poniedziałek, 17 stycznia 2011

MISTRZ KIEROWNICY... SKRĘCA!!!

Temat kierownicy i blondynek cieszył się sporym powodzeniem, to dorzucę jeszcze jedną historię. 3 tygodnie po odebraniu prawa jazdy wybrałam się załatwić jakieś sprawy na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie (ścisłe centrum). Każdemu, kto dopiero rozpoczyna przygodę z centrum naszej wspaniałej stolicy, odradzam jazdę latem - przebudowy dróg, objazdy, autobusy o zmienionych trasach - masakra. Oczywiście moja wyznaczona trasa "nie funkcjonowała" i skierowano mnie jakimś objazdem. Z przerażeniem odgadując gdzie za chwilę się znajdę, oraz dokąd mnie ta trasa doprowadzi zadzwoniłam w panice do męża. Nasz dialog przeszedł do historii:

- Kochanie, którym ku...wa mam jechać pasem?! Ja cie chrzanie, zaraz mi każą zjechać na Wisłostradę!!
- Hahahahahahahahahahaha!!!!!!!!!!!!!!!!! Słuchajcie chłopaki (do kolegów z pokoju w pracy), moja żona pyta, którym ma jechać pasem?!
- A gdzie jest?? (Czyżby szczera troska...?)
- Hahahahahahaha, no właśnie tego to nie wiem! Nie powiedziała! (okropne śmiechy)
- To powiedz jej, żeby jechała lewym hahaha (i gromkie śmiechy)

Od tamtego czasu bardzo się wyszkoliłam. Szybciej niż lektor z reklam wypowiadający "przed użyciem przeczytaj ulotkę dołączoną do opakowania lub skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą" nauczyłam się mówić:
- Kochanie jestem na rogu ... i ..., jak skręcę w ... to potem mam skręt w prawo do trasy?

Mój mąż wie wszystkie takie rzeczy... Ale od kilku miesięcy nawet on nie jest mi potrzebny! W mojej Nokii jest nawigacja, mapy darmowe i wszyscy, którzy podśmiewali się z mojego braku znajomości miasta mogą się schować!!!!

W weekendy odwiedzamy dziadków naszych dzieci, czyli moich i Kacpra rodziców. Niedawno mój tata wyszedł ze szpitala i zwalamy się tam całą gromadą, aby mu dodać otuchy w trudnej rekonwalescencji. Zrobiłam domowe babeczki z kolorowym lukrem - są pyszne, dzieci je uwielbiają, a wyszło tyle, że tata spokojnie poczęstuje innych gości, którzy do niego wpadną.

CUP CAKES

Na ok. 12 babeczek
  • szklanka mąki
  • szklanka cukru
  • 3/4 kostki roztopionego masła
  • 2 jajka
  • opakowanie cukru waniliowego (lub ekstrakt waniliowy 1 łyż.)
  • 1/4 szklanki mleka lub jogurtu
Przepisów na cup cakes, czyli właśnie babeczki jest baaardzo dużo. Ja jak zwykle robię kombinację kilku. Do miski wsypuję mąkę, proszek, cukier, jajka i mleko, dodaję stopione masło. Precyzyjnie mieszam masę, w tym czasie piekarnik już się grzeje ustawiony na 190C. Blachę na muffinki wykładam papierowymi foremkami i nakładam do każdej 1 czubatą łyżkę od zupy ciasta. To się wydaje mało, ale babeczki bardzo rosną! Jeśli w papierowych foremkach ma zostać miejsce na lukier - nie mogą wyrosnąć poza obręb foremki. Ja albo dałam zbyt dużo proszku do pieczenia albo piekarnik był za mało nagrzany, bo babeczki wyrosły trochę za duże - do ładnego polukrowania potrzebny jest plaski wierzch babeczek. Lukier przygotowuję zwykle z cukru pudru wymieszanego z wodą, by powstała gładka, kleista emulsja. Dodaję barwniki spożywcze i polewam babeczki. Na wierzchu każdej kładę jadalne perełki cukrowe. Barwniki i perełki zamawiam z tortownia.pl. Babeczki wyglądają cudownie, a smakują jak dobry biszkopt z lukrem. Idealne na dziecięce przyjęcia.


















piątek, 14 stycznia 2011

Kwas do baku!

