poniedziałek, 24 stycznia 2011

MĄŻ WRÓCIŁ Z DELEGACJI...

Wzruszenie wzruszeniem. To, że kocham mojego psa i tkliwie opowiadam o moich rodzicach-dziadkach, nie zmienia faktu, że tu i teraz jestem nie ogarniającą wszystkiego (jak należy) panią domu. Gotuje i wychowuje. I bałagani. I narzeka. I nie zapowiada się na to, by cokolwiek miało się zmienić. W ubiegłym tygodniu tak mnie naszła miłość do mojego psa - może dlatego, że on jeden tak strasznie nie zawracał mi głowy podczas 5-cio dniowej nieobecności mojego męża w domu!!! - w czasie której ze trzy razy z bezradności płakałam razem z dziećmi, dwa razy stwierdziłam, że chrzanię wszystko i położyłam się spać na kanapie przed telewizorem - łyknąwszy (czy to poprawne użycie imiesłowu czasownikowego???!!!) spory kieliszek naszej nalewki malinowej, mając gdzieś psie kłaki, błoto i zabawki na podłodze, nie wyrzucone śmieci (przy dziecku, które kupcia do pieluszek - wiecie co to oznacza?), nie umyte butelki Wojtusia i brak świeżej bułeczki z szynką dla Meli na śniadanie. Gdybym miała to wszystko zrobione i ogarnięte- nie byłabym Desperate Housewife, nie miałabym o czym pisać bloga i wogóle nie byłabym sobą!
...

Kiedy mój mąż, w piątek po 23, wkroczył do domu, to ja, chichocząc po sporej porcji nalewki, zaczęłam wyrzucać na niego swoje żale i opowiadać jak potwornie przesrane (dosłownie) miałam w tym tygodniu, gdy jego nie było. On sobie siedział i słuchał, ale, jak to mężczyźni - już był myślami gdzie indziej. Kiwał głową, żeby nie prowokować pogorszenia sytuacji, ale pod koniec nie wytrzymał:

- Oj cicho, pokaż cycki! MĄŻ WRÓCIŁ Z DELEGACJI! - histeryczna głupawka, która nas naszła po tej wypowiedzi jest nie do opisania! W każdym razie śmiech nas zmęczył na tyle, że poszliśmy spać - mąż wrócił z delegacji by trochę się ze swoją żoną pośmiać :)))))
............................................................................................

Pisałam już Wam kiedyś o tym, jak staram się "przemycać" niektóre owoce do dań Meli - cwaniaczka już wie, co i gdzie jest ukryte, ale ciągle wierzy, że mango lassi to lody! :)

MANGO LASSI

  • 1 opakowanie przecieru z mango lub 2-3 sztuki dojrzałych owoców mango
  • 1 duże opakowanie jogurtu greckiego
Przecier z mango kupuję w Kuchniach Świata lub Asian House, można też kupić w wielu sklepach i delikatesach internetowych. Oczywiście można też kupić świeże owoce mango, ale ja po całej serii nieudanych prób z potwornie twardymi, włóknistymi gniotami posiłkuję się gotowym przecierem. Reszta to banał. Przecier w dzbanku + jogurt grecki, wymieszany dokładnie i schłodzony w lodówce, co najmniej godzinkę. Lody, jak znalazł, prawda?








6 komentarzy:

  1. Ciężko jest bez pomocy ehhh... ale to zawsze pozytywne, że mąż wraca hmmm - stęskniony...? :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę jak ja Cię rozumię... Jestem w podobnej sytuacji, z tym że a) mam jednego Potworka, b) M pracuje na różne zmiany, czasem nie ma go nocami, wraca dopiero nad ranem i przez pół dnia odsypia. A ja odliczam godziny do jego powrotu z pracy... Ach, czasem matkom Polkom jest naprawdę ciężko... I tylko zrozumieć Cię może druga desperate housewife... A facetom tylko cycki w głowie ;-)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja z innej beczki. Bardzo lubię Twoje przepisy. Wybieram te "szybkie" - cieszę się, że masz ich sporo. Niektóre są już w naszym stałym menu np. makaron z sosem pomidorowym z mascarpone, indyk pieczony w ziołach. Ostatnio spróbowałam rybki w sosie śmietanowo-cytrynowym i myślę, że przy tym także pozostanę. Niektóre modyfikuję, bo składniki których używasz nie zawsze są na moją kieszeń - ale i tak wychodzi smacznie. Czasem też trochę "odchudzam", bo lubimy lżejszą kuchnię. Podsumowując - bardzo dziękuję za wszystkie kulinarne inspiracje. I czekam z niecierpliwością na następne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki! Ja też często zastępuję niektóre składniki, np. kupuję polskie produkty, a innych używam od święta. Barwniki do lukru, czy orientalne przyprawy, to rzeczywiście jednorazowo większy wydatek, ale mają kilkuletnie terminy ważności i są ogromnie wydajne - stąd warto w nie zainwestować, zwłaszcza, że to moje hobby - to tak jak ktoś wydaje dużo na uprawianie określonego sportu i kupuje sprzęt, lub kolekcjonuje książki czy inne przedmioty. A teraz jeszcze doszło pisanie o tym moim gotowaniu i jedzeniu, dlatego pokazuję, jak można zaszaleć z niektórymi składnikami czy potrawami. Gotuję te ciekawsze potrawy kilka razy w tygodniu, kiedy robię wpis na blogu, ale na codzienne obiady często wybieram zwykły rosół (był przepis kilka tygodni temu!) :))) Pisałam też o tym, że kiedy jest jakaś okazja, kiedy chcę komuś coś podarować - wtedy coś specjalnego szykuję do jedzenia zamiast prezentu, i rzeczywiście kuouję jakieś lepsze składniki. Limonki są drogie, ale to ciasto jest też świetne z cytrynami, też już takie piekłam. Jeszcze raz dzięi za komentarz i za dodanie otuchy - że gotujecie z tych przepisów :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. posprzątane, w domu sterylnie wizualnie i zapachowo, w domu cisza, grzeczne dzieci, pies sam karmi się i wyprowadza = NUDA

    OdpowiedzUsuń
  6. twoje wpisy mnie rozbrajają ;)

    zapraszam cię do zabawy, nominowałam cię do zabawy: "7 rzeczy których o mnie nie wiecie"
    http://mojeulotnechwile.blogspot.com/2011/01/7-rzeczy-niesychanych-lub-byc-moze.html

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...