środa, 7 grudnia 2011

Przed Gwiazdką... Subiektywny przegląd książeczek i książek dla dzieci.

W ubiegłą sobotę szukałam mikołajkowych drobiazgów dla dzieci i prezentu dla mojego siostrzeńca Mikołaja. Weszłam do księgarni, która była irytująco mało zatłoczona w porównaniu ze sklepami z zabawkami. Czy kupujecie dzieciom książki - na prezenty?




Bardzo żałuję, że większość książek, które czytałam w dzieciństwie rozeszła się. Moja Mama  pilnowała, by - regularnie - zabawki, z których już wyrosłam i książki, które przeczytałam trafiały do innych rodzin - trzeba przyznać, że to najbardziej zapamiętałam z tamtych czasów: bezinteresowną, doskonale zorganizowaną pomoc wśród rodziny i przyjaciół. W licznych obiegach i cyklach zamkniętych były ubranka, zabawki, książki, narty - jeśli ktoś miał, sanki, wózki - wszystko, bo o wszystko było trudno. Tak więc książki znikały, przez jakiś czas można było śledzić ich lokalizację, czasem niektóre wracały i natychmiast były przekazywane dla innych dzieci. Po wielu, wielu latach, w ubiegłe Święta, trafiła do nas z powrotem seria Baśni Braci Grimm, zdezelowana, wybrakowana, ale niemal się popłakałam ze wzruszenia na jej widok.
Wracając do prezentów. W księgarni poprosiłam o radę. Co kupić dla 8-letniego chłopca, dla którego książka jest niemal karą, który wszystko co nie jest ruchem na powietrzu, sportem, grą komputerową, traktuje jako rozrywkę niższej kategorii. Pani poleciła mi szwedzką serię detektywistyczną dla dzieci. Podobno to jest seria dla takich właśnie opisanych przeze mnie ciężkich przypadków :)
Może ktoś z Was ma takiego opornego na czytanie chłopca lub dziewczynkę w rodzinie? Warto zajrzeć do księgarni. Oczywiście, żeby uzbierać serię trzeba się wykosztować, jedna książka 23pln. Ale tu z pomocą może przyjść dobrze zorganizowana współpraca z innymi rodzicami i wspomniany obieg książek...

Martin Widmark "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai. Tajemnica meczu", wyd. Zakamraki

Ja i mój mąż czytamy dzieciom obłędnie dużo. Od kiedy Mela skończyła dwa latka i była w stanie skupić się na czymś dłuższym niż krótki wierszyk, spędzaliśmy kilkadziesiąt minut dziennie czytając. Nie chcę skłamać, ale mamy pewnie ponad setkę książeczek i książek dla najmłodszych. Zaczynaliśmy od cudownej serii "Obrazki dla maluchów". Potem klasyka: wiersze Tuwima i Brzechwy - obowiązkowo postarałam się wyszukać wydania z ilustracjami Szancera, bo to jest niemal pamiątka narodowa.

Jan Brzechwa "Brzechwa dzieciom", ilustracje Jan Marcin Szancer, wyd. G&P Oficyna Wydawnicza


Uwielbiam książeczki Astrid Lingren, ostatnio nabyłam taką najcieńszą, podstawową Pippi, mniej więcej dla trzylatków "Czy znasz Pippi Pończoszankę?".

Astrid Lindgren "Czy znasz Pippi Pończoszankę?", wyd. Zakamarki

Jedną z moich i Meli ulubionych książek jest "Muk w podróży dookoła świata". Ta książka ma chyba milion drobiazgowych ilustracji i pomimo, że "gramy" ją od ponad półtora roku, ciągle udaje nam się znaleźć jakiś nowy szczegół, którego nie dostrzegliśmy wcześniej.


Książka jest rozwojowa, bo na początku wyłącznie oglądamy obrazki. Potem wprowadzamy tekst, którego jest niewiele. Potem w tekście wyszukujemy istotne info o kontynentach i regionach, które odwiedził Muk, zapamiętujemy podstawowe zwroty i pozdrowienia w rożnych językach. A ilustracje są tak piękne! Mój ulubiony rysunek jest na samym początku, kiedy Muk wybiera się do Laponii...
Piękne, błyszczące, dość solidne strony.
Cena ok.34pln...