Przez dobrych parę lat opowiadaliśmy w towarzystwie historię pewnego znajomego. Ponieważ mało wychodzimy, wobec tego słyszymy mało najświeższych ploteczek, dowcipów i anegdot. Nasi przyjaciele albo są zmuszeni słuchać o dzieciach, albo o naszej "fazie" na kolejne seriale, albo o naszym psie, albo po kilka razy te same anegdoty z przeszłości. Na szczęście Wy jeszcze nie słyszeliście większości, a dzięki archiwum bloga zawsze mogę sprawdzić czy się nie powtarzam! Sprytne, co?

Naszego znajomego zastawił jakiś samochód w garażu podziemnym. Na co skądś pojawił się sąsiad, parkujący obok, który nie był zastawiony i mógł swobodnie wyjechać, lecz tak się przejął tym, że "to przecież mogło spotkać także jego!!!", że z rosnącą furią instruował naszego przyjaciela co robić:

- Proszę przebić mu dwa koła!
- Nie, nie zostawię po prostu kartkę.
- Ja pójdę z panem do ochrony. Niech pan zaczeka. Trzeba mu wlać kwas solny do baku! Wtedy się głupi kutas nauczy!!!
- Nie nie nie, spokojnie, to nieporozumienie, proszę tak nie żartować, zaraz odnajdę tego pana i wszystko się wyjaśni...
- Ja nie żartuję! To karygodne tak zastawiać. To nie chce pan tego kwasu?!

(czy to pytanie było serio- nigdy się nie dowiemy. Ale wnoszę z tej wypowiedzi, że facet miał kwas na podorędziu?)...

Z trwogą myślę o biednym przyjacielu, który jeszcze przez kilka lat parkował równolegle do swojego sąsiada i codziennie bał się, by nawet nie dotknąć jego karoserii chociaż rąbkiem marynarki!

Z trwogą myślę też o sobie samej kiedy przeciskam się wąziutką na dwie stopy ścieżynką pozostawioną na chodniku przez karygodnie parkujących kretynów- za każdym razem z bliźniaczym wózkiem muszę po prostu wyjść na ulicę i omijać takich frajerów! Ostatnio przejeżdżała koło mnie policja i wyobraźcie sobie, że pogrozili mi palcem!!! Przywołałam w moim umyśle wizję, że wlewam kwas do baku zarówno tym policjantom jak i wszystkim źle zaparkowanym pojazdom, co stało się moją jedyną osłodą podczas drogi do domu. Mówi się, że macierzyństwo wydobywa na powierzchnię kobiet niespotykane pokłady współczucia i empatii i dobra... hmmm może to prawda, ale moje doświadczenie, że pod powierzchnią dzieje się coś odwrotnego i przerażającego!!! :))) Taka mroczna strona mamuśki...


Kierowcy!!! Pozostawcie mi 78cm na przejście chodnikiem!!!

Bufecik włoskich przystawek to idealne rozwiązanie, gdy niezapowiedzianie wpadnie do nas kilku gości. Przeważnie wszystkie składniki mam w lodówce i szafce, która jest nędzną namiastką prawdziwej spiżarni, o której od zawsze marzę. Chociaż problem pewnie leży w tym, że ile byśmy z Kacprem na zapas nie zgromadzili - zawsze wszystko błyskawicznie znika...

PÓŁMISEK ANTIPASTI

  • słoiczek suszonych pomidorów w oleju
  • słoik czarnych oliwek
  • słoik zielonych oliwek
  • 2 puszki ośmiornic (lub tuńczyka)
  • kilka łyżek kaparów ze słoika
  • 1 papryka czerwona
  • 1 papryka żółta
  • 3 łyżki octu balsamicznego
  • 3 łyżki oliwy
  • 3 ząbki czosnku
Potrzebny jest albo jeden talerz z przegródkami na poszczególne przystawki lub kilka mniejszych talerzyków czy miseczek. Do jednej wkładam posiekane pomidory, do drugiej mieszankę oliwek czarnych i zielonych, do trzeciej kawałki ośmiornicy z puszki lub tuńczyka, a do ostatniej przekąskę z papryki karmelizowanej z czosnkiem w occie balsamicznym. Paprykę kroję w wąskie paseczki i wrzucam na rozgrzaną na patelni oliwę. Dodaję czosnek pokrojony w plasterki i podsmażam. Dolewam ocet balsamiczny i wolno smażę dalej aż papryka zmięknie a ocet mocno odparuje i skarmelizuje. Gdy mam więcej czasu przed przyjściem gości, robię też pasty do smarowania chrupkiego pieczywa i grzaneczek. Ostatnio pokazywałam wam pastę z groszku i awokado, która jest tak pyszna, że przypomnę o niej jeszcze 100 razy, a daaawno temu przepis na humus. Idealnie się sprawdzają, nie trzeba zużywać dużej ilości naczyń i sztućców.





