wtorek, 7 czerwca 2011

PRZEBODŹCOWANIE. Sałatka z awokado II.

Nie wiem czy takie słowo wogóle istnieje, ale zjawisko - na pewno! A dowód na jego istnienie mam od kilku dni...

Mój dom grzęźnie w zabawkach! Przypominam sobie pierwsze miesiące życia mojej córeczki, gdy nie kupowałam żadnych zabawek i w domu było tak spokojnie... Potem jakoś się zaczęło od jednej zawieszki przy wózku, drugiej w łóżeczku, od kogoś dostaliśmy matę, od kogoś grający bębenek, sama kupiłam jakieś rybki do kąpieli i pełno innych grających, szeleszczących, edukacyjnych, kolorowych, stukających, skaczących, intensywnych zabawek. Synek dostaje duuuużo mniej - ale ma tony zabawek po siostrze - dlatego powstrzymuję się ja sama i staram się powstrzymać innych, zwłaszcza rodziców chrzestnych - ale to trudne zadanie... kupowanie dla dzieci jest jak nałóg!!!

Ale teraz mieszkamy u mojej mamy, żeby pomóc jej po operacji. Przeprowadziliśmy się z minimalną ilością dziecięcych akcesoriów. Mamy kilkanaście drewnianych klocków, piłkę, muszle Bilibo, książeczki, kilka pluszaków i kredki. Nic grającego. Nic szeleszczącego. Nic wrzaskliwego i hałasującego!!!

Przypomniałam sobie artykuł, który kilka miesięcy temu przekartkowałam z bardzo sceptycznym nastawieniem. O przebodźcowanych dzieciach, które od nadmiaru kolorów, dźwięków, faktur - ogólnie od nadmiaru bodźców gorzej się rozwijają, są rozdrażnione, marudzące, gorzej śpią i wykazują pełno innych niezdrowych objawów. Może z moimi dziećmi tak nie było, ale dostrzegam wyraźną różnicę w zabawie i "zajęciu się sobą" w pokoju, w którym nie ma miliarda rupieci. Mela znalazła nowe zastosowanie tylu rzeczy, które zabawkami wcale nie są, a zdrowa i kontrolowana nuda pozwoliła jej na wymyślenie ciekawych zabaw z użyciem najprostszych, wyżej wymienionych zabawek. Wojtuś również jest bardziej nastawiony na to, by przysiąść i naśladować siostrę. Wcześniej nie wiedział za które zabawki się zabrać i nie miał właściwie szansy poznać funkcji żadnej z nich, bo od razu jego uwagę przykuwała jakaś inna. Przy jednym dziecku (robiłam tak wcześniej przy Meli) jest łatwo kontrolować ten chaos po prostu chowając niektóre zabawki. Niestety przy dwójce, albo przy jednym starszym i samodzielnym brzdącu jest to trudne, bo co schowam lub uporządkuję - Mela błyskawicznie wyjmuje z powrotem...

Przekonuję się do tezy zawartej w artykule, bo przypomniałam sobie jeszcze jedną teorię - bóli migrenowych. Nasilenie bodźców, które nas atakują jest przeogromne i czasem wystarczy jakiś jeden dodatkowy dźwięk lub zapach, by spowodować silny ból głowy. Odkryłam u siebie kilka takich bodźców, a jednym z nich jest zapach (smród?) wylewanego asfaltu!!! To właśnie przelewa szalę jeśli chodzi o rejestrowanie bodźców przez mój mózg, który protestuje bólem głowy :)

PODSUMOWANIE jest bardzo proste. Młodzi rodzice są atakowani przez pisma, sklepy, innych rodziców, blogi i artykuły. Chodzi o to, że próbuje się nam wmówić, że kładzenie noworodka na czarno-białej macie stymuluje jego rozwój. Czyżby? No, znaczy może i tak, tylko czy noworodkowi jest to rzeczywiście potrzebne? Nie wierzę, że dzieci, których nie stymulowano czarnym i białym będą gorzej rozwinięte. Śmiać mi się chce z tego, że wszystko musi być edukacyjne. Kupno zabawki, której nie określono jako edukacyjna - to strata pieniędzy. Edukacyjna jest ostatnio (według opisów oferty sklepów dla dzieci) nawet piłka! A sitko i drewniana łyżka do jajecznicy nie są edukacyjne? Nie stymulują rozwoju? Nadmiar stymulujących i edukacyjnych zabawek może i rozwija zmysły, ale zabija wyobraźnię i zdolność walki z nudą. No i kto wie czy od czarno białej maty nie boli głowa? :) Bo jak niemowlęta płaczą - wszyscy mówią, że pewnie boli brzuszek. A może po prostu dziecko ma dość edukacyjnych i stymulujących gówien. Dla mojej Meli ostatnio największa frajda to leżeć na trawie i patrzeć na chmury na niebie. Być może zapamiętała to z pierwszych miesięcy życia, gdy oprócz twarzy dorosłych, podczas spacerów w gondoli te chmury to jedyne co widziała :)))