Marc Boutavant "Muk w podróży dookoła świata", wyd. Wytwórnia

A wczoraj kupiłam dla Wojtusia pod choinkę podobną w koncepcji książkę, z serii 1001 drobiazgów. Wybrałam "W mieście", ale jest też "Na wsi" i kilka innych do wyboru. Rysunki są śliczne, tekstu nie ma wcale, więc można dowolnie interpretować przedstawione sceny, wymyślać historię każdego przechodnia czy sprzedawcy na targu. Z całą pewnością jest to książka dla dwulatków, ale Mela z radością się przyłączy, a sądzę, że już wkrótce będzie siadała sama z Wojtusiem i tłumaczyła mu co widzi, zwracała uwagę na nowe szczegóły. W przeciwieństwie do Muka, ta książka ma twarde kartonowe stroniska, zatem niemożliwe jest porwanie i mogę Wojtaska zostawić z nią sam na sam. Cena: 32pln.

Ali Mitgutsch "1001 drobiazgów - w mieście", wyd. Tatarak

Dzieci czasem trudno zachęcić do czytania. Z dużą pomocą przychodzą książki napisane na podstawie bajek komercyjnych. Nie mam im nic do zarzucenia. Meli ulubione to te z bajki "Stacyjkowo". Do kupienia w Realu za 12pln. Przygody lokomotyw - niby to samo co w bajce telewizyjnej, ale czyta się bardzo przyjemnie, dziecko dużo zapamiętuje, może poprosić, by się zatrzymać, cofnąć o dwie strony, żeby lepiej zrozumieć fabułę - w tv to niemożliwe. Polecam! Mamy też kilka książeczek z serii "Tomek i przyjaciele".
Sarah Ball "Rozklekotany Wilson", wyd. Egmont Polska

Niektóre z naszych bajek do czytania kupiliśmy w składzie taniej książki za całe 3pln!!! To seria przygód Małej Księżniczki. Pierwotnie Świat Małej Księżniczki to nie była kreskówka, ale właśnie seria książeczek z obrazkami, którą stworzył brytyjski rysowniki i grafik Tony Ross. Wymyślił wszystkich bohaterów i serię przygód, które potem zaadaptowano do rysunkowego serialu dla małych dzieci.


Tony Ross "Gdzie jest mój smoczek", wyd. Olesiejuk

Wspomniany skład taniej książki (mają też księgarnię internetową, dedalus.pl) to raj dla poszukujących okazji. Kupiłam tam takie perełki jak "Pięć tygodni w balonie" Juliusza Verne'a lub "Książę i żebrak" Twaina za 7,50pln!!! Oczywiście to książki dla dzieci w wieku szkolnym. Spokojnie - poczekają na regale.

A jedną z pierwszych najcudowniejszych książeczek, jakie "przerabialiśmy" była głodna gąsienica... Eric Carle i jego cudowna grafika, pomysłowość, wyczucie tego co dzieci pokochają! Książeczki są drogie, ale wyjątkowo trwałe i po prostu wspaniałe. Gąsienica kosztuje chyba 19pln - to dużo jak na jej gabaryty. Ale warto!

Eric Carle "Bardzo głodna gąsienica", wyd. Tatarak
Mela pokochała gąsienicę, odkąd dostała ją na drugie urodziny od swojej Babci. Gąsienicę przerobiliśmy już na wszystkie sposoby, czytając, rysując, lepiąc z ciastoliny i plasteliny, a nawet piekłyśmy ciasteczka w kształcie liści, lukrowałyśmy na zielono, a gąsienicę dla Meli robiłam z masy plastycznej... (przepis i instrukcje - tu).

Eric Carle, www.eric-carle.com
Zaraz po gąsienicy plasuje się druga książeczka tego autora, wyjątkowa zabawa w gimnastykę i pokazywanie i nazywanie części ciała.



Co jeszcze uwielbiamy...?

"Zuchy z warzywnego ogródka", książeczkę z oferty IKEA, wywiad z autorem i przegląd bajkowych ilustracji - pod tym linkiem.

Ulf Stark "Zuchy z warzywnego ogródka", IKEA

To te z książek, do których najczęściej wracamy. Ale mamy wiele, wiele innych. Ostatnio czytamy przygody Reksia.

Uwielbiamy skandynawską serię wydaną przez Zakamarki. "Jak tata pokazał mi wszechświat", "Mela na zakupach", "Mela na rowerze" i niemal wszystko z tego wydawnictwa.

Jestem przekonana, że na książeczki warto wydawać pieniądze, warto je kolekcjonować, czytać, oglądać, próbować rysować własne ilustracje, lepić bohaterów z plasteliny i inspirować się książkami w pomysłach na spacery, zabawy, potrawy.

piątek, 2 grudnia 2011

najcudowniejszy czas...

