W minione wakacje...
Chrupaliśmy młode marchewki, jedliśmy soczyste arbuzy i pluliśmy pestkami, budowaliśmy i puszczaliśmy latawce, a nad rzeką obserwowaliśmy latające ważki...
Pytanie: co robiliście w wakacje? to chyba najczęściej zadawane pytanie we wrześniu. Padało zawsze na pierwszej lekcji z wychowawczynią, to dobrze pamiętam z podstawówki.
Oto "migawki" z moich wakacji z dziećmi, opowiedziane na talerzu pełnym pysznych, razowych, waniliowych, lukrowanych ciasteczek :)
RAZOWE CIASTECZKA
- 2 szklanki mąki pszennej razowej
- 1 szklanka mąki pszennej zwykłej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/4 łyżeczki soli
- 150g masła
- 1 szklanka cukru
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (lub migdałowego)
- 1 jajko
W misce utarłam masło z cukrem na jasną i puszystą masę. Dodałam jajko, ekstrakt waniliowy i wymieszałam. W drugiej misce wymieszałam oba rodzaje mąki, proszek i sól, po czym dodawałam partiami do masy maślanej. Po wymieszaniu wszystkich składników chłodziłam ciasto ok. 2h w lodówce (tak naprawdę to 25 minut w zamrażalniku, bo moja córeczka jest wyjątkowo niecierpliwa, jeśli chodzi o ciasteczka!). Następnie wałkowałam ciasto (najlepiej między dwoma kawałkami folii spożywczej), wycinałam kształty - tu trzeba przyznać, że dodatek mąki razowej bardzo utrudnia uzyskanie precyzyjnych kształtów. Jestem zakupocholiczką, jeśli chodzi o foremki do ciasteczek, ostatnio zostałam szczęśliwą posiadaczką ważki, latawca i marchewki, wszystko marki Birkmann. Czaję się jeszcze na palmę kokosową, źrebaka, nutkę, konika morskiego, salamandrę i wiele, wiele innych... Można przepuścić niezłą fortunę na takie urocze foremki... Wycięte ciasteczka przekładałam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i piekłam 6-8 minut w 180C.
Do lukru użyłam tradycyjnie cukru pudru i wody oraz barwników spożywczych. Mam sporą kolekcję, wiele kolorów z aledobre.pl. Najbardziej cenię sobie barwniki Wilton. Są bardzo wydajne, odrobina nabrana na koniuszek wykałaczki pozwala na uzyskanie intensywnego koloru, dodatkowo barwniki dobrze mieszają się między sobą i tak z royal blue i amarillo limon uzyskałam piękny trawiasty kolor, co nie udawało mi się podczas korzystania z barwników Squires Kitchen (które również cenię, ale nie da się z nich robić "autorskich" mieszanek i odcieni).
Nie mam profesjonalnych narzędzi do lukrowania - moje ciasteczka ozdabiam za pomocą łyżeczki od kawy i wykałaczki. Mojej córeczce kupuję gotowe lukry w tubce - tak jest jej łatwiej "tworzyć".
Należy zachować odstępy między nakładaniem obok siebie lukrów o różnych kolorach - niestety zbyt wczesne nałożenie odcieni powoduje ich mieszanie się. Bezpieczny odstęp to ok.15-20 minut, a na granicy czerwonego i białego, nawet pół godziny.
Po lukrowaniu i odczekaniu aż lukier wyschnie można już tylko cieszyć się smakiem :)
Zapraszam też do obejrzenia moich poprzednich "sesji" pieczenia i lukrowania tu, tu i tu.. Dziś niestety na zdjęciach nie załapały się dzieła lukrowe mojej córeczki, która wyraźnie inspiruje się kubizmem :)
Piękne...mniam daj kilka...
OdpowiedzUsuńFantastyczne ciacha!
OdpowiedzUsuńjest pod absolutnym wrażeniem..... PREEEECYYYYZJIIII. Matka dwójki dzieci jednak chyba musi mieć taką dawkę cierpliwości aby wykonać takie cuda. Brawo!!!! ps. zanim przeczytałam posta myślałam, że to ... MAGNESIKI NA LODÓWKĘ. :-)
OdpowiedzUsuńte ciasteczka to istne dziła sztuki!
OdpowiedzUsuńarbuziki są boskie:-)
OdpowiedzUsuńWyglądają przepięknie,może się skuszę :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i dodajemy do obserwowanych
Three Wishes
www.threexwishes.blogspot.com