środa, 13 czerwca 2012

Truskawki w roli głównej

ale też w drugoplanowej...

Ostatnio mam nieco mniej czasu na gotowanie, a tym bardziej robienie zdjęć i blogowanie.

Czasem jednak warto przypomnieć kilka zeszłorocznych niezłych przepisów do wykorzystania. Oto moje ulubione przepisy z wykorzystaniem najlepszych, polskich truskawek:


Klasyka, czyli Pavlova z truskawkami



W przypadku bezy, tarty i ciasta drożdżowego najlepsze jest to, że od truskawek dopiero się zaczyna :) zaraz będą jagody, potem maliny, wiśnie, śliwki... Zmieniamy owoce sezonowe przez całe lato. Ostatnie ciasto, to drożdżowe - właśnie wyrasta w moim piekarniku...


Dziękuję za Wasze komentarze pod poprzednim postem!

Do "przeczytania" wkrótce!

Pozdrawiam serdecznie :)

wtorek, 12 czerwca 2012

P-O-L-S-K-Aaaaaaaa!!!



Piątek, ósmy czerwca 2012. Przychodzę do biura z dyskretnym rysunkiem flagi narodowej na policzku. Nie mogę powstrzymać uczucia niepokoju i podniecenia - za kilka godzin coś bardzo ważnego zacznie się w Polsce.

***

Środa, 18 kwietnia 2007. Redakcja Gazety Wyborczej. Jako stażystka działu naukowego siedzę na kolegium redaktorskim i słucham propozycji tematów na jutrzejszą "jedynkę". Jest kilka głosów, żeby napisać o losowaniu kandydatów do organizacji Euro 2012. Polska ma ogromne szanse, mówią jedni. To bez sensu, przegramy - mówią inni. Po południu elektryzujące, niesamowite wieści gruchnęły i wstrząsnęły wszystkimi Polakami. Także redakcją, która de facto nie przygotowała tego newsa na wydanie z 19 kwietnia.

***

Druga połowa kwietnia 2007. Po pierwszym szoku i euforii przychodzą refleksje studzące zapał. Nie mamy stadionu. Ani jednego. Nie mamy dróg. Nie mamy lotnisk, dworców. Ośmieszymy się, nie damy rady.

***

Lata 2008-2011. Polska w budowie. Dla Polaków szklanka jest do połowy pusta. W mediach górują statystyki i podsumowania, które wskazują czego ni udało się zrealizować. Z czym nie zdążymy. Jakie drogi nie zostaną oddane do użytku. Kolejne głowy lecą z wysokich stołków. Sondaże, kłótnie. Nikomu nie przychodzi do głowy, żeby podsumować niezrealizowane inwestycje parafrazując piosenkę kibiców: Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!

***

Piątek ósmy czerwca 2012. Koleżanki z pracy widzą moje policzki. Idziemy do kiosku na przeciwko i kupujemy "dyżurne" biurowe farby kibica. Pod koniec dnia większość ma pomalowane twarze. Biało-czerwone. Po południu przez puste miasto wracam do domu. Mijam ludzi wychodzących z biura, którzy ukradkiem zerkają na moją twarz.

***

Wtorek, 12 czerwca 2012. Po południu wychodzę z biura na ulicę. Mijam grupkę kobiet wychodzących z innego biura. Na początku widzę je z tyłu. Ubrane w wąskie spódnice i eleganckie żakiety. Po kilku krokach dostrzegam coś jeszcze. Pod żakietem jest koszulka z orłem. Biało-czerwona. Przy przejściu dla pieszych stoi znudzony urzędnik. Schyla się do swojej teczki i wyjmuje... ogromną flagę. Bialo-czerwoną. Otula się nią jak peleryną i tak idzie dalej ulicą. Urzędnicy, asystentki z biur i doradcy z licznych placówek bankowych wzdłuż ul. Marszałkowskiej - na ich twarzach widzę biało-czerwone paski, pod marynarkami koszulki, na lusterkach pokrowce, a w szybach aut zatknięte flagi. Cała ta sztywna społeczność trochę nie pasuje do ogółu radośnie kiczowatego tłumu, który zmierza do oddalonej o 200m strefy kibica. Stoją trochę na uboczu, brakuje im wyraźnie jakiegoś bodźca, żeby wpaść w ten "pilkoszał". Grupka wystrojonych od stóp do głów kibiców pokrzykuje: kto wygra meeeeeeeecz?!!!


Polskaaaaaaaa!!!! Gardłowy, ochrypnięty ryk urzędasa w garniaku, otulonego flagą -  rozdziera ulicę.

Wracam do domu. Czeka na mnie wymalowana córka. Biało-czerwone paski na twarzy ma też lalka Barbie.

