środa, 19 stycznia 2011

POSTAĆ DRUGOPLANOWA

Mój kochany,
... pojawiłeś się w moim życiu 4 i pół roku temu, towarzyszyły temu ogromne wątpliwości czy damy radę. Wszyscy w rodzinie byli przeciwni, ale ja wiedziałam, że postępuję słusznie, i że bardzo, bardzo na Ciebie czekałam...

Przez tyle czasu byłeś numerem jeden, aż tu nagle jakiś czas temu, moje myśli pochłonęły zupełnie inne sprawy. Nie rozumiałeś co się ze mną dzieje, smuciłeś się, denerwowałeś, a ja nie znajdowałam chwili, by Ci wszystko wyjaśnić. Potem, kiedy wróciłam do domu z tym kwilącym zawiniątkiem, poczułeś się na prawdę podle. Cały świat stanął na głowie! Mnogość nowych sprzętów i zapachów, tabuny gości, którzy nie chcieli się z Tobą przywitać, a gdy Cię pogłaskali - biegli umyć ręce - jakby dotknięcie Ciebie było czymś co trzeba zmazać!!!

Aż tu pewnego dnia to małe stworzenie podeszło i pacnęło Cię łapką... Ejże! Daj mi spokój! Tak może tylko moja Pani. Pac! i jeszcze raz! i jeszcze! Ej, całkiem fajnie :) trąciłeś małą istotkę nosem i z lubością się wpatrywałeś w małą uśmiechniętą buzię, zaciekawione oczka, całe ciałko wyczekujące sygnału do zabawy! Nauczyłeś się chodzić obok wózka. Nauczyłeś się czekać niecierpliwie pod krzesełkiem w nadziei na jakieś okruszki i ochłapy - nigdy się na tym nie zawiodłeś! Gdy drugi raz, jako jeden z pierwszych wyczułeś, co się zmieni w rodzinie - już wiedziałeś co Cię czeka. Druga istotka obeszła Cię znacznie mniej. Ale znów dużo straciłeś... Mniej czasu, krótsze spacery, mniej pieszczot i zabawy. Ale jakoś Cię ciągnie do tego pokoiku z dwoma łóżeczkami, jakoś lubisz leżeć obok piankowych puzzli na podłodze i wyraźnie czekasz na zaczepkę dzieci! :)

Wiedz, że Cię kocham! Jak pełnoprawnego, pełnowartościowego członka rodziny! Czasem, zgarniając kolejną garść długich, biszkoptowych kłaków lub ścierając ślady łap z podłogi, łapię się na rozmyślaniu, czy byłoby mi bez Ciebie łatwiej...? Karcę się w ułamku sekundy, że taka myśl przeszła mi przez głowę! Przypominam sobie ze śmiechem wszystkie zabawne sytuacje z ostatnich lat. Pamiętam, że kiedyś przyjechało do mnie pogotowie i gdy weszli sanitariusze, cały zjeżony stanąłeś koło mnie i warczałeś!!! Hahaha, tylko ja i Kacper wiemy, że stanąłeś przy mnie w nadziei, że to ja obronię Ciebie przed tymi dziwnymi ludźmi :) mój ty tchórzliwy, kochany kudłaty stworze!!! Ile razy musiałam podnosić Twoje 35-kilowe cielsko, żeby Cię włożyć do bagażnika, gdy sam nie chciałeś wejść...???!!!

Gdy wieczorem podchodzisz do mnie, kładziesz swój ciężki łeb na moim kolanie, i patrzysz tymi beznadziejnie ufnymi oczami - gdy kładę rękę na Twojej głowie, czując tylko miłość, a Ty w reakcji na to leniwie merdniesz ogonem - wiem, że jestem ogromną szczęściarą!!!




















