Najprzyjemniejsze chwile jakie pamiętam z dzieciństwa to wakacje spędzane na działce z dwójką braci ciotecznych. Moich rówieśników, którzy się ciągle bili, tłukli, wrzeszczeli, coś psuli, śmiali się z moich lalek, nie raz dostałam solidnego kopniaka w trakcie ogólnej bójki, ale kochałam ich towarzystwo tak bardzo, że trudno to opisać. Przez kilkanaście lat spędzaliśmy ze sobą całe tygodnie wakacji, gdzie zgoda i jedność oraz siostrzano-braterska miłość przeplatała się ze śmiertelną obrazą i nienawiścią, zazdrością, zakazami korzystania z "moich" zabawek. Ciężko przywołać konkretne wspomnienie jakiegoś dnia zabawy na działce, ale są takie chwile, kiedy wszystko staje dokładnie przed oczami. Tak się dzieje, gdy usłyszę jakąś melodię, przypomnę sobie jakąś bajkę, którą razem oglądaliśmy. Pamiętam teleranki i "Było sobie życie", które śledziliśmy w weekendowe deszczowe dni. Ten okres mojego życia był cudowny. Jednego z moich braci nie ma z nami już od 7 lat, zginął w tragicznym wypadku samochodowym. To prawdziwy koszmar, tak strasznie ciężka strata dla mojej rodziny, a cenne wspomnienia z dzieciństwa są tym ważniejsze i tym bardziej wzruszające.
Rok temu, na tej samej działce, lato spędzałam z Melą i nowo narodzonym Wojtusiem, była też moja siostra ze swoim synkiem, który dopiero co dostał komplet bajek "Było sobie życie" na dvd. W deszczowe dni babcia włączała im te bajki. Stałam w kuchni i nagle usłyszałam piosenkę tytułową. Wybuchnęłam niekontrolowanym, niezrozumiałym płaczem, zawsze tak się dzieje, gdy naraz ogarnie mnie tyle sprzecznych uczuć. Wdzięczność za to cudowne minione dzieciństwo. Żal, że to już minęło i nigdy się nie powtórzy. Ból po stracie kogoś tak bliskiego i drogiego. Ogromną rozpacz, bo mój brat nie miał dzieci, które razem z moimi siadałyby na działkowej kanapie i oglądały bajki na przemian się śmiejąc oraz kopiąc i szturchając... Tak sobie obiecywaliśmy, jako nastolatkowie - że bez względu na wszystko nasze dzieci też będą spędzać razem wakacje na działce. Niestety, to nie mogło się spełnić... Czasem właśnie jakaś głupia melodia przypomni coś banalnego, zwyczajnego, ale tak wzruszającego do głębi.
Posłuchajcie (link poniżej) - może i Wy pamiętacie "Było sobie życie" z dzieciństwa?
i jeszcze po polsku - też pięknie - tak ogląda teraz Mela :)
Wyjrzałam z kuchni i zobaczyłam dwójkę dzieci usadowionych na kanapie. Wpatrzonych w telewizor, a bajka ta sama, tak świetna, tak zabawna jak dawniej. Te dzieci na kanapie - to również było wzruszające, bo wyglądały tak jak ja z moimi braćmi, te kilkanaście lat temu.
W tym roku Mela dostała komplet "Było sobie życie" od swojej prababci. Wieczorami, na działce, Mela ze swoim bratem ciotecznym najpierw kłócili się z czyjego kompletu włączą bajkę, potem kłócili się o to, który odcinek chcą obejrzeć, na koniec, w umiarkowanej zgodzie, razem śpiewali (okropnie fałszując) piosenkę tytułową, a potem w coraz większej zgodzie i wspólnym zadowoleniu siadali bardzo blisko siebie i oglądali z przejęciem. A my, dorośli, cieszyliśmy się, że mamy 25 minut spokoju...
Dla mojego kochanego siostrzeńca na urodziny chciałam zrobić wyjątkowy tort. Nie ogarniam Bakuganów, Ben 10, innych chłopięcych bohaterów - ale przecież jest jeszcze ta cudowna bajka, którą on po prostu uwielbia. Przyznaję się bez bicia, ze pomysł na dekorację nie jest mój, bo kiedyś widziałam już podobny u Cakegirl. Ale nie skopiowałam jej tortu, lecz się nim zainspirowałam - a to ogromna różnica :)
TORT CYTRYNOWO-MALINOWY
na biszkopt:
- 200g masła
- 1 i 1/3 szklanki cukru
- 4 jajka
- 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 2 i 1/4 szklanki mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 i 1/4 szklanki mleka 2%
- skórka otarta z 1 cytryny
- 1 łyżka soku z cytryny
UWAGA: wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową, trzeba je wyjąć wcześniej z lodówki!
na krem:
- 250g serka Philadelphia lub Piątnica, Turek - śmietankowy serek kanapkowy
- 125g masła
- 2 szklanki cukru pudru
- świeże maliny (pół tradycyjnego pudelka powinno wystarczyć)
na masę:
- 70ml wrzątku
- 3 łyżeczki żelatyny
- 50g glukozy
- ok. 850g cukru pudru
- 1 łyżka miękkiego masła
- barwniki spożywcze
Masło utarłam z cukrem, dodawałam po jednym jajku, na koniec wmieszałam ekstrakt waniliowy. W osobnej misce wymieszałam suche składniki, dodawałam je do masy jajeczno-maślanej na przemian z mlekiem. Na koniec dodałam skórkę z cytryny i łyżkę soku, wszystko wymieszałam i przełożyłam do wysmarowanej tłuszczem tortownicy (25cm, ale może być mniejsza średnica). Piekłam w 160C około 40 minut. Po upieczeniu studziłam biszkopt, gdy całkowicie wystygł przekroiłam na dwa blaty - powinno być więcej blatów, ale ja boję się przekrawania, więc u mniej tylko jedna warstwa kremu. Biszkopt przydałoby się nasączyć jakimś syropem z sokiem z cytryny, ale zbyt późno o tym pomyślałam.
