (zdobycz wyłowiona na allegro, zdjęcia przy okazji). Natomiast wysokie koturny, i inne bajeranckie i cudowne obcasy na razie nie dla mnie... Ostatnio nawet mierzyłam WYMARZONE fioletowe obcasy, ale uznałam, że nie mialabym kiedy ich nosić - leżały by w szafie i obrastały kurzem (!)...
Zobaczcie jakie piękne...
Wieczorne "wyjścia" ciągle jeszcze zbyt rzadko nam się zdarzają, a wtedy wspieram się tym co mam w szafie z czasów studenckich :))) na szczęście jestem miłośniczką klasyki i mam trochę uniwersalnych ślicznych butków, które zawsze można włożyć. Te tutaj to byłby kaprys... Zdjęcie z telefonu.
3) Spotkanie z koleżanką karierowiczką - kilka przyjaciółek o dużym sukcesie zawodowym martwiło się, czy to o nie chodziło :))) To nie bylyście Wy, moje kochane!!! A teraz uwaga: opisałam na swoim przykladzie sytuację, którą zna każdy z Was! To nie musi być taka jaka mnie zaskoczyła, gdy objuczona zakupami wracam, z długiego spaceru i wiatr potargał mi włosy etc. Ale np. jak wyszłyście prosto od kosmetyczki, z napuchniętą twarzą i spotykacie atrakcyjną byłą dziewczynę swojego faceta. Albo jak na kacu po długiej imprezie schodzicie zamotane w płaszczu do sklepiku, żeby tylko kupić coś do picia i wpadacie na przystojnego sąsiada. Albo jak wychodzicie z przymierzalni na chwilę, żeby spojrzeć na siebie w dalszym lustrze, niestety okazuje się, ze strój leży fatalnie, i nagle z kabiny obok wyskakuje jakaś nielubiana suka, która ma ogromną satysfakcję z tego, że przyłapała cię w czymś obciachowym :))) takich sytuacji jest mnóstwo, każdy je przeżył, a jak mówi, że nie, to i tak nie uwierzę!!! Cóż, a ja po prostu mam takiego pecha, że nie raz przytrafiła mi się każda z wyżej wymienionych :)))
4) Co do przepisów: przepis, który zamieszczam prawie zawsze jest czymś co przyrządziłam danego dnia, dzień/ kilka dni przedtem lub na następny dzień, i nie znaczy to, że na obiad są kanapki z oliwkami!! Na obiad było coś innego, a kanapki były przekąską. Ale zdarza się też, że coś dobrego mi się przypomni i po prostu zamieszczam przepis, a wcale tego dnia go nie przyrządzałam.
Zostałam też poproszona o zamieszczenie kilku przepisów, postaram się w najbliższym czasie to zrobić. Mam tylko problem z zupą szczawiową - najlepszą robi moja teściowa, więc jem tylko u niej. Są potrawy, których raczej nie będę próbowała szykować - po prostu jest jeden mistrz, można próbować go naśladować, ale po co, skoro ideał jest na ... telefon? Dzwonię i umawiamy się na szczawiową, więc nie ma sensu samemu się trudzić. Tak samo jest z rybą po grecku mojej mamy. Może kiedyś zamieszczę przepis, ale uwierzcie mi, że nikt tego nie zrobi tak samo. To są dania, które obie moje mamy praktykowały przez lata. Kiedyś przejmę schedę, na razie wolę się wpraszać na gotowe :)))
Dziś proponuję
PENNE ZE SZPINAKIEM
Ile osób, tyle przepisów... a mój przepis taki:
- paczka makaronu penne
- paczka liści szpinaku*
- paczka serka śmietankowego**
- kilkanaście liści bazylii
- czosnek - ja daję jeden ząbek i nie radzę więcej, a początkującym, nawet pół
- sól
- pieprz
- tarty ser włoski do posypania
*kupuję w paczce, bo listki są młode i małe, zaś te w warzywniaku ogromne, brudne i ze ślimakami - ale jak je umyć to są doskonałe :))) !!
**- dowolność: ricotta, turek śmietankowy, czy moja ukochana philadelphia, około 250g paczka
Szpinak, serek, czosnek i połowę liści bazylii do malaksera i robię papkę. Ugotowany makaron mieszam z papką i dekoruję listkiem bazylii. Można też uprzednio podgrzać papkę, ale nie gotować!
Gonia, punkt 3 po prostu BOSKI :) Boski! A zupę szczawiową sama opanuję w stopniu mistrzowskim i Ci ją zaprezentuję :)
OdpowiedzUsuńBuziaki!!
Twoja fanka
M.B.
Liczę na to!!!
OdpowiedzUsuńPenne apetyczne :-)
OdpowiedzUsuńTy to masz dar do pisania...!