piątek, 4 marca 2011

Ciałko oversize...

Moje biedne ciałko już jakiś czas temu zaokrąglilo się nieco powyżej normy i jest lekko hmmm... oversize??? Co kilka dni razem z mężem pokrzykujemy głośno:

- Dość tego!!! (a Mela woła "Gość tego!" :))) Od jutra nie jemy pieczywa i słodyczy!!!
- Masz absolutną rację kochanie! I trzeba też wykluczyć makaron, ryż i wogóle wszystkie węglowodany przetworzone... gotowaną marchew i wszystko co ma wysoki indeks glikemiczny.
- To co my, k..wa, będziemy jeść?!!
- Nie wiem. Coś się wymyśli...?
- Ale trzeba zacząć od jutra.
- Nie kochanie, lepiej od poniedziałku. Zróbmy trzynastkę (dieta kopenhaska, masakra, ale skuteczna!)
- Żadnej trzynastki. Idę z psem.
- Ok. zobacz czy jest kolejka po pączki "U Wróbla"...
.......

Pączków już nie było. Na szczęście. I ja, biedna, siedze teraz i obmyślam jak by tu się odchudzać... Pisałam już Wam kiedyś o wszystkich dietach, przez które przeszłam, i o wszystkich, których efekty popsułam obżerając się do granic możliwości (ogromnych możliwości) w jednej i drugiej ciąży!!! To jest taki podstęp natury - cała uwaga skupia się wokół brzucha, że nawet samej nie sposób zauważyć, jak rośnie dupsko!!!

No nic... trzeba jeszcze raz przez to przejść, więcej ćwiczeń i jakoś to będzie. Tymczasowo muszę mocno ograniczyć (bo przecież nie kompletnie wyeliminować) takie pyszne i smaczne rzeczy jak muffinki, ciastka, czekoladę, i pełno innych pyszności. Nie zrezygnuję z makaronów, bo według mnie to bzdura, że bardzo tuczą. Po prostu musimy z moim kochanym mężem przestrzegać jednej, podstawowej, rygorystycznej zasady: jeśli w przepisie jest podane, że porcja jest dla 6-ciu osób, to niech ten posiłek starczy nam na 2-3 dni, a nie na jeden obiad plus "WIECZORNE WYJADANIE Z GARNKA", bo:

- Przecież chciałem/am go umyć i już schować kochanie...

Jakby przewidując kulinarne i dietetyczne trzęsienie ziemi, które miało nawiedzić nasz dom - szybko zdążyłam jeszcze we wtorek zrobić nowe muffinki. Wykorzystałam przepis Nigelli z "How to be a domestic goddess" - uwaga - muffiny są bezjajeczne i bezcukrowe, więc, żeby nie było zbyt "light" - zrobiłam do nich cudowną polewę, z przepisu Anny Olson.

Chciałam zrobić jakieś oryginalne muffinki, bo koło mojego domu już od blisko roku, funkcjonuje pierwsza w Warszawie muffiniarnia, o wdzięcznej nazwie "Goodies". Przechodziłam koło tego miejsca setki razy, ale dopiero niedawno tam weszłam - bo drzwi mają tak wąskie, że nie mogę wjechać nawet z pojedynczym wózkiem!!! Witryna wygląda imponująco, muffiny są przepięknie ozdobione i wyglądają smakowicie. Ale na tym koniec! Ich smak to ogromne rozczarowanie... Mdła polewa, gąbczasty środek, "Mamuniu lipa" powiedzała moja córeczka.

Ale uświadomiło mi to, jak fajnie można kombinować z ozdabianiem muffinów i cup cakes, jak przepięnie wtedy wyglądają. Chciałam się przekonać, że można takie same, a nawet lepsze zrobić samemu w domu. Można takie śliczne ciasteczka przynieść komuś w prezencie, włączyć je do jakichś tematycznych imprez - możliwości jest mnóstwo. A tak wyglądają moje muffiny na pożegnanie karnawału:



BEZJAJECZNE MUFFINY BANANOWE
  • 30g masła
  • 60g miodu
  • pół łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2 duże, dojrzałe banany
  • 150g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • pół łyżeczki sody
  • pół łyżeczki cynamonu
  • szczypta soli
Masło, miod i wanilię pidgrzałam w garnku aż do rozpuszczenia i ostudziłam. Banany rozgniotłam widelcem, dodałam przestudzone msalo z miodem i wsypałam wszystkie sypkie skladniki. Nigella podkreśla, żeby nie mieszać wszystkiego zbyt starannie. Masa ma być kleista i grudkowata. Podane składniki wystarczą na 12 muffinów. Piekłam w papierowych foremkach, w 190C około 20-25 minut - te muffinki bardzo się zrumienią, ale tak ma być.

