Niedawno byłam zaproszona do starej znajomej, którą również spotkałam na ulicy, ale na szczęście byłam umalowana! Żartuję, miałam na myśli, że na szczęście okazało się, że ma dzieci. Umówiłyśmy się u niej w domu, na "kawkę". Na progu mieszkania rzuciła kokieteryjnie, że przeprasza mnie, że u niej taki bałagan... No co ty, kochana, chyba żartujesz - kto, jak kto, ale JA to rozumiem! I natychmiast pożałowałam tych słów, bo właśnie weszłam do nieskazitelnego wnętrza, ogarnął mnie ze wszystkich stron ład i porządek. Coś jak Bree Van De Kamp, tylko nie miała tego kaszmirowego sweterka i perełek wokół szyji. Potem dostałam kawałek ciasta, jak podkreśliła gospodyni, ze składników ekologicznych!!! Hahaha, to było na prawdę dobre! No i rozmowa zeszła na dzieci. Czy Mela sprząta po sobie zabawki? Czy odkłada ubranka? Czy uczę ją, że talerzyk zanosi się do kuchni? Czy - uwaga - angażuję ją w domowe porządki?
Jakoś tak mi się zrobiło nie swojo... No słowo daję, że to było gorsze niż (wczoraj opisane ) spotkanie z koleżanką yuppie! I tutaj tak samo, jak w poprzednim przypadku zrobiło mi się strasznie żal, tej nieszczęsnej Bree i jej pociech. Nie, mój styl życia nie jest jedyny słuszny, ale tutaj miałam do czynienia z jakimś nawiedzonym, niezdrowym ideałem. Aż miałam ochotę wysypać trochę brudnych skarpetek w kącie i rzucić gdzieś zasikaną pieluchę. Albo chociaż trochę zabawek koło kanapy. Bardzo podziękowałam za ekologiczne ciasto - no bo to na prawdę zrobiło na mnie wrażenie. Nie sądzę, żebym mogła się zrewanżować zapraszając do mnie, to chyba rozważne z mojej strony - musiałabym sięgnąć do szafki pod zlewem i nauczyć się instrukcji używania wszystkich tych płynów, które kupiłam dla lepszego samopoczucia - nie mam na to czasu :) podsumowując - chyba u mojej cioci na lodówce jest magnes z napisem "nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy".
Dziś upgrade przepisu mojej mamy, który jest upgradem przepisu Agnieszki Kręglickiej:
ZAPIEKANKA Z CUKINI I POMIDORÓW
- cukinia
- dwa pomidory
- puszka krojonych pomidorów
- ząbek czosnku
- biała cebulka
- oregano
- tymianek
- sól
- pieprz
- oliwa
- bułka tarta
- parmezan (lub inny dowolny ser)
Moja mama dodaje bakłażana - ja nie przepadam, ale jak ktoś lubi - tylko trzeba pokrojonego w plastry namoczyć w zimnej wodzie 15 min.
Pomidory bez skórki i obrana cukinię kroję w plasterki. Cebulke i czosnek kroję i podsmażam na oliwie. Potem pomidory, cukinię i podsmażoną cebulkę z czosnkiem układam warstwami w naczyniu do zapiekania, przesypując każdą warstwę przyprawami i kropiąc oliwą. Na wierzch pomidory z puszki i tarty ser wymieszany z bulką tartą. Do piekarnika - zależy od liczby warstw, ale ok. pół godziny w 180 stopniach. Smacznego!
a teraz posprzątać... |
A jak kwalifikuje się osoba taka, jak ja, która ma na zewnątrz muzealny porządek, a w szafkach i szafach tabuny poupychanych rzeczy i mega bałagan??? ;-) Może do "oszukującej" Brie ? ;-)
OdpowiedzUsuńno nie wiem, jak ciebie zakwalifikować, bo pamiętam, ze Mikołaj dostał kiedyś w prezencie - odkurzacz!!! hehe. Tutaj przecież mowa o nawiedzonych, do których nigdy bym Ciebie nie włączyła :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHa! czyli okazuje się, że nawiedzone matki mogą być gorsze od sfrustrowanych singielek.. :) zaczynam dopatrywać się w sobie cech tej koszmarnej karierowiczki z aktówką :) buziaki!!
OdpowiedzUsuńNo nie... nawet komentarza nie umiem zamieścić.. porażka.. :)
M.B.