Jestem mamuśką która ciągle czuje się winna, a już zupełnie regularnie odkąd urodził się Wojtuś. Mojej wychuchanej, jedynej, najwspanialszej królewnie Meli urodził się prawie rok temu braciszek - wywracając wszystko do góry nogami. I zamiast podtrzymywać się w nastroju "Dobrze zrobiłam" - bo przecież oboje zyskują, z racji posiadania rodzeństwa - to ja się zamartwiam, że dla Meli nie mam tyle czasu, co dawniej, a dla Wojtusia... cóż, od początku czasu było mniej, niż dla Meli, gdy była malutka. Dodatkowe poczucie winy wzbudzają we mnie (zupełnie nieświadomie i nieumyślnie) inne mamuśki, które mają dziecko w wieku Wojtusia, ale na razie tylko jedno - i z przerażeniem patrzę na ich szczere przejęcie, troskę i zaangażowanie w opiekę - siebie przy okazji potępiając za to, że nie umiem się rozdwoić, a Red Bull nie dodaje mi skrzydeł...
Poczucie winy jest złe, ale można się nauczyć pozytywnie je "skanalizować" - uwielbiam taki psychologiczny żargon. Kanał, to jest, jak rozumiem, jakiś sposób, w który to co negatywne, zamieni się w cudowne :) w moim przypadku jest to zawsze chęć spędzenia w wyjątkowy sposób czasu z dziećmi, a to z kolei zawsze jest przykrywką do nabycia lub wykorzystania jakiegoś nowego gadżetu :) ostatnio były to foremki do ciasteczek - dostałam je w prezencie do testowania od Aledobre.pl. Okazały się hitem :)
Kilkanaście dni temu było kilka takich wyjątkowo wietrznych dni, było zimno i padało - znakomita okazja do wspólnych wypieków z dzieckiem, które jak nie wyjdzie chociaż raz na dwór w ciągu dnia, to potem dosłownie chodzi po ścianach :) Czy jest to świetny pomysł - to potem podlega powtórnej weryfikacji, gdy dziecko śpi, a samemu się wymiata mąkę i zlepki surowego ciasta z najróżniejszych miejsc. Gdy się próbuje sprać lukier i barwniki spożywcze z bluzeczki i stołu. Lub, gdy po kilku dniach znajduje się ostatnią partię zlepków ciasta pod kanapą - a na tym zlepku osiadło już kilkadziesiąt - nieznanych dotąd nauce - gatunków roztoczy!!! :)
Ale zabawa i radość dziecka podczas lepienia, wykrawania, pieczenia i lukrowania - to rzeczywiście jest bezcenne :)
BARDZO KRUCHE CIASTECZKA WANILIOWE
- 250g masła
- 100g brązowego cukru
- 1 jajko
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 2,5 szklanki mąki
Masło wymieszałam z cukrem, dodałam ekstrakt i jajko, na końcu mąkę i porządnie wymieszałam. Gdyby ciasto było zbyt gęste można dodać łyżkę bardzo zimnej wody. Po wyrobieniu trzeba je koniecznie schłodzić, co najmniej pół godziny, w lodówce - to dla Meli najtrudniejszy czas :) po schłodzeniu wałkowałyśmy razem na grubość kilku mm, wykrawałyśmy liście, jeżyki i kotki, kładłyśmy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piekłyśmy w 190C około 5 minut.
Po upieczeniu i ostudzeniu przygotowałam lukier z cukru pudru i wody, zabarwiałam go barwnikami spożywczymi. Mela dostała gotowe lukry w postaci pisaków. Kolorowałyśmy liście, a dodatkowo z białego lukru plastycznego i barwników zrobiłam kilkanaście różnokolorowych kulek, które posłużyły do ulepienia barwnej gąsienicy - bohaterki ulubionej książeczki Meli "Bardzo głodna gąsienica" Erica Carla. Gąsieniczka przysiadła sobie na polukrowanym na zielono liściu, na inny wpełzła dżdżownica, również z lukru :) zabawa była świetna, to był dzień dla Meli. Dzień dla Wojtusia wkrótce :)
Na koniec pokażę Wam jeszcze wspaniały gadżet, który wyszukałam ostatnio w internecie - to talerz dla dzieci marki "Fred & Friends", który daje ogromnie wiele możliwości zabawy podczas jedzenia i szykowania posiłków. Z resztą nie ma co pisać - trzeba zobaczyć :) muszę taki mieć dla Meli...
http://www.worldwidefred.com/fredkids.htm |
Nie ma to jak wspolne wycinanie, pieczenie i dekorowanie ciasteczek :) Moj Maly tez byl zachwycony. Te ksiazeczke o gasienniczce znam ale w wersji niemieckiej (nawet czytalismy ja ostatnio dzieciom w przedszkolu:) A talerzyk...fajny pomysl ale ja niestety jestem z tych, co by go jednak nie kupili. Czytalam, ze dziecko bardzo szybko przyzwyczaja sie do roznych "udziwnien" na talerzu i pozniej juz nie chce jesc normalnie, wciaz domaga sie np. kanapek w ksztalcie aut itp. A ja nie mam zbyt wiele czasu i cierpliwosci do tego aby co dzien kreowac mojemu Malemu na talerzu jakies fantazyjne potrawy :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ua! Te kiciusie są najlepsze :D
OdpowiedzUsuńSylwia z Gorzowa :) ja tez mam dwoje dzieci i wielkie poczucie winy ale tylko jak widze rodziców z jedynakami, że są tacy dopieszczeni maksymalnie przez swoich rodziców. ale jak moje dzieciaczki szaleja razem, albo prowadza "poważne rozmowy" przed snem we wspólnym pokoju, to wszelkie wyrzuty mijają :) a ja staram się znaleźć czas dla każdego z osobna na zabawę :) mają 3 i 5 lat więc to jeszcze sa dwa rózne światy :)
OdpowiedzUsuń:) tez sobie sprawię
OdpowiedzUsuńhttp://www.pikinini.pl/ext/producenci/111
:)
Mnie najbardziej podobaja się koty!
OdpowiedzUsuńBrakuje mi takich zdrowych i kolorowych przepisów dla maluchów, cieszę się że cię odkryłam!
OdpowiedzUsuńale sliczne ciasteczka:)
OdpowiedzUsuńPiękne te gąsieniczki! A takie wspólne kucharzenie jest wspaniałe :D
OdpowiedzUsuńcudne te ciasteczka, a praca z dziecmi to cos najwspanialszego :)
OdpowiedzUsuń