Co planujecie podarować swoim bliskim? Największy kłopot jest zawsze z dziećmi - mają tyle zabawek, babcie i dziadkowie, ciocie i chrzestni wypytują, proszą o drobną podpowiedź co kupić, a ciężko jest ocenić z czego się ucieszą maluchy...

Już niedługo zaproszę Was na mini przewodnik po zabawkach i wyjątkowych książeczkach, które polecam z kilku powodów: po pierwsze przez dwa lata nie "wyszły" z mody, nie trafiły do kąta. Po drugie sprawdziły się u dzieci obojga płci. Po trzecie sprawdziły się we wspólnej zabawie rodzeństwa, można zatem śmiało powiedzieć, że to zabawki ponadczasowe, uniwersalne i każde dziecko będzie z nich korzystało długo i na setki sposobów.

Jednak żadna zabawka nie zastąpi czasu rodzica, który pokaże jak się bawić, przeczyta, obejrzy, a gdy dziecko zawoła "Chodź zobacz jaką zbudowałam wieżę" - nie krzyknie z drugiego pokoju "Widzę!" znudzonym głosem... mam czasem wrażenie, że kupując zabawki chcemy, by dzieci bawiły się same, a nic nie sprawia im takiej radości jak zabawa z rodzicami.

Wspaniała zabawa to także ta w kuchni, a czas przygotowań do Świąt to ten moment, kiedy maluchy wprost garną się do pomocy przy ciasteczkach, pierniczkach i innych smakołykach. Pozwólmy im na to!

Tymczasem my już jesteśmy po pierwszym tegorocznym, domowym seansie "Ekspresu polarnego" - jednej z moich i dzieci ulubionych, niezwykłych bajek. To był właśnie impuls do przygotowania gorącej czekolady o świątecznym, korzennym aromacie. Dla mnie i męża w eleganckich szklankach, dla Meli - w nietłukącej filiżance, Wojtuś niestety jeszcze się nie załapał, ale nie był nawet zainteresowany spróbowaniem łyczka ode mnie :)

szkoda, bo nie ma piękniejszego widoku niż dziecięca buzia umorusana czekoladą wokół ust!

Cały przepis i fragment filmu - scena z piciem właśnie gorącej czekolady - już wkrótce...



czwartek, 1 grudnia 2011

PIECZONE NUGGETSY DLA MALUCHÓW



Znacie moje podejście do równouprawnienia, nie jest takie skrajne, ale chodzi mi głównie o to, że przy dzieciach oboje rodzice są zaangażowani niemal na równi. Oboje dzielą się obowiązkami domowymi i opieką. Oczywiście, gdy kobieta jest na macierzyńskim, a ojciec idzie do pracy, to trudno o taką równowagę, ale ten kto zostaje w domu nie musi podpisywać na siebie wyroku ogarniania za karę całego domu, gotowania, prania, wyrzucania śmieci. Opieka nad dzieckiem - nie jakieś tam przypilnowanie, ale proces wychowania - to wystarczy jak na jeden etat. Resztę spraw domowych trzeba podzielić, zwłaszcza, gdy oboje z rodziców pracują. Nie może być tak, że wszystko co w domu należy do obowiązków kobiet, mimo pracy zawodowej.

Taki model jeszcze słabo funkcjonuje, przynajmniej w moim otoczeniu, wśród par, które znam...
A korzenie takiej wieloetatowej tyrki kobiet sięgają niepamiętnych czasów. Ciągle natykam się na dowody, co sądzono jeszcze kilkadziesiąt lat temu i jakie było miejsce kobiety.

Reksio. Nie oglądamy w tv, ale mamy dwie książki z bajkami do czytania o przygodach Reksia. Przerabiamy je po kolei. I ostatnio:

"Jest tyle wspaniałych zabaw, a letnie słońce zaprasza na długie wycieczki. Dokąd? Najlepiej nad jezioro.
- Mamo, czy mogę iść się wykąpać? - zapytał Adaś.
- Idź, idź, tylko bądź ostrożny i nie oddalaj się od brzegu - odpowiedziała z kuchni mama."

tekst Anna Sójka, "Wielka księga przygód Reksia", wyd. Papilion

Jak mama coś mówi, to nie w atmosferze autorytetu, tylko coś tam sobie gada z kuchni... szok, co?


Kiedyś było tak, że tata z doskoku, jak się pojawiał i jako głowa rodziny coś powiedział - to świętość... a mama niech sobie siedzi w tej kuchni...