środa, 12 stycznia 2011

Życie usłane... pampersami

Nie umiem wyrazić jak bardzo jestem wdzięczna wynalazcom pieluszek jednorazowych: uważam, że powinny być wciągnięte na listę wynalazków, które zmieniły ludzkość, bieg historii i losy milionów! Tak się składa, że mój synek od dwóch dni jest chłopczykiem intensywnie wydalającym (dla osób o twardszych nerwach proponuję określenie: srającym), stąd moje myśli pobiegły kilkadziesiąt lat wstecz - aby się pocieszyć i przetrzymać ten trudny okres smrodu, wyobrażałam sobie jak to musiało być, gdy w użyciu były tetry... trzeba je było najpierw płukać, prać, gotować i prasować. Jestem szczęściarą! Dwoje dzieci wychowuję z jednorazówkami! Tyle radosnego nastawienia. Bo zaraz potem jest powrót do teraźniejszości i przesiąknięty fotelik samochodowy, zapaskudzone ubranka, porozrzucane ręczniki, mokra od wody podłoga w łazience - bo przecież, gdy opłukuję Wojtusia to Mela też chce, zdejmuje ubrania, biega taki golas po domu, zaczerpniętą z wanny wodę roznosi po mieszkaniu! Mój pies łazi za Melą i zlizuje wodę z podłogi (jakbym mu żałowała świeżej wody!) i pozostawia swoje odciski łap dosłownie wszędzie! Obraz nędzy i rozpaczy... skrzywiona Mela, skarży się dziadkowi, że wszędzie śmierdzi. Lub przybiega gdy robię obiad i woła "Mama, Wojtuś zrobił kupe! O nie, znowu!". Ale te jednorazówki, to jednak jest coś! No bo jak by było bez nich...? Znacznie gorzej! I tak w kółko! Jak tylko odzyskamy formę - obiecuję nowe tematy i przepisy, a dziś zapowiadane na fb kiełbaski koktajlowe:

KABANOSKI PEPPERONI W STYLU FUSION

Lepiące, zapiekane, gorące kiełbaski to świetny pomysł na przyjęcia. Nadziane na wykałaczki nie wymagają podania sztućców, a smakują na prawdę świetnie. Przepis może się wydawać skomplikowany, ale wierzcie mi, że przyrządzenie tych cudaczków trwa tylko kilka minut.

  • 50 małych kabanosków pepperoni
  • pół szklanki słodkiego sosu chili
  • łyżka miodu
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • sok z 1 mandarynki
  • sok z 1 limonki
  • 2cm startego korzenia imbiru
Wszystkie składniki mieszam w żaroodpornym naczyniu i wrzucam kiełbaski, starannie je obracam, aby każda pokryła się sosem. Zapiekam ok.30 minut w 190C, od czasu do czasu obracając kabanoski, aby piekły się równomiernie. Po pieczeniu nadziewam je na wykałaczki, ale ciągle pozostawiam w "macierzystym" naczyniu do pieczenia. Spróbujcie, bo to jest rzeczywiście oryginalny słodko-słono-ostry smakołyk, dodam tylko, że moja siostra, która nigdy nie jada kiełbas i kabanosów skusiła się kiedyś na te i nie mogła przestać ich podjadać :)

p.s. niestety nie mam zdjęcia kabanosków już po upieczeniu, bo po prostu nie zdążyłam ich zrobić - zniknęły w takim tempie! Ale wyobraźcie sobie wszystkie składniki tej marynaty lekko skarmelizowane, na chrupkiej od upieczenia skórce kabanosków...!!!










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...