Czy pamiętacie listę 10 rzeczy, które każda kobieta powinna umieć??? Ten wpis ciągle znajduje się na liście przebojów w pasku "popularne posty". To takie moje autorskie podsumowanie - minimum czynności do opanowania... Po kilku miesiącach przyszło mi na myśl wiele kolejnych, a ostatnio najbardziej "palącym" w sensie dosłownym, problemem, okazało się rozpalanie kominka, grilla lub ogniska. Ogień... czy to nie kobiety miały podtrzymywać ogień w jaskini (a potem się mowiło, że dbają o ognisko domowe)??? No, z całą pewnością, ale chyba, że mężczyzna najpierw to ognisko rozpalił!!!
Jestem ułomna w kwestii rozpalania ognia... a może raczej byłam, bo po długim i wyjątkowo deszczowym tygodniu spędzonym na działce w zimnym i wilgotnym domku - musiałam opanować tę umiejętność. Dodatkowo, przez kilka pierwszych dni nie miałam dostępu do kuchenki - stąd spore ciśnienie na naukę rozpalania grilla :) lekcje układania stosików w kominku, podkładania żarzących się kartoników w różne szczeliny między bryłami drewna, dmuchania na suchą korę i igły mam za sobą... opłaciło się, chociaż czarny nalot na paznokciach i skórkach okazał się trwalszy niż henna!!!
Grill to nieco łatwiejsze zadanie, chociaż uważam, że dobrze jest rozpalać go bez rozpałki (czego oczywiście nie umiem!). Następne w kolejce będzie ognisko - jak tylko zrobi się sucho... Wczesną zimą, na urodziny szwagra oraz imieniny mojego męża, kupiłam podręczniki przetrwania Beara Gryllsa - jego programy na Discovery namiętnie oglądają obaj wspomniani faceci. Żartowałam z nich, że sprawdzę czy skończyli lekturę zlecając każdemu zademonstrowanie 17 sposobów rozpalania ogniska (w tym na śniegu, na piachu i z użyciem mokrego drewna!). Sama muszę na razie opanować przynajmniej jeden...
Tymczasem pokażę Wam cudowny i efektowny sposób przygotowania gorącej przekąski w sytuacji, gdy nie ma się ognia ani na kuchence, ani w kominku ani żaru na grillu:
Sposób mojej prababci Zofii, który w ubiegłe wakacje pokazała mi moja Babcia Jadzia :) dzieci to uwielbiają, ale oczywiście tylko dorośli mogą to szykować - dzieci wyłącznie patrzą i się cieszą. A później jedzą :)
Maleńkie kiełbaski lub kabanoski kroję na kawałki i ukladam na talerzu żaroodpornym. Zalewam łyżką spirytusu (lub odrobinę więcej, jeśli kiełbasek jest dużo) i podpalam! Spirytus się pali, a kielbaski/kabanoski pieką. Najlepiej zgasić światło. Talerz poza zasięgiem dzieci, psów i włosów (najlepiej na podkładce). Trzeba widelcem obracać kiełbaski, żeby się równomiernie grzały. Gdy cały spirytus się wypali - można jeść, nie będą bardzo gorące. Jeśli są zbyt mało przypieczone, trzeba dodać spirytusu i podpalić ponownie.
Dodatkowo podaję przepis Nigelli Lawson na cudowne pałki z kurczaka, który w jej książce figuruje pod nazwą "Afrykańskie pałki" i błagam! niech ktoś z Was przyzna, że nie tylko mi ta nazwa się dziwnie kojarzy i, że jest wyjątkowo niefortunna! Bo samo danie jest przepyszne :)
PAŁKI Z KURCZAKA W AFRYKAŃSKIEJ MARYNACIE
tak lepiej, prawda? :)
- 8 pałek z kurczaka
- 80ml sosu Wrocestershire
- 4 łyżki keczupu
- łyżka morelowego dżemu
- łyżeczka mielonego imbiru (dałam świeży, starty)
- 2 łyżeczki musztardy w proszku (dałam ze słoiczka)
- 1 cebula, posiekana
- 2 łyżki oliwy
Z podanych składników powstaje gęsta marynata, którą zalałam pałki kurczaka (na drugi dzień zrobilam całe uda i też było super). Kurczaka marynowałam przez noc w lodówce, ale można piec od razu. W naczyniu żaroodpornym lub na blaszcze - posmarowałam oliwą, ułożyłam kurczaka i zalałam marynatą, piekłam ok. 45-50 minut (pałki) lub 1h10min. (uda) w 200C. Podawałam z ziemniaczkami posiekanymi na kawałki, pieczonymi z całymi ząbkami czosnku. Pycha!
na początku kiełbaski w pieczone w płonącym spirytusie, dalej kurczak w marynacie:
Polecam mój survivalowy sposób na rozpalanie mokrym drzewem w piecu albo pod kuchnią - do dmuchania zamiast płuc używamy suszarki do włosów. Palnik i butla z gazem też mogą się przydać jeśli drzewo jest bardzo mokre :).
OdpowiedzUsuńZrobiłam się głodna czytając ten wpis. Generalnie uważam, że od rozpalania grilla są faceci, wystarczy, że przygotuję żarełko i nakryję do stołu, a potem sprzątnę. Mogę ewentualnie podawać piwo, gdy Ci faceci pilnują "żaru".
OdpowiedzUsuńGdzieś miałam przepis na kurę, którą nakładało się na puszkę z piwem...
od ognia jest facet! kobieta może potem dokładać; pałki (:D) pyszne!
OdpowiedzUsuńHaha :) też nie umiem rozpalić grilla, ogniska i kominka! Pałki afrykańskie - rzeczywiście beznadziejna nazwa, lepiej brzmi w marynacie afrykańskiej :) na pewno świetnie smakują, niezależnie od nazwy!
OdpowiedzUsuńTeż je przygotowywałam i też nazwa nie bardzo mi pasowała, co więcej- bardzo dziwne miałam skojarzenia ;) Sam kurczak- pyszny! Pozdrawiam i życzę dużo cierpliwości przy nauce rozpalania ognia!
OdpowiedzUsuńAfrykańskie pałki mnie rozłożyły! :D A palące się kiełbaski - bomba! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZapraszamy do wzięcia udziału w konkursie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.brioko.pl/20110615110/blog/wydarzenia/konkurs-najciekawszy-blog-rodzica.html#comments
Chętnie do Ciebie zaglądam:)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do zabawy One lovely blog award, szczegóły u mnie
http://www.szpilkibalerinki.blogspot.com
Kurczak pycha już na sam widok chce się jeść
OdpowiedzUsuńwww.nomen--nescio.blogspot.com