niedziela, 26 lutego 2012

Jak z kamienia... ale kamień też może kiedyś pęknąć. Dziś bez przepisu.

Mama zwróciła mi kiedyś uwagę na bardzo interesujący fakt: dziecko, któremu urwie się rączka od ukochanej laleczki, rozpacza tak samo jak ktoś, kto właśnie stracił bliskich. Dla dziecka uszkodzenie ukochanej zabawki jest czymś najbardziej dramatycznym, czego, póki co, doświadczyło w swoim króciutkim życiu. W miarę dorastania i poznawania, gromadzenia doświadczeń, przeżywamy coraz więcej, niestety również więcej dramatów. Kalibrujemy przeżywanie tych dramatów, wypracowujemy coś w rodzaju skali. Odwołany seans w kinie martwi nas jedynie odrobinę, większym zmartwieniem jest zepsuty samochód, zaś u szczytu trosk, największym dramatem są choroby i odejście najbliższych.

Jeśli ktoś żyje wyłącznie swoim życiem, to ma wystarczająco wiele problemów i zmartwień związanych z utrzymaniem się i dbaniem o siebie i najbliższych. Słusznie czyni jeśli zamyka się na wieści z zewnątrz, bo właściwie wcale nie pomagają w prowadzeniu własnego życia. Niestety tak się nie da. Mamy gazety, internet i telewizję. Dzięki temu mózgi każdego z nas są codziennie prane wielokrotnie, a najzręczniejszą techniką, która zaburza właściwe pojmowanie i klasyfikowanie wydarzeń na tej skali dramatu, jest przemieszanie treści komunikatów. Mamy reklamy z modelkami, które prawie mają orgazm wmasowując ekstrakt z kiwi i mango w imponujące włosy (których kondycja wzrośnie o 68%), mamy tańce z gwiazdami, seriale, turnieje, mamy wreszcie wiadomości o Madzi z Sosnowca, o sukcesach Radwańskiej, o ACTA i Palikocie. Dramat i powaga miesza się ze śmiesznością i błahostkami. Każdy kto ogląda telewizję dłużej niż 45 minut pod rząd - musi doświadczyć potwornej sraczki informacyjnej i nie zdziwię się wcale jeśli będzie miał kłopoty z uporządkowaniem tych doznań.

Od wielu tygodni nie oglądałam dziennika. Nie zaglądałam na portale informacyjne. Przerzuciłam się na czytanie tygodników, które wyławiają te ważniejsze wydarzenia i nie mają aż tak tabloidowego charakteru. Nie zaglądają w ludzkie dramaty i nie napawają się tym. Przerzuciłam się też na blogi, które piszą zwykli ludzie, nie skażeni dziennikarskim wypaczeniem w relacjonowaniu rzeczywistości.

Niestety dramat przez wielkie "D" dogania mnie mimo to. Raz jeden jedyny zajrzałam na gazeta.pl. Miałam ogromnego pecha. Komunikaty na tej stronie zmieniają się bardzo szybko, zastępują je świeższe newsy, niemal po chwili. Ja trafiłam akurat na ten, o chłopcu z Syrii. Chłopcu w wieku mojego Synka, który umiera. Materiał reporterski pierwsza klasa, bez dwóch zdań. Na początku materiał wcale mnie nie rusza. U mnie skala dramatu jest wypaczona. Widziałam już śmierć z bardzo bliska i matkę która do ostatnich sekund trzymała w rękach głowę syna. Nagranie z CNN powinno mną wstrząsnąć, ale jedynie mnie zasmuca. Później irytuje. Nie szukam wrażeń w internecie. Nie mogę czymś takim zaprzątać swojej uwagi. Weszłam na chwilę, bo chciałam sprawdzić prognozę pogody. Ludzie! Przecież ja jutro muszę iść do pracy i zarabiać na utrzymanie swojej rodziny. Wiem, że jest taki kraj jak Syria, tak, słyszałam, że ludzie tam giną. I teraz ktoś chce to wylać na mnie, zrzucić, obciążyć mnie gigantyczną winą! To nie moja wina, to nie wina żadnego z Was!!! To okrucieństwo, to coś tak potwornego, że nikt z nas nie może sobie tego wyobrazić. Ojciec, który tuli maleństwo, aż ono przestaje oddychać. To ma mi dać do myślenia? To ma sprawić, że będę lepszym człowiekiem?! To ma zmobilizować mnie do działania?! A co ja mogę?! Co ja znaczę wśród reżimów, planów nuklearnych, wojny o złoża ropy?

