To pozbawione logiki. To dowód ogromnej naiwności. To niezrozumiałe i nieoczywiste. Czy niewytłumaczalne? Nie wiem. Spróbuję wytłumaczyć... Wytłumaczyć, czemu tak dobrze, komfortowo, beztrosko - czuję się w towarzystwie żonatych mężczyzn!
Jak zawsze, gdy coś analizujemy,
jak zawsze, gdy coś planujemy,
jak zawsze - gdy w coś wierzymy - przyjmujemy pewne założenia...
Żonaty mężczyzna. To ktoś, kto na wstępie znajomości otrzymuje moją sympatię i zainteresowanie.
To ktoś, kto jest dla mnie potwierdzeniem reguł, według których żyję. To ktoś, kto pozwala mi podtrzymywać wiarę w wiele spraw, a ta wiara jest nieustannie podkopywana przez informacje dookoła.
To dla mnie osoba, którą kojarzę z samymi dobrymi cechami. Z miłością, przywiązaniem, cierpliwością, zdolnością do przebaczenia, skłonnością do zaczynania od nowa wiele razy. Ktoś, kto ufa drugiej osobie na tyle, by obiecać jej wspólne życie. Ktoś kto wkłada potwornie wiele pracy, by maszyna "związek" mogła funkcjonować. Ktoś, komu należy się podziw i uznanie...
To dla mnie ktoś, przy kim czuję się swobodnie, bo nie spodziewam się podtekstów, dwuznacznych zachowań, trudnych i kłopotliwych sytuacji, napięć damsko-męskich. To ktoś, kogo stać na prawdziwy, bo bezinteresowny komplement. Słowa "Jakie masz ładne kolczyki" są całkowicie beznamiętne i skupione wyłącznie na uznaniu i zauważeniu ładnego przedmiotu u innej osoby.
To ktoś, kogo uważnie słucham i staram się wyłapywać i rejestrować każdą wzmiankę o żonie, każdy przejaw miłości, każdą oznakę dumy. Te słowa, zasłyszane przypadkiem lub w osobistej rozmowie - pozwalają kobietom związanym z kimś na stałe, wierzyć, że gdzieś w innym biurze, w innej kawiarni, lub podczas innego spotkania znajomych, czy przyjaciół, o nas również ktoś opowiada z przejęciem, czule, z tęsknotą.
Żonaty mężczyzna, a raczej żonaty, ciągle zakochany w swojej żonie mężczyzna to po prostu ktoś wyjątkowy i niezmiennie fascynujący!
To wreszcie ktoś, kto potrafi mnie ogromnie rozczarować... Nic tak nie boli, jak całkowite zaprzeczenie wszystkiemu co zakładam: słowa wyrażające zniecierpliwienie, brak szacunku, niepochlebne wypowiedzi. Okazywanie zainteresowania innym kobietom. Przejawy rozpadu związku.
Wiem, że związki powstają i rozpadają się. Wiem, że obie strony mogą zdradzać i krzywdzić się w nieludzki i trudny do zrozumienia sposób. Wiem, że nic, nawet przysięga - nie gwarantuje mi szczęścia w związku na zawsze.
Dziś, kiedy mija 11 lat mojego związku, dobrze wiem, jak ogromną pracę włożyliśmy w to, by być szczęśliwą parą. Czuję ogromną wdzięczność, za szanse, cierpliwość, miłość i wsparcie, które otrzymałam. Właśnie dziś mężowie fascynują mnie jeszcze bardziej. Właśnie dziś wszystkim mężom kibicuję ze zdwojoną siłą!
_________________________________________________________________
ORKISZOWE CIASTO MARCHEWKOWE
na podstawie przepisu Michael'a Smith'a z programu "Domowy Kucharz"
- 2 szklanki mąki
- 1 szklanka płatków orkiszowych
- 1 szklanka brązowego cukru
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1/2 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
- 2 jajka
- 1/2 szklanki oliwy
- 1 i 1/2 szklanki jogurtu naturalnego
- 3 średnie marchewki, starte na tarce o drobnym oczku
Sypkie składniki mieszam razem, osobno jajka z oliwą i jogurtem. Do sypkich składników wrzucam tartą marchew, a potem wszystko mieszam razem z masą jajeczno-oliwno-jogurtową. Michael Smith sugeruje, że nie wolno zbyt dokładnie mieszać, bo ciasto będzie zbyt twarde.
