Dawniej ogromnie zazdrościłam kobietom, które są na tyle piękne, że wstając z łóżka nie muszą nic robić poza umyciem zębów i przejechaniem włosów grzebieniem.
Teraz wiem - że takie kobiety nie istnieją! :)
Każda, którą znam, przyznaje się do choćby kilku codziennych czynności upiększających, jak układanie włosów czy makijaż.
Czemu to robią? Bo chcą być inne, bo zazdroszczą sobie nawzajem, bo nie wieżą, gdy facet mówi, że najpiękniejsze są bez makijażu. Z tą zazdrością to skupię się na włosach - brunetki rpozjaśniają, blondynki przyciemniają lub kombinują z rudym, te z kręconymi - prostują, te z prostymi - kręcą i tak to się toczy: dzień w dzień, hektolitry pianek do włosów i kilowatogodziny energii elektrycznej ciągną suszarki i prostownice/lokówki, po to, byśmy mogły osiągnąć upragnione fryzury. Rzadko osiągamy. Ale uparcie dążymy.
Dążę i ja! Prostuję, a jak! Dzień w dzień mam kilka minut sam na sam: ja i moja suszarka. Ubiegłego lata ścięłam dobre kilkanaście centymetrów pokręconech włosów i poprosiłam o prostego, asymetrycznego grzybka :) Taka fryzura zobowiązuje, trzeba włosy prostować i koniec. Udaje mi się osiągnąć całkiem niezły efekt i wreszcie po wielu, wielu latach - jestem zadowolona ze swojej fryzury. Dlatego zrozumiecie moje przerażenie, kiedy zwierzę się, że ostatnio moja suszarka coś pomrukuje, trzeszczy i dziwnie się zachowuje! Pochrząkuje i podmuchuje w taki dziwny sposób, a objawy są tak nieytpowe, że z diagnozą kłopoty mógłby mieć nawet Gregory House! To z pewnością zawiły przypadek. Strajk suszarki to dla mnie, osobiście, coś strasznego! Tymczasem moje dążenia to coś prostego! Coś najprostszego, prostego jak struna! Prosta, niepokręcona głowa. Wolna od zawijasów!
Traktuję teraz moją suszarkę bardzo podejrzliwie, właściwie to przestałam odnosić się do niej czule, mamy takie ciche dni.
- Nie rób mi tego! - myślę. Nie teraz, kiedy odkładam na nowy obiektyw, maszynkę do lodów i mnóstwo innych ważnych rzeczy.
Ale nie wiem, co ona o tym wszystkim myśli. Może znudziło jej się wieczne robienie czegoś prostego. Może chce zrobić coś całkowicie odjechanego. Odwalić jakiś niespodziewany numer. Nie wiem. Z rosnącym niepokojem czekam na finał. Gdy suszarka nagle zastrajkuje - będę musiała popaść w totalny i nieprzewidywalny eksperyment fryzurowy - obecna długość jest wyjątkowo niełaskawa dla loków...
Tymczasem...
Lubicie lemoniadę...?
LEMONIADA Z MIĘTĄ I IMBIREM
- 750ml wody gazowanej
- 2 cm korzenia imbiru, obranego
- 1 łyżka cukry trzcinowego
- 1 cytryna/limonka
- garść świeżych listków mięty
- spragniony organizm
- do dekoracji:
- kwiatki nazbierane "dla mamusi" przez córeczkę, w drodze powrotnej z przedszkola
Woda musi być schłodzona w lodówce. Przelewam ją do dzbanka, lub w opcji na wynos - do szklanej butelki. Dodaję cukier, ostrożnie, bo całość może baaaardzo bulgotać i wypływać z butelki. Cytrynę kroję na pół, z jednej połowy od razu wciskam sok prosto do butelki, a drugą połowę kroję w plasterki i nastęnie mniejsze kawałki i wkładam do butelki. Pora na posiekane plasterki imbiru. I postrzępione listki mięty. Całość dobrze wymieszać i ponownie schłodzić. Najlepiej - parę godzin, żeby nabrała mocno imbirowo-cytrynowego smaku. Gotowe!
