Moja siostra powiedziała mi, że gdyby nie gotowanie i blog, to moje życie byłoby śmiertelnie nudne! Cóż - każdy widzi to odrobinę inaczej: dla jednych jestem ogarniającą niemożliwe młodą dziewczyną, która w miarę wcześnie uwinęła się z tematem dzieci i czeka mnie już tylko wspaniała przyszłość zawodowa z urlopami pełnymi przygód. Dla nich to niesamowite, że jednocześnie wychowuję dzieci, utrzymuję liczne relacje towarzyskie i rodzinne, kreatywnie spędzam czas w domu, gotuję i bloguję. Dla drugich jestem nieuchronnie zbliżającą się do trzydziestki kurą domową, która przemieszcza się z kanapy do kuchenki, sprząta wiecznie rozłożone zabawki, wyjmuje ciastolinę z pomiędzy poduszek od kanapy, i gdyby nie jakaś namiastka kreatywności w postaci bloga, to nie byłoby pewnie nawet o czym ze mną porozmawiać!
Fakt, ostatnio trochę przeginamy z oglądaniem telewizji, te zimowe wieczory to był maraton House'a, chirurgii otyłości, planety ziemi i szkła kontaktowego, którego nie cierpię - więc to świadczy o wieczornym zmęczeniu: tylko tępe, hipnotyczne wpatrywanie się w odbiornik. Nic z tym złego. Tylko kilka refleksji mnie naszło po obejrzeniu jakże wielu bloków reklamowych tej zimy... Pierwsze co rzuca się w oczy, to model mamuśki prezentowany w reklamach, np. Winiary. Laska ok. 30-tki, posiadająca trójkę dzieci w wieku przedszkolnym lub jedno, a najwyżej dwoje, ale już kilkunastoletnie podlotki. W dżinsach biodrówkach. opiętym trykociku i z nienagannym makijażem szykuje jakąś klasyczną zupę, barszcz, ogórkową (na żeberkach - przepis wyjęty z mocno zardzewiałej puszki), jakąś potrawkę. Krótkie obliczenia, z których wynika, że jak laska ma 3 dychy i dziecko w wieku gimnazjalnym to albo mega wczesna wpadka albo coś tu nie pasuje! Wiem, że może produkty reklamowane przez Bożenę Dykiel to nie jest już powiew świeżości, ale bez przesady!!!
Drugie co mnie wk...wia, to taki podział, że synek z tatusiem idą odrabiać lekcje, a "dziewczyny" zostają w kuchni i gotują tę nieszczęsną ogórkową na żeberkach. A inna reklama w formie wywiadu - pytanie o barszcz czerwony - i kto odpowiada? sterana życiem mamuśka z nad wózka, jakaś pani w zatłoczonym sklepie, a na koniec "Mój jest doskonały" mówi pani domu, czyli laska lat 27 góra z 12 letnią córką! Zgrabnym obrotem tyłka sięga do szafki po saszetkę barszczyku! To media kreują jakiś taki fałszywy podział, że te kobitki co to próbują robić barszcz domowy są objuczone zakupami, pchają wózek, są starsze i spocone. A te, które mają saszetki to laseczki, kobitki sukcesu.