Pieczemy w 190C, około 45 minut. Używam formy keksowej, ale w oryginale przepis jest na muffiny, zatem śmiało można piec w formie do muffinów z lub bez papierowych papilotek.
mogłabym czytac Twoje słowa i czytac. i tylko kubka ciepłego kakao i kawałka marchewkowego ciasta brakuje mi tu gdzie jestem.
OdpowiedzUsuńGosiu gratulacje tak pięknej rocznicy!!!
OdpowiedzUsuńA ciasto orkiszowe kusi:))
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda smacznie:)
Fajnie napisane i gratulacje :)
OdpowiedzUsuńMmm to ciasto na pewno by mnie zachwyciło smakiem:)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dlaczego nie mam piekarnika... od razu wypróbowałabym ten marchewkowy placuszek. :-) Po drugie... mój ON nie jest jeszcze żonatym mężczyzną ale strasznie Ci dziękuję za te słowa to też piękna nauka dla takich, jeszcze niezaobrączkowanych, jak my. no i po trzecie a w zasadzie po pierwsze: GRATULACJE!!! Ładny jubileusz.
OdpowiedzUsuńNa wstępie - gratuluję rocznicy - zacny staż w dobie rozwodów :) Odnośnie Twojego podejścia do żonatych mężczyzn - mam podobnie, może nie tylko do żonatych, ale wszelkiej maści znajomych. Są po prostu faceci, którzy choćby wyglądali jak Brad Pitt, należą do kategorii platonicznej i aseksualnej ;) Martwi mnie tylko jedno - czasem w jakimś babskim piśmie można wyczytać, że faceci z obrączką najbardziej pociągają "polujące" dziewczyny. Dla mnie to abstrakcja, ale jeśli to prawda, to jest niepokojąca :) Przepraszam za przydługi komentarz...
OdpowiedzUsuń@ Asiejo - częstuj się moim ciastem i slowami :) Bardzo mi miło!
OdpowiedzUsuń@ Alicja, Urszula - dziękuję!
@ Cozerka - dzięki - to miłe, że ktoś czyta, a nie tylko "przelatuje" do przepisów ;)
@ Burczymiwbrzuchu - dziękuję i zapraszam na wirtualny poczęstunek!
@ Naszapolana - czekam na update Waszego stażu :) też "wyłowiłaś" skarbek, chyba, co? Pozdrówki Noworoczne ;)
@ Kaletowa - długie komentarze to coś, co lubię najbardziej! Masz rację, że coś w tym jest, że dla niektórych kobiet ta fascynacja może się ukierunkować w zły sposób... dzięki za komentarz!
Pozdrawiam!
Zapraszam do siebie na małą zabawę :0
OdpowiedzUsuńach te seriale
Super napisane i generalnie się z tym zgadzam...uwielbiam facetów, którzy nie wstydzą się w towarzystwie innych facetów mówić czule o swoich bliskich...nie ulegają obecnej modzie na naśmiewanie się z rodzinnych relacji, ja mam na własność super egzemplarz...
OdpowiedzUsuńU mnie też coś koło 11, ale bliżej 13. :-) I nigdy nie zamieniałabym się na nikogo innego. Znamy się jak łyse konie i tak ma być. Bo konie razem kraść też możemy, jak Wy!
OdpowiedzUsuńGratuluję! :-)
To zabawne,że o tym piszesz, sama dopiero co wylałam swe myśli odnośnie tego jedynego na moim blogu. Jeżeli masz ochotę zapraszam do lektury- http://ptasidziub.blogspot.com/2012/01/on.html
OdpowiedzUsuńTen jedyny wart wszystkiego 3 maj się go dziewczyno:D Pozdrawiam.
Ciacho samo zdrowie :) Nie dość, że orkisz to jeszcze na oliwie (co prawda najzdrowiej byłoby na oleju rzepakowym ;))! Mniam!
OdpowiedzUsuń