poniedziałek, 18 lipca 2011

TORT URODZINOWY DLA MELI



8 lipca moja córeczka skończyła 3 latka... Pytałam ją jaki chce mieć tort urodzinowy i powiedziała, że z misiaczkiem... to teraz kilka słów o misiaczku:

Misiaczek trafił do nas w prezencie, gdy Melcia miała kilka tygodni. Wkładałam go jej do wózka i do łóżeczka jako pierwszą zabawkę - nie miałam wtedy jeszcze pojęcia jakimi zabawkami się zainteresuje. Bardzo szybko misiaczek stał się podstawą, jeśli nie egzystencji, to przynajmniej obowiązkowym gadżetem przy zasypianiu. Pierwsze wypowiadane słowa Meli nie obejmowały misiaczka, ale około roku zyskał własną nazwę, nadaną przez swoją panią. Stał się "Mimi". Mama, Tata, Mimi - to hierarchia ważności członków rodziny, która wówczas obowiązywała.

Widząc uzależnienie córki od tego stworka, poprosiłam o "zapasowego" misiaczka w prezencie na pierwsze urodziny - naszego "basic" misiaczka nie można było niepostrzeżenie uprać, gdy zgubił się na spacerze to w ogromnym stresie biegaliśmy w deszczu po wszystkich alejkach i serio zastanawialiśmy się nad zamontowaniem "Mimi" jakiejś sygnalizacji naprowadzającej, jakiegoś nadajnika lokalizacji!!! Po pierwszych urodzinach pojawił się drugi "Mimi" i Mela szybko się zorientowała, że coś jest nie tak i zażądała stałego osobistego nadzoru nad dwoma misiaczkami... Tak było przez kolejny rok, z tym, że jak jeden szedł do prania, drugi był osłodą, jak jeden się zgubił, drugi go zastępował do czasu odnalezienia pierwszego.

W ubiegłe wakacje jeden z misiaczków zgubił się we włoskim mieście Udine... mimo, że mąż przeszedł dwukrotnie kilkukilometrową trasę zwiedzania, a drugi raz wziął ze sobą profesjonalnego tropiciela - naszego golden retrievera - poszukiwania zakończyły się fiaskiem... drugi misiaczek przepadł na zawsze. Dodatkowo okazało się, że nie można już dokupić kolejnego, bo ten wzór zwyczajnie przestał być produkowany! Musieliśmy pogodzić się z tym, że tego jedynego, ostatniego misiaczka, ukochaną przytulankę - trzeba będzie pilnować jak oka w głowie. Pranie - gdy będzie to absolutnie konieczne, podczas spacerów - Mimi w plecaczku. Ustaliliśmy wszystkie procedury, plan działania w określonych sytuacjach, i jakoś udało się - kolejny rok Mimi jest z nami.

Właściwie ciężko powiedzieć kto jest do niego bardziej przywiązany, ja czy moja córeczka. Żal mi ściska gardło, gdy wkładam go do pralki (oczywiście w czasie głębokiego snu Meli) i wyjmuję za każdym razem mniej barwnego, bardziej wyciumkanego, okropnie wytartego. Mimi zaliczył już dwa etapy zszywania w najbardziej newralgicznych miejscach. Z licznych poradników o wychowaniu dzieci wiem, że nie wolno go nigdy "spisać na straty". To jest przyjaciel mojej Meli, a przyjaciół się nie odtrąca, nawet jak są ... jakby to ująć... zużyci??? Mela nie dostrzega żadnych braków w swoim misiaczku, a ja podziwiam jej wierność wobec tego kawałka materiału :) przyjdzie taki dzień, kiedy Mimi przestanie być najważniejszy wobec nowych atrakcji, koleżanek z przedszkola, pierwszego rowerku bez dodatkowych kółek, hulajnogi i innych rzeczy... Znajdę go zakurzonego za łóżkiem i będę wiedziała, że moja córeczka dorosła. Upiorę go ostatni raz i schowam do pudełka, w którym trzymam ubranko, w którym zabraliśmy ją ze szpitala, pierwszy smoczek, pierwszą szczoteczkę do zębów, pukiel włosów z pierwszego obcinania, pierwsze rysunki i wiele, wiele innych pamiątek.