Ok, daleko mi do wyglądu modelowej biurwy (również stereotyp z reklam - np. płatki owsiane instant, nesvita, czy jakieś tam inne produkty do zalania wrzątkiem w pracy - to laska w wąziutkiej, pozwalającej na drobienie kroczków 30cm spódnicy, koszuli z kołnierzykiem opiętej wokół bardzo atrakcyjnego biustu), ale nie chcę być postrzegana jako upaprana przecierową zupką mamuśka, która tylko przewija. Teraz wyobrażam sobie co pomyślą o mnie na jakiejś rozmowie kwalifikacyjnej, jak powiem, że mam dwójkę dzieci a moje hobby to gotowanie! Od razu stanie im przed oczami baba od wózka z reklamy Winiary! A może ja ten czas wykorzystałam tak dobrze, że nikomu się nawet nie śni?! Nie chcę się więcej kojarzyć z taką kurą domową, najgorszy obraz to taka z reklamy Vizira lub innego proszku. Jestem po prostu młodą laską, za kilkanaście dni kończę dopiero 27 lat, jestem przede wszystkim mamą, ale nie tylko! Szkoda, że niektórym tak ciężko to zrozumieć, że się dziwią, że nie rozumieją, że ulegają stereotypowemu, jakże mylnemu myśleniu... Postrzegają mnie przez dzieci i "siedzenie" w domu - gdyby kobieta pracująca interesowała się gotowaniem, mówiliby, że ma ciekawe hobby. U mnie, według niektórych, hobby wynika z musu i zaistniałej sytuacji, no bo "Co ona innego mogłaby robić?".
Moje dni są tak wypełnione, że nie mam czasu nawet na moje najwspanialsze hobby! Od dawna nosiłam się z zamiarem przygotowanie potrawy, o której na czuja wiedziałam, że będzie niezwykła. I taka była:
CYTRYNOWE RISOTTO Z SELEREM NACIOWYM
- 300g ryżu do risotto
- 1l bulionu*
- 1 łyżka oliwy
- 1 łyżka masła
- 1 łodyga selera naciowego
- 2 szalotki lub inne cebulki
- skórka i sok z połowy cytryny
- 2 gałązki rozmarynu
- garść parmezanu
- 1 żółtko
- małe opakowanie śmietany do zup**
- sól i pieprz***
* bulion robię z wody i bulionu w proszku bez glutaminianu sodu
** w przepisie oryginalnym jest śmietana kremówka, ale ja wolałam użyć tradycyjnej, kwaśnej
*** pieprz powinien być biały, ale ja wolę czarny
Składniki podałam prosto z książki Nigelli - porcja na 2 osoby (głodne!) - ja zrobiłam od razu większa porcję, dlatego na zdjęciach zobaczycie dwa żółtka zamiast jednego!
To nie jest pracochłonne danie, ale na jego przygotowanie potrzeba trochę czasu. Znalazłam je w "Nigella gryzie". Najpierw przygotowałam bulion. Szalotki i seler obrałam, opłukałam i posiekałam. Podsmażałam na oliwie i maśle, a gdy się zeszkliły wsypałam ryż i zaczęłam małymi porcjami (po.ok małej filiżance) dodawać bulion. Za każdym razem trzeba czekać aż ryż wchłonie całą porcję bulionu i dopiero dodawać następną. Gdy ryż będzie al dente, czyli twardawy (nie można dopuścić by się rozgotował) - trzeba dodać do risotta skórkę cytrynową i rozmaryn. W misce wymieszałam śmietanę, sok z cytryny, żółtko, parmezan, sól i pieprz i dodałam mieszankę do risotta. Od razu zdjęłam z kuchenki i nałożyłam porcje. Moje risotto pierwszego dnia było nieco płynne, ale dla mnie cudowne. Następnego dnia wchłonęło więcej płynu i było już zupełnie sztywne i tak samo wspaniale smaczne!
O kurcze, pyszności! No cóż stereotypy atakuja nas z każdej strony. Ja sama ich serdecznie nienawidzę. Przez cały weekend próbowałam wyperswadować znajomym stereotypowe myślenie, ale niestety wielu z nich ma jeszcze (i pewnie długo będzie mieć) klapki na oczach. Moim największym stereotypowym problemem to to, że jak się jest młodą mamą to nie wypada robić niektórych rzeczy takich jak np dobrze się bawic na imprezie. A już napewno nie wolno zmieniać partnera życiowego. Tak jak ostatnio słyszałam reklamę o syropie na mocne zęby dla dzieci :"Mama mówi, że muszę pić ten syrop, bo o stałe zęby są na zawsze - jak mąż" (!!!!) dlaczego?! Niektóre pary dopiero pod wpływem jakiś trudnych doświadczeń życiowych poznają się na wzajem tak dosadnie. Wtedy dopiero odkrywają, że nie pasują do siebie. Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że łączy ich dziecko. Co wtedy? Rozstanie to trudna decyzja czesto podejmowana po wielomiesięcznych przemyśleniach. Kiedy już dojdzie do rozstania to najczęściej kobiety moga już zapomnieć o nowej miłości. Wg społeczeństwa taka kobieta nie powinna poznawać nowych mężczyzn bo to nie wypad. Eh... społeczeństwo ogranicza człowieka to, że czuję się czasem jak w więzieniu...