dodaję do akcji: Czas na piknik
ja, kiedyś, wieku liceum, strasznie, strasznie się upiekszałam po wstaniu. Marnowałam na to 2 godziny. Dziś wystarczy mi 15 min. Chyba dojrzałam, wiem, że najpiękniejsze jest to co naturalne + szczery uśmiech,
OdpowiedzUsuńlemoniadę uwielbiam,
pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie
Szana ;)
www.gastronomygo.blogspot.com
Powiem Ci, że ja tylko czeszę włosy - mam długie i proste, więc nie potrzebują żadnych zabiegów, okazjonalnie związuję je gumką, nakładam krem na twarz i myję zęby :) Nie posiadam nawet lakieru do włosów ani pianki. Pudru ani podkładu nie potrzebuję na co dzień, tylko na jakieś "wyjście" albo w sytuacji awaryjnej (czyt. wielka krosta na środku twarzy). Raz na jakiś czas używam tuszu do rzęs i maluję oczy albo usta. Kiedyś malowałam się codziennie, ale doszłam do wniosku, że to bezsensu! Większą uwagę przykładam do ładnych butów i torebki ;)
OdpowiedzUsuńLemoniada wygląda bardzo smacznie. Szczególnie smakowałaby mi w taki ciepły dzień jak dzisiaj.
Coś w tym jednak jest, że kobiety trudno zrozumieć... Jak tak patrzę na zdjęcie na górze strony, trudno mi nie myśleć inaczej, niż 'na cholerę to prostowanie..?' :-)
OdpowiedzUsuńA lemoniada zachęcająca!
Popieram ' na cholerę te prostowanie? Twoje kręcone są cudowne, takie delikatne wydają się na zdjęciu ;)
OdpowiedzUsuńale ja mam tak proste, zbyt proste hehe
także z tym powyższym miałam kiedyś trwałą ondulacje, włosy pofarbowane na rudo-czerwony i było cudnie ;) zostały teraz tylko zdjęcia.
a co do początku Twego posta są takie kobiety. Muszę tylko umyć zęby i uczesać, bo mam długie włosy i lubią sobie się poplątać w nocy ;) Po ciąży poprawiła mi się cera bardzo, więc teraz nawet kremu nie kładę codziennie. A kiedyś to były całe sesje związane z cerą trądzikową, kremy apteczne, maseczki i cuda-niewidy hehe
Zapomniałam napisać, że piękne masz zdjęcia na blogu.. takie klimatyczne
OdpowiedzUsuńlemoniadę kocham:) ...a włosy...no cóż mam proste i cienkie i tego nei zmienie:) ...ale niestety mnogość siwulców farbą pokrywam:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia tak optymistyczne, radosne, ze napatrzeć się nie mogę. Nie mówiąc o tym, ze wypiłabym, zwłaszcza dziś, hektolitry tego cuda!
OdpowiedzUsuń"Bo chcą być inne, bo zazdroszczą sobie nawzajem, bo nie WIEŻĄ, gdy facet mówi, że najpiękniejsze są bez makijażu."
OdpowiedzUsuńnie chcę się czepiać, ale chyba pisze się 'wierzą', bo 'wiara'.
Uwielbiam lemoniadę, na pewno wykorzystam Twój przepis!
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam, podkradnę Twój pomysł na imbir :)
OdpowiedzUsuńCo do poranków, no ja niestety co nieco poprawiam, ale doszłam już do takiej wprawy że zajmuje mi to tylko pięć minut :)
Świetny post, bardzo zabawny! Pozdrawiam.
Świetna lemoniada :) I tak wesoło tutaj!
OdpowiedzUsuńBoska szklaneczka. Lemoniady to jedne z ulubionych moich napojów ;)
OdpowiedzUsuńA co do włosów - chyba należę do tego niewielkiego procenta kobiet które uwielbiają swoje włosy takie jakie są :D, robię przy nich minimum wymagane by utrzymać metrowe włosy. Natomiast blond włosy mam wszędzie - także na brwiach i rzęsach więc by nie wyglądać jak anemiczny, schorowany upiór muszę je malować :P bez tego z domu ciężko mi wyjść ;)