W piątkowy wieczór tankowaliśmy samochód. Poszłam zapłacić i przy kasie spotkałam całkiem rozbawioną grupę chyba taksówkarzy, którzy w swoim żywiole podrywali kasjerkę. Ze strzępów rozmów skumałam, że rozmawiają o Adamie Małyszu. Nagle mnie zauważyli - a muszę wyjaśnić, że o to nie było trudno: wystroiłam się, bo szliśmy do przyjaciół bez dzieci! Obcasy noszę tak rzadko, że w tych kilkunastocentymetrowych słupkach ledwo dobiłam do kasy, stukając niemiłosiernie, czym zwróciłam na siebie uwagę :) zdążyłam już zapomnieć jakie to uczucie, gdy grupka mężczyzn "lustruje" mnie od dołu do góry - bo taka jest zazwyczaj kolejność, chyba, że wyjątkowo wydatny inny atut przykuwa uwagę jako pierwszy :)))
- A Pani? - usłyszałam zawadiackie pytanie, bez wątpienia skierowane do mnie?
- Tak? - Spytałam niepewnie.
Gdy się mieszka w centrum Warszawy, tuż koło stołecznego "pigalaka" - mimo bardzo stonowanego i grzecznego ubioru można się nie raz narazić na bardzo żenujące i niemoralne propozycje - warto widzieć jak wyjść z nich z twarzą. W takich sytuacjach trzeba być bardzo wyczulonym! Na wyjątkowo tanie docinki i niesmaczne dowcipy - wogóle nie zareagować. W żadnym wypadku nie zawstydzać się i nie chichotać, bo to jeszcze bardziej nakręca. Ale w niektórych przypadkach należy z mocno dozowaną sympatią uprzejmie odpowiedzieć na kilka pytań.
- Czy będzie pani płakała w sobotę?
To właśnie ten przypadek. Żadnych wulgaryzmów, żadnych sprośności - niby kulturalne "zagadanie".
- Nie mogę z panami rozmawiać. Po prostu nie mogę. - uwielbiam swoje aktorskie popisy! :)
- A to dlaczego? - jeszcze nie wiedzieli o co chodzi i na moment zyskałam przewagę w tej dyskusji :)
- U żadnego z panów nie widzę wąsów dla Adama. Jak mniemam są panowie kibicami, czy tak? (skinienie). No więc gdzie wąsy? - i sympatyczny uśmiech. Zyskałam cenne kilkadziesiąt sekund, kiedy to mogłam w spokoju zapłacić za paliwo i wino. Moi rozmówcy w międzyczasie naradzili się między sobą, coś o wąsach, a na koniec dorzucili:
- A na wino nas zaprosić?
- No ale tak bez wąsów...? - i szybko czmychnęłam do samochodu.
Wąsów dla Adama nie zapuściłam ani nie dokleiłam, ale były łzy wzruszenia - ciężki ze mnie przypadek... totalnie nie ogarniam piłki nożnej ani żadnej innej dziedziny sportu, ale kiedy w jakimś patriotyckim zrywie dam się namówić znajomym na wspólne oglądanie meczu, zawsze bardzo to przeżywam.
- To nasi... - łkam.
- Jesteś kuku? - upewnia się mój mąż :)
Wąsy i zainteresowanie sportem to atrybuty męskości, więc dorzucam dziś przepis na cygara :)
CYGARA Z MIELONEJ CIELĘCINY W SOSIE TERIYAKI
- 0,5kg mielonej cielęciny, wołowiny lub wieprzowo-wołowego
- 1 ząbek czosnku
- pół cebuli
- 2 łyżki sosu teriyaki
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 jajko
- sól, pieprz
- 2 łyżki mąki
- trochę posiekanych listków kolendry
Wszystkie wymienione składniki mieszam w misce (czosnek i cebulka drobniutko posiekane), ewentualnie dosypuję jeszcze trochę mąki - jeśli farsz jest zbyt kleisty. Formuję "cygara" - takie mięsne wałeczki. Delikatnie smaruję je odrobinką oliwy i wrzucam na patelnię grillową - opiekam z każdej strony pilnując, by powstał kraciasty wzór od żeberek patelni. Cygara mięsne podaję z trzema sosami: oszukanym barbecue (mieszam pikantny ketchup z odrobiną worcestera), teriyake i słodkim chili z butelki. Jemy koniecznie palcami!
bardzo fajny pomysł, zapisuję :)
OdpowiedzUsuńdrobienie na obcasach przemowlo mi do wyobrazni ;)
OdpowiedzUsuńfajny pomysl na mieso i jak ladnie wygladaja te twoje kotleciki.
I o to chodzi w takich dyskusjach ;-)
OdpowiedzUsuńCygara świetne. Rozumiem, że się je po prostu chwyta w rękę?
mniam, jakie smakowite te cygarka:)
OdpowiedzUsuńGosia? Nie zapuściłaś wąsa??? :D:D
OdpowiedzUsuńSmakowicie jak zwykle.
niezła akcja na stacji, i pomysł na cygara. Super!
OdpowiedzUsuń