***

Wszystkim nam brakowało tego, co dzieje się na ulicach miast. Narodowego zrywu, dumy, radosnego, kiczowego święta.

Dla mnie to nie jest święto piłki nożnej. Ta mniej mnie interesuje. Owszem, oglądam mecze i nie potrafię kryć emocji. Ale emocje, to nie przez piłkę. To przez to, że to wszystko dzieje się w Polsce. Że można już autostradą do Berlina. Że od września można lecieć w świat z Modlina. Prawda, na Euro nie zdążyli. Ale jest tyle innych cudownych rzeczy. Ci ludzie na ulicach. Te flagi. Ta atmosfera, to, że wszyscy tak mocno trzymamy kciuki za Polskę. Ta duma, że ceremonia otwarcia była taka śliczna. Ta magiczna pierwsza bramka.

Polacy! Polska już wygrała mecz o wszystko! Bez względu na wynik dzisiejszego meczu! To wielkie święto kibiców jest tu, u nas, na naszych murawach grają największe gwiazdy futbolu, na trybunach zasiadają ich seksowne i sławne partnerki oraz przedstawiciele europejskiej arystokracji.

Za godzinę rozpocznie się kilkadziesiąt bardzo ważnych minut i tak gorąco życzę piłkarzom i nam wszystkim wygranej Polski. I tak bardzo martwię się, że jutro idąc do pracy nie zobaczę już tylu koszulek i barwnych polików. Bez względu na wszystko cieszmy się ze wszystkiego co udało się zrealizować i z fantastycznej atmosfery, która towarzyszyła nam ostatnie dni.

Wszystkim kibicom życzę wspaniałych emocji, a wszystkim Polakom życzę wygranej "Naszych"!!!



Ciastka "Bolek i Lolek" - link tu-klik.

A ja... widzę ten potencjał Polaków i ich chęci do demonstrowania dumy narodowej i patriotyzmu. Odnotuję to w pamięci. Może w tym roku uda mi się namówić więcej osób do akcji biało-czerwonej i do świętowania Dnia Niepodleglości z niespotykanym rozmachem...

środa, 30 maja 2012

Zwolnienie. Sałatka ze szpinaku, orzeszków pini i mięty Jamiego Olivera.



Czasem tak jest, że silny przypływ energii popycha nas ku realizacji rozmaitych planów, napędza do działań, po czym nagle się kończy - pozostawiając człowieka w chaosie, w środku spraw niezałatwionych, z nawarstwionymi zaległościami, kłopotami rodzinnymi i bałaganem...

Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo ciężki. Nawet cieszę się, że się kończy, a na najbliższe dni planuję zwolnienie, wyhamowanie, podleganie rytuałom dla ciała i duszy. Przeglądanie ukochanych, lekko zakurzonych książek kucharskich. Pod kołdrą w łóżku. Kiwanie głową, gdy wzrok zatrzyma się na tych stronach z zagiętymi rogami (do zrealizowania) lub tych z namazanym ołówkiem "ptaszkiem", co oznacza, że już kiedyś je przyrządziłam.



W szczególności zapamiętałam sałatkę Jamiego Olivera, która od wydania jego ostatniej książki jest na mojej liście "do zrobienia". Jak tu go nie kochać? Kilka pysznych składników, kilka minut roboty, kilka minut niebywałego szczęścia i wspaniałego smaku...



LETNIA SAŁATKA Z MŁODEGO SZPINAKU, ORZESZKÓW PINII I MIĘTY

Przepis Jamiego Olivera, z moimi modyfikacjami.

Dla dwóch osób:
  • 100 g liści młodego szpinaku
  • 50 g orzeszków pini
  • 1 niepełna łyżka octu balsamicznego
  • łyżka oliwy
  • łyżka soku z cytryny
  • pół ogórka
  • garść świeżych liści mięty (dowolna odmiana, już nie pamiętam, jak się nazywa ta, której użyłam!)
  • kilka suszonych pomidorów w oleju




Szpinak bardzo dokładnie opłukałam i osuszyłam. Orzeszki uprażyłam na rumiano na patelni i odłożyłam do ostygnięcia. W misce wymieszałam sok z cytryny, ocet, oliwę i dosypałam trochę soli i mielonego pieprzu. Dodałam orzeszki. Szpinak, miętę i suszone pomidory pocięłam nożyczkami na wąskie paski, ułożyłam na wierzchu dressingu. Ogórka obrałam i pokroiłam w półplasterki. Wszystkie składniki wrzuciłam do miski i pod sam koniec, tuż przed podaniem, porządnie wymieszałam.



Sałatka najlepiej prezentuje się na płaskim, sporym talerzu. Trzeba ją zjeść dość szybko, zanim delikatny szpinak nasiąknie dressingiem.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...