Serek śmietankowy utarłam z masłem i cukrem na jednolitą masę. 2/3 masy rozsmarowałam na wewnętrznej części blatów biszkoptowych, na spodzie ułożyłam świeże maliny, złożyłam oba blaty ciasta w całość i na wierzchu rozsmarowałam pozostałą 1/3 część kremu. Wstawiłam ciasto do lodówki i zabrałam się za robienie masy lukrowej.
We wrzątku rozpuściłam żelatynę, dodałam glukozę i wymieszałam. Na blat wysypałam połowę cukru pudru i zrobiłam w nim wgłębienie, do którego nalałam wodę z żelatyną i glukozą. Dalej wyrabiałam masę jak ciasto drożdżowe :) stopniowo dodawałam cukru pudru - ciężko tu określić precyzyjną ilość jaka będzie potrzebna. Podczas wyrabiania dodałam do masy łyżkę miękkiego masła - to poprawia elastyczność masy i zapobiega zbyt szybkiemu wysychaniu. Na koniec najbardziej żmudna część: barwienie. Mam sporą kolekcję barwników spożywczych z aledobre.pl. Masa jest biała, więc muszę od razu podzielić ją na tyle "kupek" ile kolorów chcę uzyskać. Potem każdą kulkę masy wyrabiam z osobnym barwnikiem i chowam do woreczka na mrożonki, by masa nie wysychała. Tak więc tło tortu barwiłam barwnikiem cielistym Squires kitchen, czerwony, niebieski i granatowy oraz żółty - Wilton. Masę lukrową wałkowałam na blacie przetartym ręcznikiem papierowym z olejem. Obłożyłam nią tort i zrobiłam fałdy ozdobne. Potem lepiłam figurki i przyklejałam je na wodę wymieszaną z cukrem pudrem - trzymają się nieźle. Figurkę "Metro", czyli dowódcy przeciwciał ulepił mój mąż :) Globinka i posłaniec neuronów są mojego autorstwa :)
ale śliczny torcik, taki słodziutki :)
OdpowiedzUsuńPiekny mmm :)
OdpowiedzUsuńteż pamiętam tę bajkę i oglądam ją razem z czteroletnim synkiem i trzydziestoletnim mężem :)))
OdpowiedzUsuńteż spędzałam wakacje a czasem i weekendy na wsi, razem z dzieciakami w podobnym wieku :)))
też teraz tęsknię za tym...
pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i dziękuję za odrobinę melancholii i wspomnień
asia
ŚLICZNIE!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tort!
OdpowiedzUsuńOstatnio robilam swoj pierwszy w zyciu tort angielski i musze przyznac, ze nieco denerwowalam sie efektem (glownie dlatego, ze robilam go tuz przed impreza ;), ale to cos co chyba musi wyjsc + robi piorunujacy efekt.
Zapraszam do siebie po mniej torcikowe przepisy:
http://amu-am.blogspot.com/
super pomysł, ja do tej pory oglądam te bajki ;)
OdpowiedzUsuńPiękny tort!!:)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie no dziewczyno, jesteś ARTYSTKĄ i to nie tylko tortową. Istotnie pięknie piszesz i może fabuł nie musisz wymyślać ale swoje życie spisać w postaci jakiejś księgi musisz.
OdpowiedzUsuńBajka! Wiadomo... tez oglądałam i też się na niej edukowałam. Jak dorobię się dziecka to wrócę do oglądania - obecnie wciągnął mnie "IDIOTA". Pozdrowienia :-)
Tort wyszedł przepięknie! Pielęgnuj swoje wszystkie wspomnienia, bo warto! :) Pozdrawiam serdecznie Małgosiu! ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny tort :-) Chyba przy najbliższej okazji zamówię u Ciebie podobny :-)))
OdpowiedzUsuńRatuj!!! jestem pewna ze czytajac Twojego bloga wpadlam na strone na ktorej jakas bardzo zdolna Pani (chyba z wawy) umieszcza zdjec tortow robionych przez siebie - wlasnie w tym stylu, z tymze ona chyba sie w nich specjalizuje i wybor byl olbrzymi...Nie zapisalam sobie strony i teraz nie moge na to wpasc po raz kolejny. Czy kojarzysz moze o czym pisze? Jesli tak to prosze umiesc tu jeszcze raz adres, albo przeslij do mnie. pozdrawiam, strasznie lubie Twojego bloga
OdpowiedzUsuń@ Mama Filipka - przepraszam, że tak późno odpisuje, napisałaś, żeby przesłać do Ciebie, ale nie mam żadnych namiarów :( więc jeśli to aktualne to jeszcze tu wpisuję: pewnie chodziło o cake girl - trzeba takie hasło wpisać w googlu i się trafia na stronę Yasmin.
OdpowiedzUsuńSuper, znalazlam ;-) dziekuje! Kiedy zrobisz jakis dobry makaron? ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZrobiłam ostatnio z dynią ale nie zdążyłam pokazać, boję się, że wszyscy mają już dość dyni w ostatnich dniach ;)
OdpowiedzUsuńja korzystam jedynie z Twoich przepisow wiec przesyt mi nie grozi ;-) czekam i jutro kupuje dynie!
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie podoba Twoj blog. Dobrze sie go czyta. Jak wciagajaca ksiazke :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
My tez cala rodzina ogladamy Bylo sobie zycie. I mimo ze z mezem jestesmy po 30-tce to czasem mam wrazenie ze wciagnelo nas bardziej niz nasze 3-letnie brzdace!