OdpowiedzUsuństereotypów nie lubię, a smaku takiego risoto nie znam. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój wpis, szczególnie wstęp o walce ze stereotypami. Ja jestem w takim momencie życia teraz, że zajmuję się domem, nie pracuję, sprzątam, gotuję, mój mąż dojeżdża daleko do pracy. Prowadzę dwa blogi i często ludzie traktują mnie tylko w kategoriach kulinarno-mopsowych ;) Denerwuje mnie to, że ludzie zamiast skupiać się na sobie, to uwielbiają wprost oceniać innych. A to, że nie pracuję, to znaczy że mam problem, wg nich - bo ja tak nie uważam, przynajmniej dopóki oni tak tego nie przedstawiają. Generalnie ludzie myślą schematami. A ja zazdroszczę Ci, że masz już odchowane dzieci :) Risotto musi być pyszne!
OdpowiedzUsuńhttp://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
A ja to widzę tak: masz po prostu więcej czasu na dzieci, gotowanie i blog. Mi odpada minimum 9 godzin dziennie na to wszystko (przez etat)i chwalę sobie czasem ten czas, kiedy siedziałam na macierzyńskim... Gotowanie, blogowanie i fotografia to moje paqsje, których nikt mi nie zabierze. Praca już jakiś czas temu przestała być moją pasją. Jest tylko źródłem jakiegoś tam dohodu (niezbyt satysfakcjonującego)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam uśmiechniętą, zadowoloną mamuśkę!
Doskonale Cię rozumiem! W styczniu urodziłam synka i teraz "siedzę" w domu na macierzyńskim. Potem zamierzam skorzystać z urlopu wychowawczego, czyli nie będę przynosiła kasy do domu. Strasznie mnie wkurza jak słyszę jak to ja mam dobrze, bo sobie siedzę w domu... Tylko dlaczego nikt nie zauważa, że to siedzenie pranie gotowanie sprzątanie (mąż bałaganiarz), no i przede wszystkim zajmowanie się synkiem. Tak tak...głównie siedzę...Grrr...
OdpowiedzUsuńZmodyfikowałam ten przepis, zmieniając go na cytrynowe risotto z miętą. Ach, doskonałe było...
OdpowiedzUsuńA stereotypy pokazywane w reklamach... Cóż, nie oglądam telewizji. Jeśli już, to naprawdę sporadycznie, od święta. Ale co prawda, to prawda. Zupełnie nierealistyczne i głupawe. Jakoś jednak trzeba sprzedać produkt, nieprawdaż? I speców od marketingu guzik obchodzi, jak potem przez to, co pokazują, niektóre osoby mogą być postrzegane.