Cóż, należy tylko odnotować i mieć na uwadze, żeby nie dać się "zamknąć" w kuchni i dbać o partnerskie relacje w każdym aspekcie życia domowego. Nie chcę, żeby się posypały na mnie jakieś gromy, bo nie jestem fanatyczną wojowniczką o prawa kobiet, mam po prostu zdroworozsądkowe podejście i widzę, że zarówno w wychowaniu dzieci jak i prowadzeniu domu, zupełnie inne efekty osiąga się w pracy zespołowej, gdzie każdy jest traktowany równo i ma sprawiedliwie przydzielone obowiązki.

och wyrzuciłam z siebie złość na nieszczęsnego Reksia :)

tymczasem... cieszę się ostatnimi tygodniami, kiedy jestem w domu z dziećmi. Właściwie tylko z Wojtusiem. Listopad był wyjątkowy pod wieloma względami, a szczególnie pod względem temperatury i słońca. Teraz słońca jest już mało, ale my sobie z tym radzimy! Wierzę w terapeutyczny wpływ kolorów, dlatego otaczamy się z synkiem słonecznymi przedmiotami, mamy żółty, ciepły kocyk na spacery, a kilkanaście dni temu przyszła do nas z MamaGama długo oczekiwana przesyłka* z termoizolacyjnym lunchboxem - naszą ukochaną pszczółką. Wydawać by się mogło, że termoizolacyjne opakowania sprawdzają się głównie latem, ale my się nimi zamierzamy nacieszyć zimą! Coś czego nie cierpię to lodowate przekąski! Teraz przed wyjściem na spacer wrzucam do piekarnika rożki ze szpinakiem i pyszne, pieczone nuggetsy z kurczaka, a gdy są bardzo gorące, przekładam do plastikowych pojemniczków i natychmiast chowam do naszej pszczółki. Wychodzimy, a gdy dojdziemy do parku i usiądziemy na pierwszy odpoczynek - zajadamy rozkosznie ciepłe, krzepiące, chrupiące smakołyki... nie ma nic lepszego na mglisty i pochmurny dzień - spróbujcie się wyrwać na krótki spacer!



PIECZONE NUGGETSY Z KURCZAKA Z PARMEZANOWĄ PANIERKĄ
  • podwójna pierś kury
  • pół szklanki maślanki
  • pół szklanki bułki tartej
  • pół szklanki tartego parmezanu
  • szklanka pokruszonych krakersów lub włoskich grissini (paprykowe będą najlepsze)
  • łyżeczka papryki
  • łyżeczka bulionu w proszku bez glutaminianu sodu
  • można dodać odrobinę soli
  • mnożna dodać odrobinę kurkumy dla pięknego, złocistego koloru


Kurczaka kroję w cienkie paseczki i wkładam do miski z maślanką i papryką suszoną. W ej marynacie powinien sobie poleżeć co najmniej pół godziny. Nagrzewam piekarnik do 190C. W tym czasie szykuję panierkę: w malakserze lub wałkiem rozdrabniam krakersy lub grissini na drobniutkie okruszki i wrzucam do miski razem z bułką tartą (można pominąć i dać więcej krakersów), bulionem w proszku i parmezanem. Nie używam soli, bo to danie głównie dla dzieci a bulion, parmezan i krakersy są wystarczająco słone.
Wyjmuję kurczaka z marynaty i ocieram nadmiar maślanki. Paseczki obtaczam w grubej warstwie panierki i układam w naczyniu żaroodpornym. Wstawiam do piekarnika na 18-20 minut. Podaję z jogurtem greckim wymieszanym z papryką w proszku i odrobiną soli i pieprzu lub ketchupem.
Moje dzieci przepadają za tymi nuggetsami, ja też je uwielbiam, są mięciutkie i bardzo smaczne, parmezan w panierce jest chrupiący i przepyszny. Można jeść na gorąco, na zimno, dodać do sałatki, zabrać do pracy - lub - jak my, na zimowy spacer.



nuggetsy i rożki ze szpinakiem - przepis tu.


na spacer zabieramy też kilka garści rodzynek... Wojtuś za rodzynkę zrobi wszystko!!! :)


Czy ta pszczółka nie jest cudowna i słoneczna? Zajrzyjcie do MamaGama po wiele innych wzorów lunchboxów...



* lunchbox z pszczółką otrzymałam od sklepu MamaGama w prezencie, można zatem dzisiejszy wpis potraktować jako sponsorowany. Moja opinia o produkcie jest szczera. Jakość, wzór, kolory, motyw - jestem zachwycona każdym szczegółem, dzieciom także się wyjątkowo podoba. Polecam na chłodne, jak i gorące dni - bo każda pogoda jest dobra, by wyjść z dzieckiem na spacer i wspólnie zjadać przygotowane w domu przekąski :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...