Mimi jest bohaterem wpisu, zamiast Meli, po jej trzecich urodzinach, bo to właśnie ten misiaczek i stopień jego zużycia uświadamia mi, że moja córeczka rośnie, że czas mija niesamowicie szybko, że tyle już razem przeżyliśmy i w tylu miejscach byliśmy. Mimi jest na zdjęciach ze wszystkich wakacji, spacerów, imprez rodzinnych. Jest mi bliski, bo Mela tak bardzo go kocha. Ucieszyłam się, gdy poprosiła o tort z misiaczkiem, zdjęcia tego tortu to też będzie pamiątka naszej rodzinnej ukochanej przytulanki :)

Tort jest marchewkowy, pokazywałam go już tu i tu. Masę zrobiłam tak jak zawsze, z rozpuszczonych białych pianek marshmallows z dodatkiem sporej ilości cukru pudru i barwników spożywczych Wilton (Aledobre.pl). Efekt pastelowych odcieni uzyskałam dodając śladowe ilości barwników, a pistacjowy odcień przez zmieszanie żółtego z błękitnym. Główkę Mimi zrobiłam bardzo pomysłowo: porcję ciasta upiekłam w formie na muffiny i potem obłożyłam masą lukrową tak jak tort. Podczas urodzin Meli był spory upał, na zdjęciach widać jak biedny torcik lekko się błyszczy, górna warstwa lukru nieco się rozpuszczała już podczas dmuchania świeczki. Ale smak był wyjątkowo dobry, a radość Meli na widok tego torciku - nie do opisania!!!

100 lat dla mojej Meli, cudownej, rezolutnej, łobuzerskiej i przeuroczo kochanej dziewczynki!!!

Oto jak wyglądał Mimi, gdy do nas trafił:

a tak wygląda dziś...


Na torcie prezentuje się jednak jak za czasów swojej świetności :)


17 komentarzy:

  1. super tort, widać że masz zdolności plastyczne!

    sto lat dla córeczki

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram! tort boski!
    pozdrawiam
    http://kuchenkowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, widzę, że pan 'Misiaczek' był często i bezlitośnie forsowany :):) Rozkoszne. Dobrze, że udało się go odtworzyć :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tort wyszedł piękny, a historia jest naprawdę wzruszająca ;) Oby Misiaczek nigdy się już nie zgubił ;) Sto lat dla małej Meli!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba każdy miał swojego misiaczka:) Cudny tort www.nomen--nescio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja :) Solenizantce wszystkiego dobrego, a Mamuni gratuluję pomysłu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super napisany i wzruszający wpis!! Torcik piękny. Dla Meli wszystkiego co najlepsze z okazji Urodzin!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mnie wzruszył ten post. Misiaczek cudny, a Meli życzę sto lat!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. my też mamy misiaczka, właśnie suszy się po raz pierwszy :) na razie nie jest tak nieodzowny ale spodziewam się, że może uzależnić - ja go uwielbiam :)

    PS. ostatnio okazało się ponownie, że świat jest mały: Dorotka C. wieloletnia przyjaciółka moich rodziców opowiadała mi o fajnym blogu córki swojej przyjaciółki i rozpoznałam post o pakowaniu :) no i własnie tak się okazuje że mamy wspólnych znajomych :) pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  10. 100 lat dla Meli!!!
    Tort piękny a historia misiasaczka przeurocza :-) też mam takiego misia, nadal leży na moim łóżku w rodzinnym domu :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. piekny torcik:)
    a dla Córeczki wszystkiego co najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniale wygląda. Mój synek ma ukochanego misia, ale ciężko by było zrobić tort w jego kształcie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. 100 lat dla Meli! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. tym razem to Ty czytasz w moich myslach:-) tez juz szykuje wpis o misiaczku przytulaczku:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Spóźnione życzenia dla Meli:D Nasz Adik 08.07 skończył rok, dopiero teraz zauważyłam zbieżność daty;D A tort wygląda przepysznie:))

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...