Święta, święta, niestety już po świętach... Pod choinką znalazłam wspaniałe prezenty! Mój kuzyn zgodził się przebrać w strój Świętego Mikołaja, więc Mela miała ogromną frajdę. Ale tak mi się wydaje, że Mikołaj tak sam z siebie nie wiedział co lubię - może zaglądał na mojego bloga...? :) Mój prezent ewidentnie nawiązuje do wpisu o Carrie i Bigu, o ich kłótni dotyczącej prezentu na rocznicę ślubu- przypomnicie sobie i czym mówię zaglądając tutaj! :) Ten sam błąd, co Big, popełnił mój brat: z ogromną dumą przyznał, że dla swojej dziewczyny kupił wspaniały prezent! Jaki? - zapytałam z zapartym tchem. Dysk wymienny do komputera!
Z wrażenia aż ulał mi się sok z buzi!!! - Ty głupku!
- Co?! Przecież to bardzo przydatna i praktyczna rzecz! Trzeba archiwizować zdjęcia i inne pliki!
Moje oburzenie było prawdziwe i chyba skuteczne, bo błyskotki dla jego ukochanej również pojawiły się pod choinką. A ja... dostałam od męża najpiękniejszy (oprócz zaręczynowego) pierścionek w kształcie zawiązanej kokardki - jak księżniczki! Prawdziwe cudo!
Drugim wspaniałym prezentem, bardzo praktycznym (te nie od męża mogą być praktyczne :) !!!) był kultowy notes - Moleskine, na przepisy kulinarne. Jest tam wszystko, czego Desperate Housewife może potrzebować - osobne sekcje na przystawki, zupy, dania główne, dodatki do dań głównych, desery, kilka sekcji nieoznaczonych - można je opisywać według uznania, miejsce na wklejanie wycinków z gazet, kieszonka na karteluszki z przepisami podyktowanymi przez telefon przez mamę, babcię, teściową lub przyjaciołkę, naklejki do oznaczania co ciekawszych przepisów, a nawet kalendarz pokazujący od kiedy do kiedy trwa sezon na jakie owoce i warzywa na każdej półkuli!!! Ogromnie się z tego ucieszyłam - mam pełno karteluszek i wycinków z przepisami, które są na najlepszej drodze, żeby się zgubić! Dużo przepisów mam "w głowie", a pamięć szwankuje, nigdy zaś nie zdobyłam się na to, by spisać niektóre przepisy na komputerze! A teraz mam ten notes, to przecież Moleskine - mnóstwo sławnych artystów i pisarzy używało tych notesów, m.in. Ernest Hemingway i Ryszard Kapuściński - może i mi jest pisana jakaś kariera literacka!!! ??? :))) Dziękuję Ci, droga przyjaciółko za ten wspaniały podarunek - już nic mi nie umknie, a kilka wolnych poświątecznych chwil spędziłam sam na sam z moim notesem, planując kolejne rozdziały i zachwycając się tym cudeńkiem (ale ze mnie wariatka!).
Po świętach jestem objedzona do granic możliwości - a moje możliwości są ogromne!!! Dla lekkiego przejścia tych poświątecznych dni, podaję przepis na:
OSZUKANA SAŁATKA CEZARA
Oszukana dlatego, że nie lubię sosu Worcester, a może dlatego, że nie miałam go pod ręką, no i nie dodałam też jajek na twardo - zapomniałam je ugotować, a potem już byłam zbyt głodna, by czekać aż się ugotują. Oczywiście są w oryginalnym przepisie, dlatego je dodajcie. Nie jestem też pewna czy w tej sałatce jest oryginalnie grillowany kurczak, chyba czasem zdarza się szynka, ale trudno - ja robię ją tak:
- główka sałaty rzymskiej
- ząbek czosnku
- pierś kurza
- 4 tosty (ja użyłam ziarnistych)
- kilkanaście plasterków parmezanu (lub podobnego sera)
- 2 jajka na twardo
- oliwa
- sos Worcester
- sok z cytryny
- gruba sol morska
- pieprz
Sałatę myję i rwę liście na duże kawałki, układam na półmisku. Pierś kurzą posypuję solą i pieprzem, smaruję odrobinką oliwy i smażę na patelni grillowej. Po smażeniu odstawiam do ostudzenia. Tosty rumienię również na patelnie, bo jak kiedyś wspomniałam - nie mam tostera (i bardzo dobrze). Ząbek czosnku rozcieram z solą, podgrzewam na patelni z odrobiną oliwy aż powstanie gładka masa. Przekładam do kubeczka, dodaję więcej oliwy, sok z cytryny, sól i pieprz (wtedy właśnie jest miejsce na sos Worcester), mieszam i tym dressingiem polewam liście sałaty. Tosty kroję w kostkę, piersi kurze w plasterki, układam na sałacie, posypuję plasterkami parmezanu. Oczywiście jeśli ktoś ugotował jednak jajka na twardo - należy je dowolnie pokroić - wolę ćwiartki niż plasterki - i dodać do sałaty. Lekkie i zdrowe!
Musiałam niemal natychmiast zapełnić chociaż kilka kartek - jakbym miała za chwilę zapomnieć te przepisy! |
Powklejałam tu swoje ulubione wycinki z gazet |
Notes jest boski!!!! :D
OdpowiedzUsuńTeż taki chce... jeszcze nie wiem na co, ale chce :)
Zamiast recipe journal możesz mieć book journal lub film journal - zapisywać notatki o obejrzanych filmach i przeczytanych książkach, wklejać wycinki z recenzjami, wywiady z autorami :) uwielbiam prowadzić takie dzienniki :)
OdpowiedzUsuńich notesy są genialne. nawet taki mały zwykły do torebki a jak cieszy!
OdpowiedzUsuńTylko gdzie takich szukać??
OdpowiedzUsuńMój notes dostałam od przyjaciółki ze Stanów, ale są w niektórych sklepach i na aukcjach internetowych.
OdpowiedzUsuńFantastyczn asałatka - moja ulubiona w fajnej wersji!
OdpowiedzUsuń