Pamiętacie mój Moleskine na przepisy? Sporo już zapełniłam - na końcu puste strony zajęłam przyklejonymi wycinkami z gazet. Mam wycinek z przepisem na sałatę lyońską, musi być albo z Vivy albo z Gali - nie pamiętam :)
Mój synek nie spał wiele w nocy, za to kimnął sobie nad ranem, kiedy ja już się rozbudziłam, więc poranny skok na lodówkę zaowocował takim oto apetycznym daniem:
SAŁATA LYOŃSKA
- paczka mieszanych sałat, lub liście różnych gatunków sałat dobrane według uznania
- 6-8 plastrów wędzonego boczku
- 2 jajka
- kilka łyżek octu spirytusowego
- 4 łyżki oliwy
- łyżka musztardy **
- 2 szalotki lub inne cebule, według uznania
- sól, pieprz
- łyżka czerwonego octu winnego lub innego octu a nawet soku z cytryny
- kilka kromek bagietki lub innej bułki - na grzanki
** w oryginalnym przepisie jest musztarda Dijon - takiej użyłam, ale dla mnie ten dressing był za ostry, następnym razem użyję zwykłej musztardy zmielonej lub z ziarnami. Po prostu wolę delikatne dressingi, ale jeśli ktoś woli wyraziście i na ostro - niech będzie dijońska.
Boczek podsmażyłam na patelni - lubię mocno wysmażony, na granicy przypalenia (tę granicę często przekraczam!). W garnku zagotowałam wodę na jajka, wlałam kieliszek octu spirytusowego i bardzo delikatnie wbiłam jajka - robiłam to po raz pierwszy i wyszło nieźle! To tzw. jajka w koszulkach. Gdy się ugotowały (na miękko, czyli ok. 3 minuty), delikatnie je odcedziłam na talerzu z ręcznikiem papierowym. W piekarniku podpiekłam kromki bułki na grzaneczki - jeśli macie toster - będzie szybciej :) Przygotowałam dressing: w miseczce wymieszałam posiekane szalotki, oliwę, musztardę, czerwony ocet winny, sól i pieprz, po czym na dużym talerzu wymieszałam liście sałaty z dressingiem. Na wierzchu ułożyłam plastry boczku, dookoła grzaneczki a na wierzch - jajka w koszulkach. Tuż przed podaniem jajka trzeba nakłuć, żeby żółtko trochę wypłynęło i stało się częścią dressingu. Sałatka jest bardzo efektowna, idealna na walentynkowe śniadanko, lub śniadanie z innej okazji dla ukochanego lub ukochanej :))) ja właściwie nie lubię walentynek, ale ciężko uciec przed ich siłą medialną!
P.S. to jest porcja na dwie osoby (głodne!), więc reszta czeka w lodówce na powrót mojego mężunia :)
Boska! ;D
OdpowiedzUsuńMmmm... napewno przepyszna, zresztą jak większość Twoich przepisów.
OdpowiedzUsuńGosiu mam pytanko z innej beczki: co gotujesz Wojtusiowi do jedzenia? Mój Młody jest w tym samym wieku, a pomysły na jedzonko dla niego już mi się kończą.
:) wyobraź sobie, że dla Wojtusia jeszcze nie gotuję! :))) na razie jest na słoiczkach, ale niebawem mu zacznę gotować jakieś podstawowe jarzynki z ziemniaczkami, ryżem lub kaszą i będę mu to miksować. Zimą jakiś jest mały wybór tych warzyw, czekam na pierwsze wiosenne młode ziemniaczki, i wysyp jarzyn i owoców. Na razie dostawał tylko kompocik z jabłek i suszonych śliwek i gotowanego ziemniaka z rozmrożoną dynią, którą ugotowałam jesienią. Okropne, co? Ja tyle gotuję a on słoiczki :))) jeszcze nadejdzie dla niego pora na degustacje innych dań :)
OdpowiedzUsuńWow! Ta sałatka wygląda bardzo efektownie i apetycznie!
OdpowiedzUsuńZawsze najpierw oglądam zdjęcia i tak się zastanawiałam co to pływa w tym garnku:)
OdpowiedzUsuńWygląda smakowicie- tym bardziej, że ja lubię smażony boczek, taki mocno chrupki, czyli jak Twój:)
p.s. podczytuję od dawna, więc czas się ujawnić:)
:) dzięki za ujawnienie :))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to mi narobilas ochoty: i na salatke, i na Moleskine'a :)
OdpowiedzUsuńchętnie spróbuję smaków, które są mi jeszcze nieznane..
OdpowiedzUsuńWszystkie wyroby Małgosi sa pyszne, choć dostaję resztki. Sałatkę też dostalem już bez jajka.
OdpowiedzUsuńkomentarz "obserwatora" szczerze mnie ubawił :)
OdpowiedzUsuńTo mój kochany Teść :))))))) jak przychodzi na "dyżur" do dzieci - zawsze go czymś uraczę :)
OdpowiedzUsuń:) ma szczęście, że coś mu "skapnie" :)
OdpowiedzUsuńWiem ,ze moze nie na temat ale musisz to koniecznie przeczytac ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.j-walk.com/other/goodwife/index.htm
Co ty na to? ;) ja sie ubawilam do lez.
Ps. salatka pyszna
:) tak, dostałam to kiedyś jako demotywator :) też się uśmiałam... :)
OdpowiedzUsuńSałata wypróbowana - niebo w gębie! U nas dotąd rządziła sałatka Cesar, ale teraz hmmmm...
OdpowiedzUsuń