Jadę do centrum handlowego. Potrzebuję jakieś pierdoły dla moich dzieci. Tak, rajstopki, majteczki, coś tam jeszcze do ubrania. Chodzimy z mężem w milczeniu. Od czasu do czasu łza spływa mi po policzku. Bo ja tu, na tym konsumpcjonistycznym zachodzie, kupuję ubrania made in Bangladesh. A w tym samym czasie do szpitala w Syrii być może przyjechało inne ciężko ranne dziecko...

Wieczorem chcę zasnąć. Zamykam oczy. Wchodzę do obskurnego pokoiku przerobionego na prowizoryczną salę operacyjną. Ktoś mnie zatrzymuje, mówi, żebym nie szla dalej, bo nie zniosę tego widoku.

- Przecież chcieliście, żebym zobaczyła - odpowiadam.

Podchodzę i zanoszę się dzikim, zwierzęcym szlochem, bo na stole leży ciałko chłopca, ale z twarzyczką mojego Syna.

Czy tego chcieliście???!!! Czy to właśnie sprzedajecie w swoich newsach?! Czy ten dramat każdego rodzica, ten koszmar, który będzie prześladował nas wszystkich, którzy widzieli nagranie - czy to chcieliście osiągnąć?! Dziennikarka zginęła następnego dnia, w kolejnym zamachu. Nie wiem, czy jej życzenie się spełniło. Tak, jestem poruszona, tak, jestem wstrząśnięta. Tak, jestem potwornie bezradna. Tak, chcę zapomnieć. Jutro rano wstać do pracy i nie myśleć o dramatach ludzi żyjących dziesiątki tysięcy kilometrów stąd. Tak, to krótkowzroczne. Tak, przyszło mi żyć w takich czasach. Nie, nie czuję, żebym mogła coś na to poradzić. Tak, chcę, żeby te zasłyszane okropności spływały po mnie, żeby mnie nie ruszały. Tak, wiem, że tak się nie da. Tak, chcę być trochę jak z kamienia. Jestem z kamienia, ale z pękniętym sercem. Jestem zepsutym kamieniem. Kamieniem, który pękł i jest teraz jeszcze bardziej wystawiony i mniej odporny na dramat przez wielkie "D"... Nie, nie jestem za to wdzięczna mediom, nie cieszę się, że pokazują prawdę!!! Nic mi nie uświadomiliście! Zapewniliście mi kilka bezsennych nocy - to wszystko! I bez Was bym umiała odróżnić, co jest dramatem i przeżyć to w skupieniu, z trwogą i szacunkiem dla czyjegoś cierpienia, czego Wy już nie potraficie...

13 komentarzy:

  1. Jesteś najbardziej znaną mi osobą przez czytanie oczywiście , która tak trafnie potrafi opisać to czym nas karmią , ja też mam tego dość , budzi lęk we mnie , juz nawet nie patrzę na wiadomości , nie chce ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego od 7 lat żyję bez telewizora, na widok pań z TVN 24, które grobowym głosem obwieszczają pryszcze na dupie, robi mi się słabo. A portale typu gazeta, wp, onet omijam z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  3. tak i nie, tak i nie... czasem możemy pomóc, jeżeli wiemy. Nie w przypadkach nieodwracalnych, ale możemy zapobiec eskalacji przemocy i niesprawiedliwości... nie żyjemy tylko swoim życiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostry tekst ! ... ale zgadzam sie w 100 % !!! Ja nawet nie moge ogladac filmow fabularnych, w ktorych widac krzywde dzieci, a co dopiero materiał reporterski.
    To troche egoistyczne podejscie, ale trzeba byc naprawde silnym psychicznie zeby przyjmowac takie wiesci ze swata bez skutkoow ubocznych na własnym zyciu. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. wstrząsnęłąś mną ... ostatnio wiele prześszliśmy jeśli chodzi o chorobę i śmierć bliskiej osoby ... ale tego czego się boję najbardziej to krzywda, choroba mojego dziecka ...dlatego nie umiem patrzeć na pokazywaną gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób krzywdę dziecka ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, jak w takiej chwili można stać obok i nagrywać lub robić zdjęcia.
    Jak można patrzeć z bliska na taką tragedię, aby coś komuś/Nam/światu udowodnić.
    Mi się to w głowie nie mieści.

    Też oglądałam wczoraj to nagranie i ryczeć mi się chciało. Bo na moich oczach umierało bezbronne dziecko a Ja nic nie mogłam zrobić.
    Bo patrzyłam wtedy na moich Synów i dziękowałam Bogu, że Ja Ich mam.
    Bo nie potrafię patrzeć na cierpienie i śmierć innych (zwłaszcza dzieci).