Pozdrawiam! :)
Ja zazdroszczę kobietom, dla których praca w domu jest satysfakcjonująca. Dla mnie była przez pierwszy rok. Ostatnio natomiast przez 8 m-cy nie miałam żadnych zleceń i bardzo mnie to frustrowało. Na szczęście coś ruszyło w temacie i jak trochę się zawodowo rozkręcę to zachodzę w następną ciążę :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nikim, kto by na starość żałował, że spędził za mało czasu w pracy.A marnych relacji z dziećmi owszem.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ostatnio znajoma zapytała mnie "a, co Ty robisz po całych dniach..." miałam na końcu języka żeby jej powiedzieć, coś w stylu "leżę i pachnę"... Pracujące kobiety patrzą wilkiem na niepracujące mamy, doświadczyłam tego nawet w gronie znajomych. Kobieta w reklamie jest przedstawiana tak obrzydliwie stereotypowo, że też dostaję gęsiej skórki gdy to oglądam. Najgorszy jest ten męski głos spoza kadru, który poucza co jest najlepsze do mycia naszego kibla ;)
OdpowiedzUsuńObraz kobiety kreowany przez reklamy to dla mnie jakiś koszmarek. Szczytem wszystkiego jest dla mnie Zygmunt Chajzer uszczęśliwiający biedną i steraną mamuśkę wspaniałym proszkiem Vizir albo ten gościu reklamujący płyn do mycia naczyń Fairy. Dlaczego w tych reklamach to zawsze kobita jest zafrasowana szarością bieli lub brakiem wydajności swojego płynu do mycia naczyń? I przychodzi taki wybawca Chajzer (skądinąd bardzo go lubię!) albo ten inny od Fairy, wręcza nowy produkt i proszę! Oto na zmęczonej pracą twarzy kobiety wypływa uśmiech szczęścia. Faktycznie - co innego może ją bardziej uszczęśliwić niż czyste bluzeczki jej synów! Mogą w nich zdobywać świat, a ona zza drzwi od pralki może ich dopingować! Przesadziłam?:) Może troszkę. Ale pokażcie mi jakiegoś faceta robiącego pranie w reklamie telewizyjnej! W sumie nie oglądam telewizji, ale założę się, że takiej reklamy nie ma. A tacy faceci są, np. mój mąż. A telewizja zamiast propagować nowe wzorce tylko ugruntowuje te stare. Dziękujemy Ci telewizjo. Kolejny argument za tym, że jej oglądanie to strata czasu. Pozdrawiam od pralki i zlewu - mama na macierzyńskim:)))
OdpowiedzUsuńludzie, którzy w ten sposób oceniają innych, moim zdaniem robią to z dwóch powodów:
OdpowiedzUsuń1) albo ze zwykłej ludzkiej zazdrości
2) albo w ten sposób leczą swoje kompleksy
ja to nazywam tzw. syndromem kozła ofiarnego. czyli nie jestem zadowolony ze swojego życia, więc szukam dookoła kogoś na kim mógłbym się wyżyć.
pozdrawiam :)
Ja znam reklamę o praniu w której głównym bohaterem jest mężczyzna:) To reklama pralki LG czy coś w tym rodzaju. Tylko, że to wyglądało tak, że facet rzuca za siebie wszystkie brudne rzeczy a one nieomylnie trafiają do prali. Cały jest wyluzowany i szczęśliwy. Nie ogarniam. Cóż jestem jedną z tych mamusiek na etacie i może wywołam wilka z lasu, ale nie wyobrażam sobie powrotu do domu. Moja córa ma 2,5 roku i już od dłuższego czasu chodzi do przedszkola, które uwielbia. W domu się po prostu nudzi. Zresztą w chwilę obecną jestem mamą samotnie wychowującą i muszę chodzić do pracy.
OdpowiedzUsuńporuszyłaś dwa tematy rzeka:-))) reklamy...od lat jestem ich wielką fanką...a raczej obserwowaniem tego co też "specjalisci" znowu nam proponują i w jaki sposob nam to przekazują. Rozbraja mnie ten kreowany świat i smuci, że odwierciedla myślenie społeczeństwa. A stereotypowe myślenie było i będzie już zawsze, bo tak nasz mózg sobie radzi z filtrowaniem wiadomości. Nie znoszę stereotypów!!! Ale umiejętność reakcji bez nerwów na takie ograniczone postrzeganie nabyłąm po długich latach pracy nad sobą:-) ciąża pokazuje mi jak bardzo ludzie są ograniczeni przez szablonowe myślenie...tylko co z tym zrobić?
OdpowiedzUsuń