wtorek, 21 grudnia 2010

Rudolph, the Red-nosed Reindeer


Ja pierniczę! Cały weekend upłynął pod znakiem lukrowania. Kacper był bardzo szczęśliwy, bo mógł do woli grać w Warcrafta, a ja nie miałam kiedy mu suszyć głowy, bo byłam zajęta CZYMŚ INNYM - znacznie ważniejszym - moim pierniczym rytuałem...

Jestem tak niezdrowo zakręcona na punkcie lukrowania moich pierniczków, że można to uznać za objaw jakiejś choroby - tu nie ma miejsca na pomyłki, a jak coś pójdzie nie tak - jest powodem do histerii! I oczywiście, że poszło nie tak! Trzy śliczne pierniczki w kształcie Mikołaja oraz dwa w kształcie renifera - trafiły pod termos, który niechcący upuścił Kacper, amputując reniferom nogi i dekapitując jednego Mikołaja... Piernikowy weekend czyni ze mnie świra! Były trzaskania drzwiami, wielka obraza o roztrzaskane pierniczki a nawet biednej Meluni się trochę oberwało... Nie teraz koteńku...

Na szczęście coroczny weekend piernikowy już za mną :)
Jak napisałam już wczoraj, ozdoby do pierników przyszły wraz z pocztą już na początku grudnia, do tego miałam jeszcze spore zapasy z poprzednich lat. W tym roku skusiłam się na barwnik w kolorze cielistym oraz jadalne srebrne cekiny w kształcie gwiazdek z tortownia.pl oraz barwnik super biały i różowy z wypiekarni.
Lukry do dekoracji robię najprostsze z możliwych: mieszam kilka łyżeczek cukru pudru z łyżeczką wody, powstaje gładka emulsja, do której dosypuję na koniuszku od wykałaczki odrobinę barwnika. Mam gotowych kilka takich miseczek i przystępuję do pracy uzbrojona w kilka łyżeczek i sporo wykałaczek - są świetne do "rysowania" szczegółów lukrem na pierniczkach, oraz do precyzyjnego przyczepiania cekin i perełek. Perełki przetrwały z ubiegłego roku: złote, srebrne i drobniusieńkie białe, to się chyba nazywa maczek cukierniczy i jest świetny do pierniczkowych muchomorków :)

Jeśli pierniczki mają być polukrowane w różne kolory, np. moje czerwono-białe skarpety świąteczne lub figurki Mikołajów - nakładam na początku tylko jeden barwnik, np. cielisty na twarz i dłonie Mikołaja i potem odkładam go na parę godzin, żeby porządnie wysechł. Inaczej, gdy niechcący położymy lukier o innym kolorze zbyt blisko - barwniki mogą się zmieszać na granicy i powstanie jakaś dziwaczna bura barwa. Celowe mieszanie barwników to inna sprawa, w tym roku kombinowałam z różowym, gdy dałam maleńko barwnika wyszedł taki ładny perłowy odcień, gdy bardzo dużo - prawie amarant. Dodawałam też do różnych kolorów biały barwnik, przez co odcienie stawały się bardziej mleczne.

Najgorszy jest oczywiście czerwony, bo barwi nie tylko lukier, ale też moje palce i blat kuchenny - na szczęście nie trwale. Czerwony zostawiam na koniec, bo najdłużej schnie, no i najmniej chcę, żeby zafarbował nie to co powinien :) Na koniec pierników wielokolorowych, bo jeśli chodzi o te malutkie - jednokolorowe, to zaczynam od czerwonego, bo to najbardziej świąteczny kolor!

Te kilkugodzinne przerwy w nakładaniu barwników, to jest właśnie ten powód, dla którego lukrowanie i pierniczenie trwa cały weekend. W tym roku święta kiepsko wypadają i weekend jest duuużo za wcześnie przed wigilią, ale to jedyny czas, kiedy Kacper może zająć się dziećmi, żebym ja mogła spokojnie pierniczyć :) ale spokojnie, ciasteczka przetrwają do świąt z pewnością.

Oto moja galeria stworków i potworków, a także gitar, choinek i grzybków :)








 Partia różowa, amarantowa i mleczno-różowa





 Rudolph - the Red-nosed Raindeee
 I Pani Reniferowa w wersji pink



14 komentarzy:

  1. Zazdroszczę cierpliwości do lukrowania. Dla mnie najfajniejsze to jest zagniatanie ciasta, resztę traktuję po macoszemu. Widzę, że sporo tracę. W przyszłym roku chyba będę musiała się poprawić:P Gratuluję cudownych pierniczków!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawdziwe dziełka sztuki, aż szkoda będzie je jeść! Ja też lubię piec pierniczki, robię to samodzielnie dopiero od kilku lat, ale przyjemność jest duża. Zastanawiam się tylko czy piec je w tym roku. Bardzo bym chciała, ale czy jako mama karmiąca mogę pałaszować pierniczki? Czy mojej dzidzi ta mnogość przypraw nie zaszkodzi? Co myślicie? Dodam że dzidzia ma dopiero miesiąc... jutro kończy:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny blog, a pierniki...ekstra. A gdzie kupowałaś te foremki? Zwłaszcza krab mi się podoba. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne! :-)

    Strasznie lubię Cię czytać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zadziwiasz mnie za każdym razem. Ja to leń jestem, mnie by się nie chciało. Dzieła cudne, nadal zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krab jest z Ikei - taka seria plastikowych foremek, są świetne dla dzieci, bo nie kaleczą. Zrobię fotkę i jutro uzupełnię. Dzięki za komplementy :) czuję się razem z moimi piernikami baaaardzo dowartościowana!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ cudeńka! Rzeczywiście aż szkoda je jeść...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyszłam po sznurku do Ciebie od Zdesperowanego Guttosława ;)

    Jestem pod wrażeniem, kiedy patrzę na kolejne ozdabiane pierniki. Ja jestem zbyt leniwa. Podoba mi się ten hmmmm rozplaszczony stworek. Możesz pokazać foremkę?

    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam już nawet swoich faworytów: gitara, krab i ciastek:-) boskie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pod tym linkiem jest zestaw foremek do ciasta z Ikei, ten z rozpłaszczonym krabem :)

    http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/80133039

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj! Fajnie "pierniczysz" :) Ja lepiej piernicze niż "piernicze"...
    Pozdrawiam przed-świątecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Patrząc na Twoje dzieła, aż żałuję, że w tym roku odpuściłam sobie pierniczenie;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Krab! no właśnie, ja chcę tego kraba ;) Dzięki za link.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...