Emocje i hormony - to podtytuł.
Kilka razy czytałam już u "blogowych" koleżanek o pewnym przestrojeniu hormonalno-emocjonalnym, które nastąpiło po porodzie. Ja przestrojenie zaobserwowałam także u siebie, ale nie łączyłam go z porodem, a raczej z porodami. Lektura wyżej wspomnianych dziewczyn uświadomiła mi jednak prawdopodobne źródło moich nietypowych zachowań oraz powszechność i skalę tego zjawiska. Nie wyjaśnione pozostaje jak je zwalczyć, bo płaczliwa jestem do granic możliwości, a sytuacje, w których łzy i szlochy następują - irytują mnie samą najbardziej!
Dawniej byłam takim wrażliwszym dzieckiem, wiadomo, dziewczynka z zapałkami, król lew, My girl i wiele, wiele innych filmów, które u dzieci i nastolatków wywołują wzruszenie i łzy. No więc łzy były.
W miarę dorastania wszystko się jakoś ustabilizowało, tzn. łzy były dalej, ale nie jakoś przesadne. Umiarkowane i nie wstydliwe.
Łzy były i na ślubie, ale to nie tylko wzruszenie, ale też stres, pewna trema i napięcie. Były przy porodzie, ale to też ból, zmęczenie, radość, wszystko przemieszane. A wiadomo, że kobieta jak czuje zbyt wiele sprzecznych odczuć naraz - najlepiej się rozładuje płacząc.
Ostatnio jednak mój stan osiągnął zenit! Jestem wściekła sama na siebie, bo jak wyjaśnić, że popłakuję podczas finału mistrzostw świata w piłce nożnej, kiedy ze świecą szukać na świecie osoby, która mniej ode mnie interesuje się piłką, sportem, piłkarzami, stadionami?!
Jak wyjaśnić, że drżącym głosem mówię "Brawo Justyna", kiedy zakładają jej złoty medal na szyję? I łzy ciekną po policzkach i potem płaczę już ze złości, że taka ze mnie łzawa idiotka!!!
Popłakuję teraz wyjątkowo często: gdy urodziło się dziecko szwagra, gdy przyjaciółka ujawniła długo ukrywaną ciążę, gdy przyjechałam do szpitala do mamy i się okazało, że już po operacji, gdy Mela narysowała po raz pierwszy swoją rodzinę w komplecie na jednej kartce, gdy ją odbierałam pierwszego dnia z przedszkola, gdy zadzwonili, że proponują mi pracę, gdy w serii "Katastrofa w przestworzach" stewardesa liczy ocalałych pasażerów, gdy E.T, gdy Śnieżka, gdy Bernard i Bianka, gdy Lilo i Stich, Tomek i Przyjaciele, siatkarze, łyżwiarki z brązowym medalem, Ekspres Polarny i setki innych sytuacji.
Nie wiem, czemu nic nie znaczące dla mnie wydarzenia, jak mecze - bo kibicem nie jestem, wywołują aż takie emocje. I szczerze mówiąc - nie interesuje mnie teraz czemu. Teraz chcę wiedzieć jak przestać. Filtrować emocje i kontrolować swoje reakcje. Szkoda, że o tym blogowe koleżanki nie napisały :)
Ostatnio przeglądałam "Książkę kucharską dla kobiet w ciąży" i znalazłam przepis na bardzo oryginalną zupę marokańską. Oto on:
MAROKAŃSKA ZUPA Z CIECIERZYCY ZE SZPINAKIEM I SUSZONYMI MORELAMI
przepis Fiony Wilcox
- 2 cebule (użyłam czerwonych)
- 3 ząbki czosnku
- 2 łyżki oliwy
- 1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
- 1 łyżeczka kminu
- 1 łyżeczka cynamonu
- puszka ciecierzycy
- 100g mrożonego szpinaku
- 10 suszonych moreli
- 200ml soku pomarańczowego
- sok z jednej cytryny
- 500 ml bulionu (używam wody i eko bulionu warzywnego w proszku)
- sól i pieprz do smaku
Połączenie smaków w tej zupie jest niezwykłe, ale efekt końcowy - wspaniały!
Cebulę i czosnek posiekałam i podsmażyłam na oliwie. Dodałam przyprawy wymieszałam, wsypałam ciecierzycę, mrożony szpinak i chwilę gotowałam. Wkroiłam posiekane morele. Potem wlałam sok z cytryny, sok z pomarańczy, dodałam bulion w proszku i pół litra wody i wymieszałam. Chwilę gotowałam, następnie spróbowałam, dodałam soli do smaku i gotowałam ok.20 minut. Na sam koniec dodałam pieprz do smaku. Zupę można jeść "w kawałkach" lub zmielić w malakserze - lepiej w malakserze, bo jest wtedy ciekawie ziarnista. W dzbanku koktajlowym zmiksuje się na gładki krem, co też będzie smaczne, ale uważam, że ziarnista faktura jest lepsza. Polecam to danie, jest bardzo oryginalne!
Małgosiu! Ależ zupa! Wspaniała i pięknie na zdjęciach wygląda!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
Ja płakałam na każdym przedstawieniu mojego Mikołaja w przedszkolu!
OdpowiedzUsuńAnno, zupa jest przepyszna! Również Cię serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKasiu - to jeszcze w takim razie przede mną - Mela jeszcze nie brała udziału w żadnych przedstawieniach :)
Całe życie składa się ze wzruszających momentów! Ja też płacze w najmniej oczekiwanym momencie. To chyba lepiej być wrażliwym niż mieć grubą skorupę, która nie przepuszcza żadnych uczuć! Zupa wygląda bardzo pysznie, chociaż za nic nie wyobrażam sobie smaku ;) Ściskam!
