czwartek, 1 września 2011

DRUGIE DZIECKO... ciasto z dynią na początek jesieni.


Jedna z przyjaciółek ostatnio powiedziała mi, że marzy o drugim dziecku. Druga - że właśnie spodziewa się drugiego dziecka. Obie oczekiwały ode mnie entuzjazmu, który okazałam i bynajmniej nie byłam w tym nieszczera. Potem padło pytanie:

"Jak będzie z dwójką?"  ...

Będzie cudownie, to najwspanialsze co mogło Was spotkać. Ale: będziesz urobiona po pachy, będziesz na przemian pękać z dumy i cieszyć się z tych dwóch maleńkich ludzików, a potem płakać ze zmęczenia i frustracji. Nie mieć chwili dla siebie. Miłość między rodzeństwem będzie przeplatać się z nienawiścią, zmiany mogą następować nawet co kilka minut.
Zazdrość między rodzeństwem będzie i koniec, niezależnie od tego ile poradników i rad Doroty Zawadzkiej wysłuchasz. Jeśli postarasz się odpowiednio moderować tymi emocjami, być może ty sama mniej odczujesz jej "obecność". Jeśli wrócisz do pracy po kilku miesiącach - będziesz mieć poczucie, że oto dałaś życie dwójce istot, a na dodatek masz satysfakcjonującą pracę! Wspaniale! Tonąc w wyrzutach sumienia będziesz godzić te dwie, niemal niemożliwe do pogodzenia role. Jeśli zdecydujesz się zostać w domu to podczas wchodzenia do kibla będziesz odganiać od siebie dwójkę wrzeszczącą o każdą sekundę twojej uwagi. Zamykając się tam, żeby w spokoju zalatwić "co trzeba" będziesz słyszała maleńkie piąstki bijące w drzwi i ścianę i wołające z rozpaczą gardziołka. Ponieważ dzieci nie można i nie da się traktować tak samo, a sprawiedliwość nie oznacza, że mają wszystko po równo, będziesz nieustannie zmuszona negocjować - bez chwili namysłu wytaczając coraz rozsądniej brzmiące argumenty (młodsze dziecko, które nie mówi, nie negocjuje - terroryzuje krzykiem). Starsze już wie, kiedy twoja mina oznacza głęboką zadumę i wie, że właśnie wtedy trzeba spytać "Mogę żelki?", bo ty w tej zadumie automatycznie odpowiesz "tak"! Wobec tego nie wolno być w zadumie! Bo wtedy dziecko naciągnie cię na co zechce.
Mając świadomość rad wszystkich psychologów i podręczników będziesz miała poczucie ciągłej porażki, bo oto, żeby jedno dziecko nie obudziło drugiego, żeby dziko nie wrzeszczało - zaczynasz ustępować i przekupywać żelkami, jeszcze jedną bajką lub czymś innym, na co przy jednym dziecku byś sobie nigdy nie pozwoliła. Chcesz to krzycz, nie ustąpię. O tak, tak bylo kiedyś, gdy miałam tylko Melanię. Ale jak Wojtuś, którego usypiałam kilkadziesiąt minut wreszcie śpi - zrobię wszystko, żeby się nie obudził. I Mela dobrze o tym wie!

Po paru miesiącach przyjdzie na jakiś czas moment ulgi i oddechu. Skończy się wraz z pierwszymi krokami i sprawnym przemieszczaniem się młodszego potomka. Skończy się totalnie gdy siostra i brat odkryją, że mogą trzymać sztamę i wymuszać pewne rzeczy razem - w brygadzie raźniej.
Starsze dziecko, to pierwsze, wychuchane, wyczekane, któremu poświęcałaś każdą sekundę i uczyłaś mówić, liczyć, czytać książeczki i wszystko pokazywałaś - będzie ciągle chciało być na rękach, być karmione, dostać mleko z cyca. To młodsze traktowane zupełnie inaczej, nie może liczyć na tyle samo twojej uwagi co starsze w jego wieku. Ten fakt każdego wieczora będziesz analizować, zamartwiać się i czuć wyrzuty z tego powodu. Później, gdy zorientujesz się, że młodsze dziecko jest już w tym wieku, kiedy starsze mówiło zdania z trzech wyrazów, tymczasem nie mówi nic poza "mama", zaczniesz się zamartwiać jeszcze bardziej, obwiniając się, że to młodsze ma gorzej. Wpadniesz na świetny pomysł, żeby drzemki dzieci nie były w tym samym czasie, wtedy w czasie snu jednego z dzieci masz czas na nadrobienie zaległości z drugim. Doprowadzi to do ogromnego zmęczenia, które poskutkuje - nazwijmy to osłabieniem relacji z partnerem, który nic nie zawinił, a będzie pokrzywdzony jak to młodsze z rodzeństwa.

Zmęczenie doprowadzi do znacznego obniżenia standardów w ogarnianiu domu, co jeszcze bardziej pogarsza samopoczucie.

A gdy usłyszysz "AAAAAAAAA Wojtuś zabrał moją kupę" i wrzaśniesz z przerażeniem "Co zrobił???" "No zabrał! MOJĄ kupę aaa położył tu na dywanie!!! Aaaa!!!"

... to będzie ci się chciało ryczeć razem z dziećmi z bezsilności i wyrzutów, że oto poszłaś zrobić sobie kawę, a nie powinnaś, bo właśnie takie są efekty, kiedy kilka minut chcesz przeznaczyć na siebie. Kiedy ogarniesz temat kupy na dywanie, brudnego tyłeczka i brudnych rąk obojga dzieci, to postanowisz już nigdy więcej nie zostawiać ich nawet na chwilę bez kontroli (co jest trudne, kiedy starsze idzie sobie samo do łazienki i niesie nocnik przed telewizor, gdzie leci bajka, którą włączyłaś właśnie po to by się napić pieprzonej kawy). Nie martw się. Następnego dnia, gdy będziesz wracać ze spaceru i zaprowadzisz dzieci najpierw na górę, a potem wrócisz po wózek z zakupami i będziesz wnosić go na pierwsze piętro, to okaże się, że w tym czasie jedno z dzieci otworzyło drzwi do sracza, a drugie wrzuciło smoczek do kibla. Sięgało po niego, na szczęście wszystko upuścisz i w ostatniej chwili zdążysz się rzucić, żeby nie włożyło tego smoczka do buzi. Adrenalinka jest cudowna.

 
Mimo, że jestem tak zajebiście zmęczona, mimo, że ta dwójka kosztowała nas ogromnie wiele wyrzeczeń,  towarzyskich, finansowych, rodzinnych, czy wreszcie poświęcenia i wystawienia na ciężką próbę naszych małżeńskich relacji i porzucenia na czas jakiś naszych pasji i zainteresowań - mimo tego wszystkiego nigdy nie żałowałam ani jednej minuty, ani kawałka obsranego dywanu, ani jednej awantury z najbliższymi spowodowanej moim złym humorem, spowodowanym zmęczeniem, a radość z obserwacji jak rosną, rozwijają się i nawiązują więzi z nami, więzi między sobą i z resztą rodziny jest trudna do opisania, w sposób nie tandetny, bezpretensjonalny i nie łzawy. Chyba najlepszym dowodem na to jest fakt, że kiedyś, w kilkuletniej perspektywie, myślę jeszcze o trzecim dzidziusiu...

To właśnie ta przyjaciółka, która dopiero myśli o drugim, mówiła, że zastanawia się jak przekonać męża. Nie wiem. Tego nie można przełożyć na jakieś logiczne argumenty. Po prostu jak pomyślę, że już nigdy miałabym nie przeżyć tych wszystkich cudownych chwil w czasie oczekiwania i wychowywania dziecka - ogarnia mnie potworne, trudne do wyjaśnienia przygnębienie. To jakaś pierwotna, kobieca cecha każe zapominać wszystkie trudne momenty i pamiętać tylko o tym jakim cudem są dzieci.

Moja gwiazda, Mela, poszła dziś pierwszy raz do przedszkola. Wszyscy mi gratulowali, że teraz będzie mi łatwiej... Hmmm... od rana snuję się po domu, jest mi bardzo ciężko bez słodkiego szczebiociku córeczki i hałaśliwych awantur z braciszkiem... Nie ma przyjemniejszego widoku niż dwa bawiące się dzieciaki. Trudno mi będzie przywyknąć do "tylko jednego"...



CIASTO Z DYNIĄ
  • 2 szklanki upieczonego miąższu z dyni*
  • 2 szklanki mąki
  • 3/4 szklanki cukru
  • 3 jajka
  • 1 łyżka cynamonu
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 3/4 szklanki oleju roślinnego (dałam słonecznikowy)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • opcjonalnie: odrobina startej gałki muszkatołowej, mielony imbir oraz posiekane orzechy włoskie.

* Duży kawałek dyni wsadziłam do piekarnika na 15 minut (180C) i po wyjęciu odcięłam skórkę i rozgniotłam miąższ widelcem. W takiej postaci dodałam do ciasta. W przeciwnym przypadku z twardej dyni trzeba odkrawać skórę i kroić lub trzeć na tarce surowy miąższ co jest bardziej praco- i czasochłonne.

Jajka ubiłam z cukrem, dodałam mąkę, olej, cynamon, ekstrakt waniliowy i proszek. Wszystko wymieszałam, na koniec dodałam rozgnieciony miąższ dyni. Ja piekłam bez orzechów, ale można je oczywiście dodać. Moje dzieci nie przepadają za "intruzami" w cieście, a piekłam z myślą o nich. Mój mąż natomiast narzekał, że brakuje mu czegoś chrupkiego.

Ciasto piekłam ok. 50 minut w 180C. Patyczkiem sprawdziłam czy jest wypieczone, potem wydłużyłam czas pieczenia do 60 minut. To ciasto jest bardzo wilgotne, przez co sprawia wrażenie niedopieczonegop, ale taki jest po prostu jego urok, więc po godzinie w piekarniku lepiej je już wyjąć, ostudzić i delektować się wspaniałym smakiem :)
 









 

25 komentarzy:

  1. WOW! Post dla mnie napisany!!!! Dziękuje tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że córcia musi mieć rodzeństwo! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. wow!naprawde prawdziwe.... boze, jak bardzo chcialabym miec drugie dziecko:):):)naprawde, o pierwsze staralismy sie jakies 4 lata... wiec ciezko teraz podejmowac walke...ale jak sie czyta takie posty, to naprawde serce rosnie i kaze zapomniec o sobie,a myslec tylko wlasnie, o dzieciaczkach:):):)dziekuje!monia

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością czyta się Twój blog... za każdym razem czuję się bogatsza, nie tylko o dobre przepisy... ;)
    Też posiadam dwójkę szkrabów - chłopaków (4 lata i 3 miesiące), tym bardziej wiem co czujesz bo często czuję podobnie...nie żałuję jednak niczego i wiem, że nigdy żałować nie będę...
    Pozdrawiam serdecznie

    /sia

    OdpowiedzUsuń
  4. Od trzech miesięcy dokładnie wiem co oznacza dwójka czortów, ale muszę przyznać, mimo że daleko mi do bycia "mamą z powołania", to dopiero teraz, umęczona po pachy, z moją trzódką poczułam się w 100% mamą. I świata poza nimi nie widzę. M.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ogromna dynia czeka na mnie w domu !:)

    http://tortowekreacje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. To jeden z piękniejszych postów jakie kiedykolwiek przeczytałam. Ja nie zastanawiam się nad drugim dzieckiem, ja wiem, że chcę mieć drugie dziecko. Nieźle sobie to natura urządziła - człowiek godzi się na nieprzespane noce, na frustrację, na płacz, na słuchanie wrzasków kłócących się dzieci ... z miłości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pobeczałam się. Dziękuję za ten wpis!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny post. Sama mam synka, prawie 8 miesięcy. Póki co nie będzie miał rodzeństwa, musi poczekać rok, dwa, trzy? Mój Mąż jakiś czas temu pytał wszystkich znajomych rodziców, kiedy przychodzi moment, gdy ma się ochotę na kolejnego bobasa. Najbardziej spodobała nam się odpowiedź: ochota nie przychodzi, zwyczajnie w świecie trzeba podjąć tę decyzję i kropka! :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Chcę mięć dwójkę, a nawet i trójkę dzieci... Kiedy Młody się urodził to poza ciągłym dopytywaniem "Ładny jest? Ładny? Bo nie widzę." pierwszą rzeczą jaką powiedziałam Małżonowi było "Ja chcę drugie".
    Dzieci nadają sens wszystkiemu. Pamiętam straszenie mnie porodem, ciążą, nieprzespanymi nocami przez otaczające mnie mamy. Mówiły straszne rzeczy, w skrócie - koniec twojego życia, a dla mnie moje życie znalazło nowy początek wraz z urodzeniem się Gabrysia.
    Niech będzie i ta kupa na dywanie, niech będą krzyki, bójki, zazdrość, brak czasu, irytacja, nieważne to wszystko... dzieci są ważne, dzieci!

    Nie piszę o wyrzeczeniach, bo dla mnie dziecko jest ponad wszystko, świat poza dzieckiem nie ma znaczenia.

    Tak, myślę, że o trzecim dzidziusiu też pomyślę (tylko ta ciąża cholerna mnie przeraża!)

    ps: ja będę robiła placek dyniowy, ale jeszcze dla mnie za wcześnie na dynię, może jakieś się ostaną do października.

    OdpowiedzUsuń
  10. doskonale wiem o czym piszesz:) Ja mam syna 2 lata i 7 miesięcy i czteromiesięczną córcię. i mimo, że kocham je ponad życie to czasami mam dość. Jednakże jak mój M. zabierze małego ze sobą do pracy na dłużej to tęsknię i wydzwaniam za nimi. Dziś Matuś, w momencie jak przewijałam Wiki, w kuchni rozbił na stole kilka jajek. Po czym z zadowoloną miną przyszedł do mnie i zameldował: Mamo, choć ziobać co źlobiłem. zobaczyłam i... dostałam piany na usta, tyle, że jak zobaczyłam minę urwisa, to nawet złościć się długo nie umiałam

    OdpowiedzUsuń
  11. Boskie te tyłeczki:) Mój synek też dzis po raz pierwszy do przedszkola poszedł i jakos tak dziwnie cicho w domu:) ...a ciasto wyglada bardzo smakowicie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Znam to uczucie. Gdy wróciłam z synkiem ze szpitala moja starsza córka płakał, bo chociaż chciała braciszka, to wiedziała że wszystko się zmieni. Miałam wtedy ochotę usiąść obok i popłakać razem z nią i powiedzieć, że wiem co czuje, ale wydukałam tylko: zobaczysz, będzie fajnie. Teraz po roku chociaż czasami jest ciężko, to często jest też "fajnie". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochane jesteście! Miało być zabawnie i z dystansem, a Wy mi się tutaj wzruszacie :)

    Dziękuję za Wasze komentarze :)

    Pozdrawiam i pędzę spakować do plecaczka Meli zapasowe ubranko i piżamkę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super to napisałaś!!! A początki mojego małego w przedszkolu to i dla mnie była niekomfortowa sytuacja. Ale mija to uczucie i teraz czasem jak od razu po przekroczeniu progu domu daje mi ostro czadu to żałuje, że nie chodzi do przedszkola na więcej godzin lub nawet cały dzień;)

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny tekst! gratulacje dla nowego przedszkolaka!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam dynię więc na pewno skorzystam z przepisu.
    Dla mnie jest zabawnie, z dystansem i wzruszająco. Świat Mam bywa naprawdę barwny...
    Bardzo mi się podoba to Twoje pisanie i dlatego wklejam Cię u siebie :)
    Pozdrawiam. mama przedszkolaka

    OdpowiedzUsuń
  17. przybyłam, przeczytałam, uśmiech wykwitł :) no chcę chcę chcę to drugie :) i wszyscy (tzn. mój mąż) mi mówią, że będzie armagedon ale przy pierwszym też mi mówili, że przez pierwsze miesiące nie będę wiedziała jak się nazywam a tymczasem jest absolutnie wspaniale. więc naiwnie wierzę, że jakoś to będzie i namawiam męża jak mogę :)
    świetne masz pióro i ta lekkość sprawia mi dużą przyjemnośc przy każdym kolejnym poście :)

    OdpowiedzUsuń
  18. no i proszę i to jest właśnie odpowiedź na wszystkie moje rosterki, które za mną chodzą od jakiegoś czasu. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  19. My zaczynamy się zastanawiać nad drugim dzieckiem, i choć od dawna tego chciałam, po przeczytaniu tego postu jakoś tak mi lżej, bo wiem, że dam rade:)

    OdpowiedzUsuń
  20. świetnie prawdziwe:-))) kupa mnie rozbroiła:-) my również planujemy wiecej dzieci. od razu po porodzie powiedzialam Krisowi, że chcę następne, teraz mi minelo, ale dobrze wiem, że tylko na jakis czas:-))))

    OdpowiedzUsuń
  21. a ja dziekuje Bogu/Państu za instytucję przedszkola i żłobka. Z dwojką nawet nie mozesz pozwolić sobie na chorobę;-) Kocham moje łobuzy, ale... Matką Polką nie jestem i nie będę. Nie mniej cieszy, że niektorzy z entuzjazmem przyjmują tą rolę.

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny wpis. Nie bez powodu jeden z częściej podczytywanych;-P
    Dzięki za dobre emocje;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. zrobiłam w nieco zmodyfikowanej wersji, ale jest pyszne! dziękuję za fajny przepis :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się opinią!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...