Mój mąż codziennie po powrocie z pracy droczy się ze mną rzucając hasła, typu:
- Kochanie, błagam, powiedz, że na obiad jest rozgrzewający rosół!!!
albo
- Zrobisz mi herbatę?
- Mogę się do ciebie przytulić? Strasznie zmarzłem wracając!
Dodatkowo cały czas podśmiewa się, że dla dzieci, w te upały, na obiad robię zupy! To prawda, ale ja podaję je w temperaturze pokojowej (która niestety jest DOŚĆ wysoka) i upieram się, że to najlepszy sposób na karmienie dzieci w upały: zupa uzupełnia płyny, dostarcza miękkich, zdrowych jarzyn, nie jest jakimś ciężkostrawnym mięsem - a co najważniejsze - moje dzieci chętnie ją jedzą! To zupełnie wystarczający argument - trzeba robić to, co dzieci lubią.
Najwięksi szczęściarze, to, według mnie dzieci, które urodziły się późną jesienią i na wiosnę są wystarczająco duże, by móc jeść młode warzywa i próbować świeżych krajowych owoców. Moja córeczka urodziła się latem, więc gdy zaczęłam podawać jej pierwsze niemleczne pokarmy - niewiele było do zaoferowania w środku zimy. Z kolei dzieci urodzone latem mogą się "załapać" na sezon dyniowy :)
Dla moich dzieci często robię zupkę, którą nazywam oszukanym minestrone. To po prostu zupa jarzynowa, nie na mięsie - kawałki dowolnych świeżych warzyw kroję w kostkę i gotuję w wodzie z dodatkiem ekologicznego bulionu w proszku, bez glutaminianu sodu. Dodaję zioła z balkonowego ogródka: liście bazylii, tymianku i rozmarynu. Cieszę się, że Mela i Wojtuś lubią takie zupki - wszyscy znajomi mojej mamy pytają, czy to na pewno moje dzieci - zasłynęłam w dzieciństwie tym, że jadłam tylko zupę pomidorową, a gdy natrafiłam na pływający kawałek warzywa - kończyło się to histerią i końcem posiłku!
Wszystkim rodzicom niejadków polecam wczesną "warzywną kampanię reklamową". Bawimy się w sklep, czytamy książeczki, razem kroimy i gotujemy. To faktycznie wspomaga warzywny apetyt :)
MINESTRONE
na 2 dni dla dwójki lub na raz dla 4 osób
- 2 młode marchwie
- 1 różyczka kalafiora
- 1 różyczka brokuła
- 2 młode ziemniaki
- 1 łodyga zielonego szparaga
- 1 pomidor bez skóry
- ok. 7-10cm kawałek cukinii
- kawałek kalarepki
- liście bazylii, tymianku, rozmarynu
- 1 łyżeczka bulionu w proszku bez glutaminianu sodu
- łyżka oliwy
Warzywa umyłam, pokroiłam w kostkę i wrzucałam kolejno do gotującej się wody z bulionem. Na pierwsze 5 minut marchewka z ziemniakami i kalarepką, potem brokuł, kalafior i cukinia ze szparagiem, na końcu pomidor i zioła. Na samym końcu dodalam trochę oliwy. Zupę należy przygotować wcześniej, żeby zdążyła ostygnąć zanim dzieci zgłodnieją :)
Urocza książeczka do nabycia w Ikei, według mnie 2 lata+ |
Seria "Obrazki dla maluchów", wyd.Olesiejuk |
komplet pluszowych warzyw do zabawy, Ikea |
Pysznie. Przy czym z tymi młodymi warzywami w diecie maluszków też trzeba uważać. Znajomy (zaufany) handlarz z pobliskiego ryneczku odradza ich kupowanie (ponoć najbardziej chłoną wszelkie nawozy). Ale oczywiście jak we wszystkim należy zachować dystans - coś jeść trzeba:)
OdpowiedzUsuńu nas też chłopaki zupki wcinają chociaż oni od malutkiego warzywka i owocki pochłaniają bez wybrzydzania, nie trzeba ich do tego namawiać. Taka zupa jak Twoja u nas też króluję ja czasem robię do niej grzanki(jak mi się chcę).
OdpowiedzUsuńI też uważam, że zupka na każdą porę roku jest dobra.
PS ja z moich zup w dzieciństwie wyciągałam pietrzuszkę zieloną i inne "podejrzane" warzywka na brzeg talerza nigdy ich nie jadłam:/
Ja najbardziej lubię i najlepiej mi wychodzi gotowanie zup. Sama bardzo lubię zupy i nauczyłam je jeść dzieci. Ostatnio starszy synek je na obiady tylko zupy, drugie dania jakoś mu nie podchodzą :-) Może to przez te upały :-o
OdpowiedzUsuńJa robię zupy na oliwie z oliwek. Jeszcze zdrowiej. :-)
OdpowiedzUsuń