13 komentarzy:

  1. aż mi się łza zakręciła w oku! i nie jest to wynik mojego płaczliwego stanu. Po tych wszystkich brutalnych informacjach na temat traktowania zwierząt przez ludzi, które podają w wiadomościach, Twój list to jak balsam dla serca!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknego masz psa i widać na zdjęciach, że jest bardzo dumny, ze swojej rodziny :-)
    Moi rodzice mają labradora i gdy go kupowaliśmy to on wybrał sobie moją mamę na swoją Panią, od razu do niej podszedł (a byliśmy całą czteroosobową rodziną), a ona się zakochała na amen :-o

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo poetycko ;-) Pozytywny psiak. Nakażdym zdjęciu jakby uśmiechniety od ucha do ucha ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochany psiak i tyle milosci!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczny pies, i bardzo podobny do naszego:-) Goldeny są wspaniałe. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, ze sama to napisałam i zamieściłam zdjęcia ze swojego codziennego życia. Mam takiego samego psa a raczej sukę- Toffi. I jest dokładnie taka jak napisałaś o swoim piesku, tyle że razy 10 ;). No i do tego jest straszną gapą, więc nie mogliśmy córki kłaść obok psa, kiedy była jeszcze taka malutka. Teraz Córka wdrapuje się na niego, całuje go po nogach i skubie wąsy, wyjada mu z miski zanim zdążę zareagować. Mega cierpliwy i kochany stwór. A o tchórzliwości to już u nas krążą anegdoty... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. :) Mój pies jest straszną ciamajdą, nie umie bronić swojego :) Mela krąży koło jego miski i bawi się granulkami karmy, a on spokojnie czeka obok, aż skończy się bawić i dopiero wtedy zjada... Boi się odkurzacza i mopa do podłogi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hehe, moja łajza też boi się odkurzacza, próbuje obronić mnie przed depilatorem /choć wiem, że raczej się za mną chowa/, ale długo musiałam ją gonić od mopa, bo ona uwielbia wszelkie frędzelki. Do tego stopnia, że wypruła nam już kilka dziur w dywanach ;). Wszelkie dyndające paski od spodni, szlafroka, zasłon to jest to. No i nie wspomnę, że mój Nibymąż długo bał się przy niej rozebrać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha to dobre!!! z tym rozbieraniem to się uśmiałam. A co powiesz na to, że nasz Molo wygryzł dziury w ścianie? jedną nad naszym łóżkiem, drugą obok, a trzecią w rogu pokoju - prezycyjnie "poszerzył" pokój w narożniku... kiedy mąż to zaszpachlował, to wyjadł świeżą szpachlówkę! Żeby nie wskakiwał na łóżko i kanapę - musiałam kłaść na niej rurę od odkurzacza lub deskę do prasowania - jedyne skuteczne!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Toffka obgryzała narożniki ścian jak była szczeniakiem. Na szczęście jej to minęło. A na kanapę, niestety dla mojego Nibymęża, ma wstęp, ale wchodzi tylko kiedy ja leżę. Ma rozścielony kocyk, bo czasem kłak ściele się za nią gęsto. A jak on usiądzie koło mnie, to ona zaraz piszczy żeby sobie poszedł z "jej" miejsca, albo wpycha łeb między nas, kiedy się przytulamy. Czasem większe z niej dziecko niż z mojego dziecka. Ale o tych psach można książki pisać. Dobrze, że mogę sobie tu o tym popisać, bo znajomi chyba mają dość rozmów o dzieciach i psach ;). A jak się ma takie cudowne stwory w domu, to jak się nie chwalić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przypomniało mi się, jak kupiliśmy jej gumowego zdechłego kuraka. Bo ona bardzo lubi wszelkie gumowe zabawki. Pokradła wszystkie kaczuszki do kąpieli córki. Jak jej go daliśmy, to takiej traumy jeszcze u niej nie widziałam. Piszczała, trącała go nosem, lizała- chyba żeby ożył:). Musieliśmy go wyrzucić po 10 min., bo by się chyba jakiejś depresji nabawiła. Więcej "zdechłych" zwierząt jej nie kupiliśmy. Mówiłam już, że mój pies nie ma piątej klepki? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. znakomity, wzruszający, pełen miłości, kudłaty i przez Szczęściarę skomponowany WPIS :-), u mnie w domu kocurson, czarny i duży i to mnie zainspirowało do wpisu o nim. Pies był jak byłam dzieckiem. Wychowaliśmy się razem. 14 lat przeżył z nami i potem odszedł z godnością z tego świata. Ale dzięki niemu wiem, że nie ma to jak ukochany zwierz, z którym wychowują się dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...