********************

SAŁATKA Z AWOKADO, KURCZAKA I TRUSKAWEK

Dziś dzień wytchnienia od straszliwych upałów. Moje dzieci znoszą je kiepsko, dlatego mamy ciche dni jeśli chodzi o szaleństwa kulinarne. Odstępujemy od zupek i gorących dań mięsnych na rzecz jogurtów, koktajli owocowych, duuużej ilości wody i sałatek. Ostatnio pokazywałam wyjątkową sałatkę z awokado na specjalne okazje. A dziś również awokado - co prawda nie w roli głównej, ale jako składnik świetnej i sycącej sałatki z kurczakiem i owocami.

  • 2 szt. awokado
  • podwójna pierś kurczaka
  • główka sałaty lodowej
  • szklanka truskawek
  • szklanka czerwonych winogron
  • pół ząbka czosnku
  • 2 łyżeczki mieszanki "zioła prowansalskie"
  • łyżeczka mieszanki curry
  • łyżeczka soku z cytryny
  • sól, pieprz, oliwa

Pierś kury umyłam, obkroiłam, osuszyłam i posypałam ziołami prowansalskimi i curry. Leżała w przyprawach jakieś pół godziny. Następnie usmażyłam ją na patelni (można na grillowej) z obu stron i odłożyłam do ostygnięcia. W tym czasie umyłam sałatę, osuszyłam i wymieszałam z dressingiem z oliwy, soli, pieprzu, soku z cytryny i czosnku przeciśniętego przez praskę. Awokado obrałam ze skórki, pokroiłam w kostkę i dodałam do sałaty. Truskawki umyłam, urwałam szypułki i przekroiłam wzdłuż, wrzuciłam do sałatki. Winogrona umyłam, przekroiłam w poprzek na pół i usunęłam pestki, dodałam do sałatki. Na koniec pokroiłam pierś kury w cienkie plasterki i ułożyłam na wierzchu sałatki. Połączenie smaków jest w tej sałatce bardzo oryginalne i smaczne!




7 komentarzy:

  1. ze smakiem bym taka salatke zjadla:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Się zgadzam z tym przebodźcowaniem. Widzę te dzieci potem w szkole, już starsze, jak nie potrafią z nadmiaru się skupic na lekcji. Ciągle je coś rozprasza. I przyznają bez bicia, ze nie potrafią lekcji odrabiać bez włączonego tv lub kompa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłaś z tematem wpisu. Mój synek dziś kończy 5 miesięcy, a już ma sporo zabawek. Żadnej jeszcze nie kupiłam i nie zamierzam. Wystarczy, że dziadkowie szaleją. Teściom powiedziałam, że książeczki są ok w każdej ilości! Nie wiem co będzie dalej, jak my się pomieścimy na 50metrach...:P

    OdpowiedzUsuń
  4. My planujemy nałożyć całkowity zakaz kupowania zabawek ale... obawiamy się, że to nie przejdzie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie...co za dużo, to niezdrowo. Dziecko ze wszystkiego potrafi sobie zrobić zabawkę,bo zwyczajnie wszystko jest dla niego nowe i interesujące, więc niepotrzebne mu te kolorowe, świszcząco - szeleszczące akcesoria.

    OdpowiedzUsuń
  6. salatka pycha:)sprobowalam,zasmakowalam, dzieki wielkie:):)monika

    OdpowiedzUsuń
  7. Nasza Mała kończy 10 miesięcy i jeszcze nie kupiliśmy jej żadnej zabawki (prócz kaczki do kąpieli - inwalidki nawiasem mówiąc, bo biedna pływać nie potrafi, ciągle się przewraca skubana (w sensie nieskubana, ale skubana ;). Zabawek i tak od zatrzęsienia - można przebierać w sitkach, łyżkach, stosach rzeczy do prasowania, gazetach, ło matko ;)... tyle tego i jeszcze więcej. Witam i pozwolę sobie zaglądać :).

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...