W ubiegłym tygodniu przytrafiła mi się czterodniowa seria wieczornego "odpadania" o 21.30. Dzień w dzień (poniedziałek, wtorek, środę, czwartek) zasypiałam razem z Melą lub głowa mi opadała koło łóżka Wojtusia, a Kacper tylko przychodził z ponurą miną mówiąc:
- Idź już spać do naszego łóżka.
W piątek moim głównym celem było przeczekać aż dzieci zasną i spędzić czas z mężem. Niestety on był czymś zajęty w kuchni i przy komputerze, a w tvn zaczął się film...
Był to "Krwawy diament", film z dużą ilością cierpienia, przemocy i nieszczęśliwym finałem. Od czasu pierwszego porodu zrobiłam się szczególnie wrażliwa na cierpienie dzieci, jednocześnie te sceny w filmach, historie w reportarzach, blogi i artykuły opisujące choroby czy trudne sytuacje życiowe dzieci - przyciągają mnie jak magnes, wkręcam się i muszę oglądać, chociaż mój mąż twierdzi, że to jakiś dziwny masohizm, który musi mi chyba najwidoczniej sprawiać przyjemność - skoro oglądałam ten film zamiast seksu! Ale on tylko tak gada, bo sam też się wkręcił i wolał oglądać :)
Następnego dnia przy śniadaniu omówiliśmy ze szczegółami karierę Leonardo DiCaprio, Boskiego Leo, i musiałam się Kacprowi przyznać, że oczywiście, że w 1996 roku się podkochiwałam, bo najpierw był "Romeo i Julia" a zaraz potem "Titanic"... ach... Stwierdziliśmy, że sława Titanica i "Niebiańskiej plaży" bardzo zaszkodziły Leo, bo to świetny aktor, a długo był zaszufladkowany jako bożyszcze nastolatek. Z resztą dalej z taką buźką po prostu nie może się wcielić w niektóre role, dlatego jakiś czas temu mało nie spadłam z krzesła, gdy dowiedziałam się, że zagra legendarnego dyrektora FBI - Hoovera...
Po tej porannej rozmowie moje myśli popłynęły z powrotem do 1996 roku, w którym - jako 12 latka miałam tak sprecyzowany gust jeśli chodzi o "typy" męskie. Cóż, wszystko się zmienia, więc moje typy także...
Przypomniały mi się dyskusje z siostrą, starszą o 7 lat, z którą spierałyśmy się kto jest bardziej przystojnym aktorem z "Ogniem i mieczem": z zawstydzeniem muszę przyznać, że obstawiałam Żebrowskiego, a siostra Domagarowa... O fuj! powiedziałam jej wtedy. Domagarow nie podoba mi się do dziś, ale Żebrowski także nie!!! W trakcie ewolucji nastoletniego gustu "zaliczyłam" etapy Josha Hartneta, Bena Aflecka (co za wstyd!), oczywiście, że Brada Pitta - który co prawda nie wychodzi "z mody", bo starzejąc się zyskuje nowe fanki :) , Matta Damona, Slasha z Guns'n'roses, Jona Bon Joviego, chyba też Robbiego Williamsa, Ricky'ego Martina (który przecież okazał się gejem!!!), Willa Smitha i wielu, wielu innych sławnych aktorów i piosenkarzy.
Dziś ze zdumieniem stwierdzam, że chyba miałam klapki na oczach, mózgu i uszach, bo większości z wyżej wymienionych nie uważam dziś za nawet odrobinę atrakcyjnych. Za to mogę dać sobie rękę uciąć, że gdybym teraz miała jakieś 14 lat, na bank byłabym na etapie Jamesa Franco!!! Ale mam 27 i zupełnie mnie nie rusza :))) Przeglądając zdjęcia z rozdania Oskarów stwierdzam, że dziś moje typy to Javier Bardem i Christian Bale - pod warunkiem, że, tak jak na Oskarach, z wąsiskami i pokaźną brodą!! :)))
a Wasze typy??? Boski Leo?
a Wasze typy??? Boski Leo?
*************************
Weekend był pod znakiem tortu na chrzciny Wojtusia. Cała impreza to tylko my i rodzice chrzestni z żoną/mężem - bo gdybym miała zaprosić całą, 30-osobową rodzinkę - chyba bym padła gdzieś pod zlewem lub koszem na śmieci wśród obierków i skorupek jajek. Ale za to Kacper miałby czym poczęstować gości :)
Dawno się tak nie zaharowałam w kuchni, jak przy tym nieszczęsnym torcie. Dekorowanie lukrem plastycznym to niezła zabawa, ale można dekorować także zwykłe ciasta - ja natomiast "Goodbye" mówię tortom biszkoptowym, przekładanym jakimiś masami czekoladowo-maślanymi, bo nawet nie chcę liczyć ile nabrudziłam naczyń, jak się namęczyłam z tym cholernym biszkoptem, który wyrósł tylko z jednej strony, tak, że nie dało się go przeciąć na 3 warstwy, jedynie cudem na 2, z masą maślaną, która się stopiła od nie do końca ostudzonego biszkopta i wypłynęła bokami, zabierając ze sobą część malin - porażka. Po wstawieniu do lodówki okazało się, że coś nam się zepsuło i zamiast 4C było 10C!!!
Na koniec tylko powiem, że goście, czyli rodzice chrzestni z małżonkami mówili, że im bardzo smakowało, za to gdy przesłałam kawałek mojej mamie i siostrze - obie zgodnie stwierdziły, że jeszcze nigdy nie jadły czegoś tak okropnego, ciężkiego, takiej tłustej niesmacznej masy, jednym słowem ohyda. Czyżby goście kłamali???
Hmmm.
Oto link do strony z przepisem na torcicho - mi smakowało, naprawdę! Przepis Anny Olson, która prowadzi kilka programów w Kuchni tv - warto oglądać, bo to doświadczona restauratorka i mistrzyni cukiernictwa.
TORT Z BIAŁEJ CZEKOLADY - kliknijcie w link, tam jest przepis.
Wszystko co pójdzie źle w gotowaniu - prawie zawsze - da się jakoś naprawić: zbyt cienki, klapnięty z jednej strony biszkopt "zreperowałam" napychając go z cieńszej strony większą ilością kremu i owoców (użyłam mrożonych malin). Inne nierówności również zaszpachlowałam kremem. Wyszło ok. Dekorowanie tortu to była czysta przyjemność i choć na ogół jestem niedokładna i robię wszystko na oko, tutaj byłam niezwykle precyzyjna i jak jakaś cholerna perfekcjonistka wymierzałam paski lukru z centymetrem w ręku! Wzorek miał być chłopięcy, ale bez symboli religijnych. Trochę mi się dostało, że niepotrzebnie te migdały w cukrze, ale już było za późno by coś zmienić. Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, na pewno będę dekorować stylem angielskim ponownie - zmienię jedynie tort, bo ten jest zbyt skomplikowany. Na moje urodziny zrobię przekładane ciasto marchewkowe i zobaczę jak wyjdzie obkładanie lukrem w tym przypadku. Oto efekty mojej pracy: