wtorek, 8 stycznia 2013

Długa podróż.. chwilowy przystanek. Galaretka cynamonowa z Anną Marią!

...witajcie po przerwie..

fot. Agni K.


Opowiem Wam o podróży.

Bardzo długiej i pełnej ważnych wydarzeń.

Która ciągle trwa.

A od kiedy się zaczęła - zmieniło się wszystko.


fot. Agni K.

Podróżowałam bez chwili przerwy. Mimo zmęczenia nie pozwalałam sobie na odpoczynek. Żyłam tak intensywnie, że momentami nie pamiętałam wydarzeń dosłownie z przed chwili...

Na chwilę wróciłam. Minęło kilka miesięcy, ubyło parę kilogramów, zyskałam na odporności, straciłam dziewczęcą naiwność.. w zasięgu znalazło się kilka aniołów, a przestało mnie gonić kilka upiorów.

To bardzo trudna próba. Podróżować - nigdzie nie wyjeżdżając. Wymaga olbrzymiej wyobraźni, nadwrażliwości, i ogromnej otwartości na emocje; swoje i innych..

To bardzo niepewne, testować własne granice, zadawać setki pytań, które jak znaki po bokach szosy, odwracają uwagę, nurtują, nie pozwalając się skupić na dotarciu do celu.

Choć należy to podkreślić od razu - taka podróż nie ma celu.. nie ma końca..

Jest jak koło - ciągle wraca się w to samo miejsce. To samo, ale nie takie same. To właśnie ta gonitwa za tym znanym, stałym, nieuchwytnym sprawia, że siły do podróżowania nie słabną. Choć pojawia się zwątpienie, potworne przygnębienie i myśl "już nie dam rady!", to jednak to jeszcze nie koniec.

fot. Agni K.


W podróży towarzyszyło mi wiele niezwykłych osób. Z niektórymi mijałam się w rozjazdach, starczyło czasu jedynie na szybkie podanie dłoni. Inne przyłączyły się na dłuższy czas. Odkryłam na nowo dziecięcą radość pisania listów i wymieniałam je często, z osobami z różnych krajów, kontynentów. Z niektórymi wymieniałam spostrzeżenia, innym zdawałam relację z kolejnych etapów podróży, a jeszcze kolejnych pytałam: co będzie dalej? Bo już byli tam gdzie ja, pokonali znacznie większą odległość i mogli mnie uprzedzić, co jeszcze przede mną.

Okazało się, że w takiej samej podroży jest nas bardzo wielu!

Jedną z nich jest Anna-Maria.. Obie w podróży.. na bardzo różnych etapach. Trudno jest znaleźć się na moment we dwie, w dogodnym miejscu i o odpowiedniej porze. Czasem "zbliżanie" naszych trajektorii trwa wiele tygodni. Ale gdy już znajdziemy się w swoim zasięgu - jest cudownie. Jest szczera rozmowa, zamiana zwierzeń na wsparcie. Ogromna pociecha. Nie tylko! Jest coś jeszcze.. jakaś słodka, krzepiąca potrawa..

Gotowałyśmy razem trzy razy.. różane makaroniki.. lody.. a dziś..




GALARETKA CYNAMONOWA - GELO DI CANELLA
przepis Valentiny Harris


  • 10g kory cynamonu
  • 750ml zimnej wody
  • 300g cukru
  • 60g mąki kukurydzianej
  • 50g czekolady (gorzkiej)


Przygotować garnek z zimną wodą, wrzucić laski cynamonu. Zagotować, gotować 5 minut, po czym odstawić na 12godzin. Ostrożnie przecedzić, płyn wlać z powrotem do garnka. Dodać cukier i rozpuszczoną w dwóch łyżkach wody cynamonowej mąkę kukurydzianą. Zagotować i gotować powoli aż masa zgęstnieje. Zdjąć z ognia, dodać czekoladę i mieszać aż się rozpuści. Przelać do jednego dużego lub sześciu małych naczyń i odstawić do schłodzenia. Po schłodzeniu i stężeniu wyjąć z naczynia, obrócić do góry nogami i podawać.

Przyznaję, że wygląda i smakuje (poczatkowo!) jak kisiel, ale... jest pyszna.



Jeśli - jak ja - dużo podróżujecie i ogarnia Was chwilowa, silna tęsknota za domem, wolnym i beztroskim czasem, chwilą wyciszenia.. przygotujcie ten deser!

Aniu - bardzo dziękuję za cierpliwość, za cudowne niezgranie czasowe, chaos, pomyłki, oraz to, że w końcu się udało opublikować nasz wspólny post! Cieszę się, że wracam do blogowania w Twoim towarzystwie!

Ci, którzy mnie lepiej znają, wiedzą jak ciężko mi pomieścić swój przekaz używając niewielkiej liczby słów..

Dziękuję za wspólne podróżowanie, ciepłe myśli, interesujące uwagi, wsparcie, motywację i wszystko inne, osobom o następujących inicjałach :)

A., A., A., J., M., M., M., B., B., R., J., J., K., A., B., M., W., ...



poniedziałek, 8 października 2012

Masz wybór. Pasta con ricotta e limone...

 
 
 
Niedziela. Godzina 19.30. Wchodzisz na klatkę schodową i powoli zmierzasz na pierwsze piętro do swojego mieszkania. Twoje dwuletnie dziecko zagląda do skrzynki na listy i dwukrotnie krzyczy "Echo". A echo dwukrotnie odpowiada.
 
Nie tylko echo. Z mieszkania na parterze wyłania się ciężarna (rodzi za jakieś trzy miesiące, a w domu ma już półtorarocznego potomka - przyp.red.) i woła za tobą (przecież nie za twoim dzieckiem):
 
- Myślicie, że mieszkacie tutaj sami? Ja naprawdę mam już dosyć tych krzyków! Właśnie usypiam dziecko!!!
 
Co robisz?
 
a) odpowiadasz: moja mistrzyni!!! Jak to robisz, że usypiasz dziecko o 19.30?!!! Przy mega wysiłku, moją bandę zaganiam najwcześniej o 21:00!!! Mogę przyjść do ciebie na przeszkolenie matko najwspanialsza i wyśmienicie zorganizowana?!
 
b) zgryźliwie warczysz: od kiedy jesteśmy na ty? Nie ma jeszcze ciszy nocnej, więc daj mi kobieto spokój!
 
c) zaczynasz płakać z bezsilności i frustracji, że oto matka dzieciom, która za chwilę wyda na świat drugie młode i powinna czuć z tobą szczególne porozumienie i więź, tymczasem okazuje kompletny brak tolerancji (i kultury osobistej) i warczy na chłopczyka, który nie robi nic złego, tylko sobie dwa razy krzyknął. Czujesz gniew, irytację i niesprawiedliwość, że oto sprzątasz gówna po psie, czyścisz klatkę schodową, nigdy nie masz imprez i gości po nocach (jeśli wogóle są jacyś goście), jesteś porządną sąsiadką, a tu ktoś ci zwraca uwagę i tym kimś nie jest bezdzietny sfrustrowany emeryt, tylko MATKA DZIECIOM...
 
d) mówisz "przepraszam bardzo", bierzesz dziecko na ręce i szybko uciekasz do swojego mieszkania, gdzie w myślach stajesz znów przed sąsiadką i wypowiadasz z pewną miną prosto w jej oblicze odpowiedzi: a) i b) oraz zmodyfikowaną odpowiedź c) , wyobrażając sobie tę piękną scenę napieprzasz przy tym garnkami w zlewie i kopiesz ze złością worek na śmieci.

Którą odpowiedź wybierasz???

 
 
 
PASTA CON RICOTTA E LIMONE
  • 350g ricotty
  • skórka z połowy cytryny
  • garść liści bazylii
  • 2-3 łyżki oliwy
  • 4 łyżki parmezanu
  • sól, trochę pieprzu do smaku (może być biały)
  • ok.500g makaronu (penne, farfalle)
To jak odmiana pesto, tyle że bez orzeszków, czosnku, za to z ricottą. Przepis Valentiny Harris. Wszystkie składniki wrzucam do blendera i miksuję na gładką masę (zostawiam tylko trochę liści bazylii i skórki do posypania już na talerzu). Gotuję makaron, pod koniec gotowania dodaję do pesto ok.pół szklanki wody z gotowania makaronu. Po odcedzeniu makaronu mieszam go z sosem i podaję. Bardzo proste i pyszne!

wtorek, 4 września 2012

4 kg w dwa tygodnie... im gorzej się czujesz - tym lepiej wyglądasz.

 
 
 
 
...przed zastosowaniem - skonsultuj się z lekarzem i farmaceutą. Może być też z mamą siostrą, mężem lub przyjaciółką...
 
Żeby sporo i szybko schudnąć niezbędne jest przebywanie w hałasie znacznie przekraczającym dopuszczalne dla zdrowia normy. Towarzystwo czterolatki i dwulatka w ciągłym konflikcie, przez kilka godzin dziennie (lub całodobowo podczas urlopu) zagwarantuje Ci odpowiedni poziom.
 
Z napojów dozwolona jest kawa (np. w pracy, a na urlopie do godziny 12:00), potem wino lub niepasteryzowane piwo (bez oszustw - naprawdę można pić tylko kawę lub browara!)
 
 
 
Papierosy nie zaszkodzą, mniej więcej 10 dziennie. Lepszy efekt dają po kilkuletniej przerwie i długotrwałej fobii przed wdychaniem, choćby biernie, najmniejszej ilości dymu.
 
Gotować możesz jedynie rosół lub pomidorową, nawet jak temperatura jest wyższa niż 25C, bo przecież tylko to, niezależnie od pogody czy dnia tygodnia, jedzą Twoje dzieci. Po kilku dniach tracisz ochotę na pomidorową, po kilku następnych również na rosół. Nie masz czasu ani siły gotować cokolwiek innego.
 
 
 
Nastrój i nastawienie. To kluczowa kwestia. Musisz głęboko uwierzyć, że nic więcej już Cię w życiu nie czeka, a po urlopie 24h/dobę z dziećmi, to wrażenie się pogłębia. Jeśłi liczyłaś na to, że w czasie urlopu przeczytasz pierwszą książkę (od grudnia 2011), coś zwiedzisz lub choćby pójdziesz na romantyczną kolację, a jednak się rozczarowałaś, że to się nie powiodło... jeśli już nie pamiętasz jak to jest samotnie wejść do wanny i ogolić w spokoju nogi - wróżę Ci sukces w szybszym spaleniu zalegającego tłuszczu.
 
 
 
Wskazany jest codzienny spacer - jedyny możliwy, czyli w drodze z pracy do domu, najlepiej ze słuchawkami w uszach (muzyka jest drugorzędną kwestią, ale może pomóc taka, której lubiłaś słuchać podczas studiów, liceum, ale też wtedy kiedy wydawało Ci się, że największym szczęściem jest rodzina, mąż, dzieci, pies). Podczas spaceru trzeba zapewnić swojemu umysłowi regenerację, najlepiej przez projekcję rzeczy całkowicie nierealnych, np. ucieczka na Borneo i zatrudnienie się w centrum dla osieroconych orangutanów lub prowadzenie samotnie stacji benzynowej w środkowej Arizonie - miejsce nie gra roli, ale im większe zadupie i mniejsza szansa, że Twoja rodzina Cię tam odnajdzie - tym lepiej!
 
 
 
Ważne, żeby rodzina zauważyła, że jest z Tobą źle. Kiedy w myślach właśnie zamiatasz podjazd przed stacją benzynową w Arizonie i miotłą zabijasz przebiegającego przez asfalt skorpiona, napawasz się tą chwilą odosobnienia i pozwalasz myślom błądzić, okazuje się, że niepostrzeżenie nogi zaniosły Cię pod próg własnego mieszkania. Wchodzisz, rzucają Ci się na szyję stęsknione dzieci. Od razu z dzikim wrzaskiem, który stanowi przeogromny kontrast z cichym szelestem uciekającego skorpiona. Mąż, który już jakiś czas temu dostrzegł, że coś z Tobą nie tak - wita Cię parą przepięknych kolczyków Swarovskiego - najlepiej wtedy zacznij płakać, poczujesz do siebie przeogromny wstręt, który banalnie prosto zamienić we wstręt do jakiegokolwiek jedzenia! Kiedy już się wypłaczesz i uznasz, że jesteś niezasługującym na jakąkolwiek miłość i dobroć śmieciem, możesz po kryjomu zwymiotować resztkami tego co zjadłaś w pracy... odrobinę lepiej... Kiedy wychodzisz z toalety i przymierzasz te piękne kolczyki, próbujesz sobie wmówić, że rzeczywiście, bardzo poprawiły Ci humor.
 
 
 
W takich chwilach naprawdę ciężko cieszyć się z powoli odzyskiwanej sylwetki sprzed pierwszej ciąży... W takich chwilach, kiedy wszyscy w kółko powtarzają, że przecież masz wspaniałego męża, cudowne, zdrowe dzieci, mieszkanie, samochód, pracę - więc chyba sobie kpisz, że czujesz się nieszczęśliwa - bo przecież nie ma powodu, i czego kurwa więcej od życia chcieć - jesteś na najlepszej drodze do nirvany i do jeszcze szybszego spalania tłuszczu. Nerwy, wyrzuty sumienia i wszystkie te wyniszczające uczucia - spalają nagromadzone latami kalorie, kolejne gramy uciekają z Twojego ciala z prędkością cyferek w matriksie!!!
 
 
 
Budzisz się następnego dnia i zachodzisz w głowę, jak to możliwe, że jeszcze parę tygodni temu drżałaś na myśl o zjedzeniu zupy z kostką rosołową z glutaminianem sodu i unikałaś konserwantów, spulchniaczy, piłaś litrami zieloną herbatę, jadłaś jagody goji i inny uświęcający pokarm, a teraz wychodzisz z pracy zaciągać się dymem, co wieczór popijasz i niweczysz efekty zdrowej diety - ot tak!
 
Postanawiasz na nowo dbać o niezbędne minimum witamin, przeciwutleniaczy i właściwy procent żywności ekologicznej w diecie. W myślach obliczasz ile szklanek zielonej herbaty, awokado i tabletek witaminowych spowoduje odnowę po ostatnich tygodniach szalonej równi pochyłej. Kilogramy lecą. Mimo, że na buzi i w dupsku efekty są widoczne gołym okiem, to wszyscy dookoła, w domu i w pracy, widzą tylko twarz i to co można z niej wyczytać - nieprzespane noce, milczenie i symptomy depresji.
 
 
 
Nie wiem jeszcze jak zakończyć taką dietę. Jak przejść etap powrotu do normalności. Jak nie wrzucić z powrotem dwunastu, lub jak nie zejść poniżej 47kg (chociaż to brzmi zbyt pięknie, żeby miało się ziścić!!!)
 
W takich chwilach można jedynie przejrzeć wszystkie piękne i apetyczne zdjęcia potraw, które przygotowałaś przed spadkiem formy, przed brakiem treści niezbędnej do wypełnienia pomniejszonej formy. Widzisz dżemy, drożdżowe chleby i nie czujesz zachwytu ani apetytu. To znaczy, że następne tygodnie mogą zabrać Cię do rozmiaru S prędzej niż myślisz...
 
 
 
dżem morelowy - Zuzanna Wiciejowska
chleb Sherstone Loaf - podpatrzony u Moniki Waleckiej
 
 
P.S. mocno przymrużone oko jest niezbędne dla zachowania dystansu wobec tego tekstu. Ach... Desperate Housefife...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...