POLEWA Z BIAŁEJ CZEKOLADY
  • 100g białej czekolady
  • 120g masła
  • 50g cukru pudru
  • szczypta soli
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego
To jest masakra kaloryczna!!! Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej i wymieszałam z miękkim masłem trzepaczką. Dodałam sól, cukier puder i wanilię. Gotową masę schładzałam w lodówce, wyjęłam kilka minut przed wykorzystaniem. Niestety zepsuł się mój rękaw cukierniczy, więc nakladałam masę na muffinki zwyklą łyżką, próbując nadać jej lekko piramidkowaty, skręcony kształt (jak lody włoskie!). Partię masy czekoladowej zabarwiłam różowym barwnikiem spożywczym. Na koniec ozdobiłam muffinki różnymi posypkami: srebrnymi lub złotymi perełkami cukrowymi, kolorowym maczkiem, jadalnymi cekinami w kształcie gwiazdek. Idealne zakończenie karnawału i idealne pożegnanie ze słodyczami przed dietą...










14 komentarzy:

  1. Absolutnie bajeczne! Ja bym się bardzo ucieszyła z takiego prezentu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyglądają nieziemsko! Mmm... No właśnie, ja też oversaize po ciąży :-( i też zamierzam zacząć się ograniczać zaraz po ostatkach. U mnie bezapelacyjnie wygrywa South Beach! Pozdrawiam i myślę, że razem będziemy się jakoś wspierać :-)
    Ps. A u nas dziś rybka i ziemniaczki z poprzedniego posta :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sliczne muffiny!! Ja wczoraj zjadlam wielkaaa goree faworkow i dzis musze jesc oszczednie;) Walka z nadprogramowymi kg nie jest mi obca, ale ostatnio udalo mi sie kilku pozbyc wlasnie ograniczajac slodycze, wegolowodany i wieczorne winko:)
    Jaki fajny nowy layout:)
    Udanego weekendu!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po ciąży zostały mi jeszcze 4 kg, te 10 spadło szybko, nie wiadomo kiedy. Nigdy w życiu nie byłam na diecie, jakoś sobie tego nie wyobrażam. Zwyczajnie w świecie nie lubię sobie odmawiać przyjemności. Życie przecież jest takie ciężkie, trudne...HEhEH
    Zamierzam chodzić na aerobik raz w tygodniu, codziennie na spacery i na wiosnę odkurzę rower. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
    Co do muffin - hmmm, wyglądają BARDZO zachęcająco. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. no to tak jak u nas w domu - iihihi uwielbiamy jeść i na tym koniec kropka;)
    pozdrawiam miłego weekendu:)
    PS a pomysły na ozdobne muffinki wykorzystam za 2 tygodnie na urodziny moich bliźniaków:)

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba najtrudniej jest zacząc dietowac.. później są kryzysy mniejsze i większe, ale jakoś leci..

    no w każdym razie babeczki są cudne. i zazdroszczę Ci tych kolorów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Babeczki fantastyczne. :-)

    Co do odchudzania - jestem na tym samym etapie. nie mogę zacząć, a wiem, ze muszę. Kurka wodna. Strasznie lubię jeść. Wszystko mi wchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w ciąży przytyłam ponad 30kg...(ponad, bo +30 było w 8m-cu, potem już nie miałam odwagi stawać na wagę). Po powrocie ze szpitala stanęłam na wadze...i równo +30kg...ręce mi opadły. Teraz Adik ma prawie 8m-cy, a mi zostało jakieś 2kg, żeby wrócić do wagi sprzed ciąży:))
    Najważniejsze to chyba właśnie zmienić co niektóre nawyki żywieniowe...u nas dalej królują makarony, ale nie z ciężkimi sosami, a bardzo dużo potraw przyrządzam na grillu(wpisz w google "george foreman grill"), pieczywo też jem, chociaż nie codziennie;) I najważniejsze- stwierdziłam, że będę jeść żeby się najeść, a nie żeby się nażreć(sorki za określenie;))

    OdpowiedzUsuń
  9. To Ci się może spodobać:
    http://so-sweet-project.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj też mi zostało po ciąży; dokładnie to +4. A przybrałam niemało, bo całe 23.

    Co do diety kopenhaskiej- efekt jojo murowany. Wytrwałam na niej (o zgrozo!) i zrzuciłam całe 6 kilogramów kiedyś w czasach pradawnych:) Ale za jakiś czas powróciłam do stałej starej wagi.

    Myślisz, że w tej muffiniarnii te drzwi to jakaś przestroga dla łakomczuchów?:)

    OdpowiedzUsuń
  11. pięknie bajkowe!
    znam to... od jutra nie jem tego i tego xd
    ale postanowiłam coś.
    codziennie rano powtarzam sobie: "owszem, dieta, ale od jutra!".

    OdpowiedzUsuń
  12. a wiesz dlaczego 13 trwa 13 a nie 14 dni? bo jak twierdzi mój tata ten kto wymyślił tę dietę do 14 juz nie dotrwał:-) Gosiu trzymam kciuki. zawsze wspierałam moją mamę w licznych dietach, ale ja wiem jedno...ćwieczenia, woda, mało słodyczy i wmówienie sobie: jestem szczupła...bo mózg też odchudza ciało, ale myślą:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. ps. świetnie wyszedł Ci ten lifting blooga:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mniam! Jakie muffiny! A ja nie powinnam nawet na nie zerkać.. A tak kuszą...
    Trzymam kciuki za dietę i znajdowanie różnorodnych, ciekawych przepisów, które do dirty zachęcą :0 Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...