Z niewiadomych przyczyn, z ogromną migreną, niewyspana - zadziałałam nożycami w kwestii fryzury mojej królewny... Nie mogłam od dłuższego czasu umówić się z naszą zaprzyjaźnioną specjalistką od fryzur, w związku z czym patrząc kolejny dzień na chaos na główce Meli - hmmm - brakuje mi trafnego słowa - z determinacją przycięłam odstające farfocle, żyjące własnym życiem kosmki i kukuruźniki :) efekt jest beznadziejny, tzn. nie widać żadnej poprawy i moja córcia dalej jest takim słodkim małym einsteinem :) wizyta u pani fryzjer nadal bardzo pożądana... ale to właśnie ja: gdybym nie "żyła" prowizorycznymi rozwiązaniami, czekała cierpliwie na wizytę, nie działała pod wpływem impulsu - nie byłabym desperate housewife, a mój mąż nie miałby się z czego podśmiewać i na co czasem narzekać!
Czasem prowizoryczne rozwiązania owocują jednak czymś ciekawym i stylistycznie dużo przyjemniejszym w odbiorze niż nowa fryzura Meli. Jak mój piątkowy prowizoryczny obiadek w stylu: co masz w lodówce zamień na smaczne danie :)
ZAPIEKANKA Z CUKINII I KALAFIORA
- główka kalafiora
- 1 cukinia
- szklanka mleka
- łyżka mąki
- łyżka masła
- sól, pieprz
- garść świeżych listków tymianku
- kilkanaście plastrów boczku wędzonego
Pisałam już kiedyś o mojej miłości do sosu beszamelowego, którego idealny sposób przyrządzania opanowałam dzięki mojej Mamie. Przepis tutaj. Cukinię pokroiłam w grube plastry, kalafiora podzieliłam na nieduże różyczki i oba warzywa podgotowałam na parze (kalafiora 10min, cukinię dorzuciłam na 5 min). Podgotowane warzywa przełożyłam do naczynia do zapiekania, przygotowałam sos beszamelowy, pod koniec dodałam do niego tymianek i gotowym sosem zalałam warzywa. Dokładnie wymieszałam, żeby sos "oblepił" każdy kawałek :) plastry boczku pocięłam nożyczkami na paseczki i ułożyłam na wierzchu zapiekanki taki wzór, jaki często robi się z ciasta na tartach: kratkę, która zawsze kojarzy mi się z piknikiem :) 25minut w piekarniku (190C) lub tak długo aż boczek się ładnie zrumieni i gotowe!
Niecierpię kalafiora ale to danie wygląda odjazdowo!
OdpowiedzUsuńja również za kalafiorem nie przepadam (za to brokuła kocham)- cóż obrzydził mi go mój Połówek niestety. co do spontanicznego cięcia włosów to mam kilka takich przejść za sobą- najgorzej było wtedy gdy próbowałam podciąć sobie grzywkę- w ostateczności fryzjer poprawiając moje "dzieło" uratował tylko centymetr włosów. i chodziłam z centymetrową grzywą jak jakieś ufo;)
OdpowiedzUsuńja przeciwnie - kocham kalafior (no poza wonia jaka snuje w czasie gotowania). a rozwiazania te na chwile - pozostaje mi tylko westchnac... bo robie dokladnie tak samo. Trafne ujecie :)
OdpowiedzUsuńJa pod wpływem impulsu wiele razy ścinałam gotowe do zapuszczania włosy. Zawsze żałowałam. Aż raz się zawzięłam. :-) Ale rozumiem doskonale, o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńZapiekanka super. Jaki boczuś! (Jak nie lubię boczku, tak pieczony wsuwałabym codziennie.)
Wygląda pięknie ;-)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam sos beszamelowy ;-)