W ubiegłym tygodniu pokazałam zajawkę słodkich ciasteczek w kształtach jesiennych liści. Dziś już projekt skończony - wreszcie doczekały się lukrowania i ozdabiania. Niestety do tego czasu większość ciasteczek zniknęła - zawsze tak jest: jednego dnia mam czas, żeby upiec, a lukrowanie musi czekać. Bywa, że następnego dnia nie mam już czego ozdabiać...
Najpierw przepis, zaczerpnięty z obłędnego bloga Glorious Treats.
KRUCHE CIASTECZKA
- 3 szklanki mąki
- 1 szklanka cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 150g masła
- łyżeczka ekstraktu waniliowego
- 1 jajko
Na własną rękę zamieniam czasem jedną trzecią mąki na razową (takie ciasteczka pokazywałam ostatnio tu).
Masło mieszam z cukrem aż powstanie jasna, puszysta masa, dodaję ekstrakt waniliowy i jajko, na koniec partiami mąkę wymnieszaną z proszkiem do pieczenia. Gdy wszystkie składniki są już wymieszane, chłodzę ciasto przez 2-3 godziny w lodówce lub 30min. w zamrażalniku.
Wałkuję pomiędzy dwoma płatami folii spożywczej (podsypywanie mąką i wałkowanie w tradycyjny sposób powoduje, że ciasto pęka). Wycinam kształty i piekę na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w 180C około 6 minut.
Przy okazji wspomnianych razowych ciasteczek rozmarzyłam się na temat foremek do wycinania kształtów. Mogłabym ich mieć nieskończoną ilość, bo uwielbiam piec ciasteczka i uważam, że to świetna zabawa, zwłaszcza gdy pieczesz z dziećmi. Czasem jednak jakieś kształty są albo nie do kupienia, albo można je uzyskać kombinując w inny sposób. I tak liść klonu to u mnie jakaś nieokreślona foremka z komletu, który kupiłam w Ikei. Ten kształt "uszczypuję" palcami, by przypominał liść klonu. Żołędzie to najpierw wycięte jajko wielkanocne, a następnie góra od rożka z lodami nałożona na ten podstawowy owal (ostatnie zdjęcie). Niestety nie zgadzają się tu proporcje wielkości żołędzi do liści dębu, ale myślę, że nie stanowi to problemu :) kasztanki to zwykłe kółeczko.
Barwniki spożywcze są marki Wilton i Squires Kitchen (tylko cielisty, użyty do mordki jeża i jasnej części kasztanków). Lukier robię tylko z wody i cukdu pudru, ale już niedługo w aledobre.pl ma być dostawa tzw. Meringue powder, czyli białka w proszku, pasteryzowanego, bo z surowego biję się robić lukier, jeśli ciasteczka sa dla dzieci. Przejściowe odcienie uzyskałam nakładając trzy barwniki w różnych miejscach ciasteczka i mieszając je łyżeczką i wykałaczką.
Lukrowanie liści z przejściowymi odcieniami zaczerpnęłam z bloga The Sweet Adventures of Sugar Belle.
A moje wyglądają tak:
Miłego pieczenia!!!
zakochałam się w tych ciasteczkach.
OdpowiedzUsuńPiękne i jakie pomysłowe! Uwielbiam takie wesołe projekty.
OdpowiedzUsuńWyglądają zjawiskowo!
OdpowiedzUsuńCo za cuda!
OdpowiedzUsuńJesteś czarodziejką.
Wspaniała robota.
te ciasteczka wyglądają obłędnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję!
OdpowiedzUsuń@Amber - czarodziejki, to autorki blogów, do których zamieściłam linki. Tam są niezliczone inspiracje - mi pozostaje jedynie zaczerpnąć z tych pomysłów.
Jest mi ogromnie miło, że ciasteczka się podobają, szkoda, że nie mam jak Was poczęstować :)
Pozdrawiam serdecznie!
obłędne wypieko-dekoracje!
OdpowiedzUsuńSą wspaniałe takie jesienne! Cudowne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i jesiennie!
Inka
Cudnie wyglądają!:))
OdpowiedzUsuńMadziu, oryginały z których czerpałaś te inspiracje nie umywają się do Twoich! Są jakieś takie "plastikowe". W Twoich widać dusze i serce. Nie mogę się doczekać, żeby móc tak ze swoją córką pichcić. Trochę Ci nasłodziłam :), ale nie widziałam piękniejszych ciasteczek. Miłego wieczorku!
OdpowiedzUsuńTakie śliczne te ciacha, że żal je jeść!!!
OdpowiedzUsuńprzesliczne:) moglabym tak na nie patzrec i patzrec, a potem bym je schrupala:)
OdpowiedzUsuńSą przepiękne! Wyglądaja jak prawdziwe! Żal byłoby mi je zjeść...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Asia
Piękne te ciasteczka.
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie! Naprawdę szkoda by było je jeść ;)
OdpowiedzUsuńCzarodziejka, czarodziejka! Gdybym je w witrynie sklepowej zobaczyła, słoiczek z całą pewnością byłby mój!
OdpowiedzUsuńZjawiskowe dzieła sztuki, po prostu piękne :)
OdpowiedzUsuńobledne te wasze ciasteczka:):)nic tylko schrupac:):)
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Wyszły Ci piękne :) Wspaniały pomysł z tym mieszaniem kolorów ;) Dzieciaki na pewno miały mega frajde (mama zresztą też :)) Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńwow, jakie cudne te ciasteczka! podziwiam zdolności!
OdpowiedzUsuńWooow! Nie zjadłbym takiego dzieła... szkoda. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gutek!
cudne są!!! Takich ładnych to szkoda zjeść ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie miłe komentarze, bardzo mnie cieszy, że doceniacie moją pracę! Wkrótce znowu zabiorę się do ciasteczkowej roboty :) pozdrawiam jesiennie!
OdpowiedzUsuńTe słodkie ciasteczka wyglądają super! Mam nadzieję, że uda mi się zrobić tak pięknie jak Tobie. Skoro jesteśmy przy jesieni, to zapraszam do zapoznania się z zabawami z kasztanami, które ostatnio sama przetestowałam i sprawdziły się na medal! www.familyliving.pl/zabawy-na-dlugie-jesienne-wieczory
OdpowiedzUsuń