OdpowiedzUsuńMusi być pyszna, bardzo ciekawe połączenie składników. Bardzo lubię wszystko, co zawiera ciecierzycę.
OdpowiedzUsuńZupę zrobiłam na obiad i wyszła bardzo dobra, rzeczywiście smak ma wyjątkowy:) Dzięki za przepis.
OdpowiedzUsuńJa też się czasem wkurzam, że nie potrafię powstrzymać łez, ale w sumie płacz to rozładowanie emocji, które lepiej jakoś z siebie wyrzucić.
Gratulacje telefonu w sprawie pracy! Powodzenia!
Agnieszka ja też nie byłam w stanie wyobrazić sobie tego smaku, a zapewne i tak w rzeczywistości by smakowala inaczej niż wszelkie wyobrażenia! :)
OdpowiedzUsuńHaniu-Kasiu - spróbuj! Zupę przyrządza się błyskawicznie! Pozdrawiam :)
Julia - prawda, że świetna? I mam wrażenie, że całkiem zdrowa :) chociaż moje dzieci zgodnie odmówiły spożycia :)
dopiero zauważyłam, że prowadzisz oryginalny blog! nic się nie chwaliłaś :)))) pozdrawiam i zazdroszczę scenerii i klimatu!!!
Zupa na pewno bardzo zdrowa i bardzo dobra:) Choć raczej nie dla dzieci, bo mój mały też nie podzielał naszego entuzjazmu i zażyczył sobie makaron:)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam duże miasta, więc Tobie zazdroszczę mieszkania w Warszawie! Pozdrawiam:)
Mam to samo przestrojenie emocjonalne po ciąży. I zauważam,że co ciąża t0o jest gorzej. Rozkładają mnie na łopatki codzienne zwykłe chwile, tak że ryczę nawet podczas składania przyjaciółce życzeń przez telefon. I też tego nienawidzę, i też nie wiem co z tym zrobić. Jak znajdziesz sposób to daj znać :). A za zupę zabieram się jutro z samego rana, bo uwielbiam soczewicę i wszystko co mocno doprawione i aromatyczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam sedrecznie :)
Dobrze wiedzieć,że nie jestem w temacie odosobniona... Mi tylko ciężko ciążą to wytłumaczyć, bo rodziłam ponad 6 lat temu!
OdpowiedzUsuńBuczę przy byle okazji (zdarza się nawet w pracy!) i to już mega czasem żenujące... Rozkleiłam się nawet przy torcie urodzinowym i to ze wzruszenia, a nie ze smutnego faktu, że 33 strzeliło...Moja druga połowa ze stoickim spokojem mówi rodzinie i znajomym :"Ona jest taka emocjonalna" - nienawidze tego. Wściekam się, a jak się wściekam to też ryczę!
Nie znalazłam metody by to wyeliminowac więc możeme musimy pokachac siebie, że takie jesteśmy...(tylko kurcze jak? ;))
pozdrawiam gorąco wszystkie płaczące mamy!
PS.
Na Kowalczyk tez buczałam ;)
Malgosiu,nie gniewaj sie ,ale sie usmialam.Moge Cie pocieszyc,ze bedzie juz tylko gorzej:))Ja tez placze ze wzruszenia w dziwnych czasami momentach,Ciaza to wmoim przypadku juz zamierzchle czasy,a poprawy nie ma,wrecz przeciwnie.Ostatnio ogladalam Marleya,maz byl przerazony jakmnie zobaczyl,myslal,ze ktos umarl.A jak Magda Steczkowska spiewala dla zalogi samolotu,tak tak Malgosiu ,z wiekie te oczy jeszcze szybciej mokna:))Asinek
OdpowiedzUsuńKatarzyno, Angie - też to zaobserwowałam, że wraz z upływem czasu od porodów - objawy się nasilają! Ale wiążę je dalej z ciążami, bo po prostu przedtem (aż) taka nie byłam, chyba, że to były objawy klinicznie utajone! :D
OdpowiedzUsuńAsinek - o nie! Magda Steczkowska i śpiewy dla załogi samolotu to już za dużo! I też to się zmieniło po ciąży, bo dawniej pewnie byłyby łzy, a dziś raczej wymioty!!! cynizm przemieszany z wrażliwością?!!! Ratunku!
Miłego weekendu :)
Twój przepis mocno mnie zainspirował!
OdpowiedzUsuńCo prawda nie przepadam za kminem, więc chyba nieco zmodyfikuję przepis, ale z przyjemnością go wykorzystam :)
Wspomnialam o lzach przy spiewie Steczkowskiej,jako o dziwocie wlasnie.Dlatego,ze bylo to dla mnie infantylne troche,Ale ja tez nie lecialam tym samolotem.Ale cynizmu jakos nie dostrzeglam,nie u zalogi na pewno,Jakos tak wogole wierze ludziom i tylko czasem dostrzegam cynizm.Pozdrawiam cieplo.Asinek
OdpowiedzUsuńczy to aby na 100% z ciążami związane? Ja mamą jeszcze nie jestem a źródła łez podobne do Twoich. Swoi czy nieswoi na podium - łzy, Górniak na Eurowizji... nawet nie pytaj :-), ciąże przyjaciółek i bliskich koleżanek zawsze ze wzruszeniem... tak to już jest... wrażliwości nie da się chyba leczyć, ani w jakiś tam sposób zatrzymać. Poza tym to zdrowe i oczyszcza. :-) pozdrowienia
OdpowiedzUsuń