    /asia/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo rzadko oglądam wiadomości, bo wzbudały we mnie albo rozpacz albo gniew. Wiadomości słucham w radiu w czasie drogi do pracy i z powrotem, a że mam blisko (ok. 15 min. samochodem) to czasem mnie ominą. Czasem nie wiem o co chodzi, ale speclajnie mi to nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  8. Media nie pokazują nam prawdy. One selekcjonują rzeczywistość. Wybierają tylko te najgorsze, najbardziej poruszające fragmenty, podsycają komentarzami...bo liczy się oglądalność. Nie znoszę tego kreowanego, bezlitosnego świata...nikt się później nie zastanawia co my z tym zrobimy, jak to przetrwamy. Ja nie zaczynam ranka od newsów, nie chcę być "na bieżąco", gdyż chcę mieć spokojne myśli dla mojej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny post, genialny. Pięknie to ubrałaś w słowa. Masz rację, masz ją i kropka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosia, ja jestem po dziennikarstwie, ale o mediach i selekcji mądrzyć się nie będę. kilka dni temu, mój kochany mąż zakazał mi wchodzenia na ten portal i powiedział, że sam nie mógł się pozbierać, i teraz wiem dlaczego, bo mi to napisałaś... dokładnie o tym właśnie, czego miałam nie zobaczyć... mimo, że ominęłam kilka zdań z Twojego posta i tak czuję się źle i drżą mi ręce i musiałam zajrzeć do małego, który śpi... ech... dorosłe życie jest czasem rozdzierające, gdy tak bardzo dotyka nas przerażająca bezsilność i przekonanie o bezbronności, zwłaszcza w kontekście dzieci...

    chyba poszukam fotek tortu, żeby Ci przesłać i odwrócić uwagę...

    OdpowiedzUsuń
  11. Great ! Zgadzam się. Popieram. Próbuję zabronić w domu oglądania wiadomości, ale to walka z wiatrakami. Druga połowa jest maniaczką wiadomości i dlatego ciężko się z nią gada. Gada ? Nawet ciężkom się z nią milczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witajcie
    Też obejrzałam śmierć małego dziecka z Homs. nie mam jeszcze swoich dzieci, a i tak łzy pociekły, i przez następne dwie noce śniły mi się same koszmary.
    ale takie materiały reporterskie są bardzo potrzebne. Rzeczywiście ja osobiście nie pomogę i pewnie nie stanę się przez to lepsza. ale nie tylko ja obejrzę.
    jechałam niedawno warszawskim autobusem i przede mną siedziało trzech młodych łebków, takich klnących i rozbawionych głupków. autobus przejechał obok libańskiego kebabu i od razu się posypały chamskie teksty o brudasach i że arabów to się powinno na kebab przerobić, a nie się przejmować, że sami by sobie na wojnie postrzelali... Jeden wyciągnął iphona i oznajmił, że pokaże reszcie coś niezłego. to był właśnie ten film z umierającym chłopcem... pewnie z zamiarem ponabijania się, ale efekt był taki, że rozrechotane głupki dokończyły oglądanie w milczeniu, ścichli i posmutnieli, a głupie teksty o arabach już się nie pojawiły. coś do nich dotarło, im coś ten film uświadomił.
    materiał ten jest przeraźliwie smutny i okrutny, ale jednocześnie bardzo cichy, statyczny, bez morza krwi i wnętrzności na wierzchu, dlatego jest tak przejmujący. dla obytej z krwistymi grami i filmami części społeczeństwa jest jak policzek wybudzający z otępienia żałosną telewizyjną papką.
    weźcie też pod uwagę, że w stanach wiadomości są jeszcze mniej rzetelne, w telewizji wojna to romantyczne obrazki helikopterów nad pustynią na tle zachodzącego słońca. im więcej będą widzieć i wiedzieć, tym mniejsze będzie poparcie społeczne dla prowadzenia wojen.
    mądre słowa podają w artykule "Trzeba przypomnieć, czym jest wojna" na (tak niestety) gazecie.pl Dwa pierwsze akapity można sobie darować, ale dalszą część niedługiego artykułu warto przeczytać. Może mi czy Wam osobiście nie trzeba wojny przybliżać, ale nie tylko my jesteśmy na świecie, niektórym trzeba.
    pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  13. My brother recommended I might like this blog. He was totally right.
    This publish truly made my day. You cann't believe just how much time I had spent for this information! Thank you!
    Also see my site - Watch LOL (2012)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...